czwartek, 9 lipca 2020

Głodnemu trup na myśli

Autor: Iwona Banach

Tytuł: Głodnemu trup na myśli

Wydawnictwo: Dragon

Seria: Seria z trupem

Tom: 2

Liczba stron: 352

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Data wydania: 2020

ISBN: 978-83-8172-439-5-310-0

Niedawno na blogu ukazała się opinia pierwszej części cyklu Komedii kryminalnej – Niedaleko pada trup od denata. Dziś kontynuacja, czyli Głodnemu trup na myśli.

Tu trzeba uważać, to nie zabawa, ale morderstwo. (s. 157)

Emilia Gałązka, prepperka i właścicielka prywatnej bazy kosmicznej „w stanie rozkładu i rozbudowy zarazem”, szykuje się na kolejne końce świata. Cuda i wianki dzieją się w jej obejściu dniem i nocą. Jej siostra Amelia wciąż u niej mieszka. Magda zakłada agencję detektywistyczną. Jej chłopak policjant Mikołaj torpeduje jej plany, ale Magda sama zaczyna działać. Szansę na odzyskanie dziewczyny wykorzystuje jej były, dziennikarz Paweł. Kobieta ma szczęście. Przypadkiem trafia na miejsce zbrodni. Amerykanka zabita. Na śmierć! Magda rozpoczyna śledztwo. Może ziścić swe marzenie i zostać prywatnym detektywem. Okazuje się, że zamordowana kobieta pochodziła z tych okolic, była milionerką i ostatnio widziała ducha.

To było całkiem spokojne miasteczko. (s. 76)

Zabieram Was do Wykrotowic i… Bizancjum. Miasteczko nieduże. Oryginały się zna. Na Pawełka nie ma mocnych, na Amelię też nie. W powieści pojawiają się nowi, nietuzinkowi bohaterowie. W jednej klatce bloku mieszkają niekonwencjonalni mieszkańcy. Jest Zmorek, kobieta od sekty, baba od klątw wieczystych, czyli Salmanarana Shapita. Me serducho podbiła jedenastoletnia Myszka, która bawi się luminolem i licznikiem Geigera. Fascynowała mnie ta mała swoim sposobem bycia.

No więc znalazłam coś. Będziecie mieć kłopoty. (s. 200)

O ile w poprzednim tomie roiło się od demonów, to w tym na topie są duchy. Ludzie wariują na ich punkcie. Nawet wykrywacz duchów działa. Policjant ma dużo nadprzyrodzonych zgłoszeń. Magda z zacięciem detektywistycznym przeszkadza mu i pomaga. Nie brakuje teorii spiskowych i niebanalnych wizji końca świata. To wszystko sprawia, że czytelnik znajdzie się w oparach alkoholu i absurdu. Fabuła zakręcona i pokręcona. Ja nie wiem, co autorka je, pije, pali, wącha, skoro w jej głowie rodzą się takie szalone pomysły. Czytajcie i trzymajcie logikę na wodzy. W potoku słów bohaterów szukajcie sensu i oddzielcie prawdę od plotek, bo te rozchodzą się jak pensja w dzień wypłaty. Normalność w tej komedii kryminalnej jest sprawą względną i umowną, a akcja prze do przodu jak szalona.

Każda z nas ma inny tuszotyp. (s. 226)

Dom Odchudzającej Sytości dobrze prosperuje. Absurdalnie dobrze. Bawiły mnie sposoby odchudzania, stosowane terapie, instagramowe dania i funkcjonowanie ośrodka, a nawet nazwy gabinetów. Tu trafiły polskie Amerykanki postury motyla na sterydach. Idalia von Wontrupka to taka nasza przaśna kobita, ino z dolarami w kieszeni. Książkę odebrałam też jako satyrę na Polaków mieszkających w Ameryce z dziada pradziada, którzy widzą ojczyznę oczami przodków i idealizują ją, nie mając pojęcia o rzeczywistości.


Dwie kromki razowca i placek ziemniaczany w środku? (s. 62)

Jest bardzo kulinarnie. Dania w ośrodku, oferta lokalnych barów, niezrównana w smaku i składnikach kuchnia babci Myszki, oryginalne potrawy prepperki. Ja rozumiem leczenie zaburzeń odżywiania i nawet popieram, ale… tak kusić pierogami, tak mamić polskim żarełkiem, to po prostu, kochana Iwono, się nie godzi! Zachwalasz pierogi i polskie jedzenie, a czytelnik przeżywa katusze. Lojalnie wszystkich uprzedzam! W trakcie czytania czytelnikowi grozi: wzmożony apetyt, ssanie w żołądku i jego przyrośnięcie do kręgosłupa, ślinotok, granie kiszek.

Magda, sweetie, uważajta na kleszcze. (s. 237)

To przykład sposobu wysławiania się Idalii. Autorka bawi się językiem polskim, okraszając grę słów gwarą i amerykanizmami. Posługuje się absurdem i ironią, a jej porównania i metafory to perełki. Ma trafne spostrzeżenia, przedstawia użycie przedmiotów w zaskakujący sposób. Nawet nauczyłam się po ludzku kwakać!

Głodnemu trup na myśli i… wiele innych rzeczy. Pod warstwą trupków i polskiego żarełka Iwona Banach ukrywa dążenie do realizacji marzeń, podcinanie skrzydeł bliskim, zajadanie stresu, powody zaręczyn. Wbija szpile antyszczepionkowcom, straganiarzom z chińszczyzną, ludziom na dietach, hejterom, chomikującym w sieci. Rozprawia się z plotkarzami i babciami i czeka na fantastyczny koniec świata wraz z Emilią.



Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:


8 komentarzy:

  1. Mam w planach. Ta komedia już czeka na mojej półce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pod warstwą trupów kryje się to co najważniejsze!:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurczę, ja się jakoś nie mogę odnaleźć w komedii kryminalnej. Jeśli o mnie chodzi, to: jak komedia, to komedia, a jak kryminał to kryminał. Połączenie jednego z drugim jakoś nie przemawia do mnie...

    OdpowiedzUsuń
  4. Coś ostatnio zraziłam się do komedii kryminalnych. Widocznie moje poczucie humoru jest zerowe, dlatego wolę typowe kryminały niż te z domieszką żartobliwego akcentu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo zależy od stylu autora i jego poczucia z humorem.

      Usuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.