wtorek, 25 października 2016

Nigdy nie zapomnieć



Autor: Marta W. Staniszewska
Tytuł: Nigdy cię nie zapomniałam
Wydawnictwo: Psychoskok
Seria: Nigdy…
Tom: 1
Liczba stron: 210
Typ książki: e-book
Format: pdf
Data wydania: 2014
ISBN: 978-83-7900-253-5

Wszystko, co robię, jest dla twojej przyjemności. (s. 78)
Czytałam wiele pozytywnych recenzji powieści Marty W. Staniszewskiej, a że nadarzyła się okazja, to i ja zaczęłam poznawać książki autorki. Zaczęłam od e-booka Nigdy cię nie zapomniałam.
27-letnia germanistka Sophie Thompson jest singielką po bolesnym zerwaniu z Trey’em, a jednym ze sposobów pocieszania się jest przygodny, jednorazowy seks. Niedawno zaczęła pracę w DHA Limited i ma zająć się transportem mebli. Okazuje się, że szefem firmy przewozowej jest jej znajomy Jacob, którego nazywała i porównywała do Thora, skandynawskiego boga. Ale to nie Jacob, tylko Alex Kent, który z pewnych tajemniczych jest w programie ochrony świadków. 5 lat to jednak szmat czasu i w tym okresie w życiu obojga sporo się wydarzyło, on również korzystał z chętnych kobiet i przygodnego seksu. Lecz oboje nie zapomnieli o sobie, swym pierwszym spotkaniu i poznaniu się, także erotycznym. Czytelnik ma okazję poznać te wydarzenia i powód braku drugiej randki.
Bohaterowie są młodzi, zdrowi, ale przede wszystkim niezwykle piękni (w końcu mają boskie ciała!) i mają wysokie libido. No i jeszcze jedna ważna rzecz… oboje są wysocy. Sophie ma 180 cm, a Alex 15 cm więcej. To mi się najbardziej spodobało! W dodatku bohaterka i ja mamy wspólne poglądy na jedną kwestię, ale cicho sza.
Spohie na nowo poznaje swego Thora, a on swoją Sif. W sumie to raczej na nowo poznają swoje ciała, ich każdy centymetr kwadratowy, bowiem od pierwszej chwili znów łączy ich niezwykle silne pożądanie i pamięć wydarzeń sprzed 5 lat. Namiętność rozpala wszystkie zmysły i nie tylko rozpala…
Przy tobie tracę zmysły. Zapominam o oddychaniu, a co dopiero o jedzeniu. (s. 116)
Mało tego! Ich więź erotyczna i pożądanie są tak silne, że nadrabiają zaległości w bardzo krótkim czasie. Żyją seksem, są dla siebie nałogiem. Alex zwraca się do Sophie:
Pokażę ci, jak ja cię lubię pieścić, a ty zgodzisz się na wszystko bez słowa protestu, bo wiesz, ze wszystko, co zrobię, da ci rozkosz. Poddaj się temu i nie walcz. Mała. zaufaj mi, że wiem, co jest dla ciebie dobre. (s. 141)
Powieść tą trudno mi sklasyfikować gatunkowo. Jest typowa obyczajówka, romans z bardzo rozbudowanym wątkiem erotycznym, ale pojawia się też sensacja. Krew wrze nie tylko z powodu nadmiaru endorfin i testosteronu, ale i ze skoków adrenaliny. Ptaszyna (Alex) otrzymuje SMS-y z pogróżkami, a jego czujni ochroniarze są stale w pogotowiu. Niebezpieczeństwo wisi w powietrzu… Jednakże uważny czytelnik może je przewidzieć, jak i całą fabułę. Autorka operuje schematami, jeśli chodzi o prowadzenie akcji, na szczęście ma ona żywe tempo i lekko się czyta. Nie ma tu nic odkrywczego i tym samym zakończenie jest przewidywalne, jak to w romansach.  Ot szaleńcza miłość z typowymi przeciwnościami losu, a raczej osób. A i obowiązkowo zazdrość.

Zazdrość w umiarkowanej ilości skutecznie podgrzewa każdy związek. (s. 151)
Muszę przyznać, że sceny erotyczne są bardzo śmiałe i bardzo szczegółowe, jakby sekunda po sekundzie były opisywane poszczególne akty miłosne, ich sceny i odsłony. W dodatku czytelnik poznaje doznania obu bohaterów, gdy ci prowadzą swoją część narracji. Sugestywność, zmysłowość, siłę pożądania w opisach scen erotycznych widać w każdym zdaniu i to może mocno zadziałać na wyobraźnię, zwłaszcza że autorka używa bardzo plastycznego języka, pełnego epitetów (potem erotyczny taniec ciał można wykonać w swojej sypialni…). Ale czasami odczuwałam ich nadmiar, a do tego wybijały mnie z „upojności” różne „kwiatki”.
Niestety, w e-booku znalazłam mnóstwo błędów, poczynając od literówek, przez dwa orty, kilka przecinków, a na wielu błędach językowych i stylistycznych skończywszy. Z jednej strony autorka posługuje się językiem prostym i komunikatywnym z frazeologizmami, kolokwializmami („jak psu jajca na wiosnę” 16) i wulgaryzmami, które w większości według mnie były zbędne, gdyż brzmiały sztucznie („wyglądał kurewsko przystojnie” 95) . Z drugiej strony autorka tak się rozwijała w opisach, że się zapędzała i sięgała patosu („morderczej szarży napiętych tytanicznie bicepsów na wyziewające życie truchło” 186), a przy okazji tworzyła „kwiatki”, których korektor nie wyłapał. Dla przykładu:
-        „walnął bezmyślnie mój żyjący swym życiem jęzor”13,
-        „zobacz mnie” 20,
-        „truchło świadomości nagle odzyskało życie” 39,
-        „na uwrażliwionej dociekliwie, mokrej łechtaczce” 40,
-        „mój Lupek przy tym jest jak kichnięcie muszki owocówki obok dorosłego, dzikiego, ryku tygrysa” 62,
-        „cały rozsądek spierzchł w popłochu” 139,
-        „tłoczył w przód głęboko” 145 itd.
Bolączkach w scenach erotycznych jest słownictwo polskie. Brak właściwych określeń dla części intymnych człowieka, dlatego autorzy posługują się albo nazwami medycznymi, albo sięgają po kolokwializmy i wulgaryzmy. Ale na to jak na razie nie ma lekarstwa. Drażniło mnie także zwracanie się do Sophie per Rybko i Rybeńko. Do wysokiej kobiety zwracać się rybka? Jakoś mi to kompletnie nie pasowało. Już chyba lepsza byłaby… żyrafa. ;)
Było kilka metafor i porównań, które mi się spodobały, a najbardziej ta metafora: „poranne przymrozki zażółciły drzewom ich liściaste czupryny” 188. Potencjał jest, ale autorka powinna sporo popracować nad stylem i używaniem słów, nie rozbijać stałych związków frazeologicznych, unikać kolokwializmów. Zobaczę, jak będzie w drugim tomie z „wytworami języka” autorki.
I jeszcze jedno – nie wiem, dlaczego autorka wprowadziła bóstwa skandynawskie. Na dzień dobry prolog z bogami nordyckimi i mnóstwem przypisów, na do widzenia epilog, czyli rozmowa Thora i Sif. Wystarczyłyby zupełnie same porównania Alexa do Thora. Chyba pani Marta dała się ponieść fantazji i chciała złapać za dużo srok za ogon. A wiadomo, że co za dużo…
Nigdy cię nie zapomniałam to typowe babskie czytadło z pięknymi i zakochanymi w sobie bohaterami, aczkolwiek bardzo śmiałe erotyczne i nieco sensacyjne. Zmysły mogą trochę poszaleć i przerwać lekturę. ;) 
Za możliwość przeczytania e-booka dziękuję wydawnictwu:

Książka przeczytana w ramach wyzwań:
Łów słów, Grunt to okładka, Czytamy powieści obyczajowe

2 komentarze:

  1. Też te bóstwa dla mnie były zgrzytem i ogólnie wiele niedopracowania przy tych dwóch częściach... Ale gwarantuję Ci, że I obiecuję Ci miłość, czyli najnowsza powieść autorki jest wręcz fantastyczna! I o wiele bardziej poprawił się język, styl, którym posługuje się autorka. Jeżeli zawitasz do Krakowa na tegoroczne Targi, zapraszam cię w sobotę, o godzinie 16:30 do 17:30 autorka będzie na stanowisku Wydawnictwa Psychoskok D27 i będzie podpisywać swą książkę. Mimo, iż ja mam swój egzemplarz i autograf, zawitam do niej choćby po to by zamienić słów kilka i zrobić z autorką pamiątkowe zdjęcie. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam Cię za słowo! Na Targach w Krakowie niestety nie będę, za daleko, a książki autorki mam w postaci e-booków. Czekam na Twą relację z Targów i zdjęcie :)

      Usuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.