środa, 2 listopada 2016

Pech kogoś prześladuje



Autor: Martyna Flemming
Tytuł: Życie pechowej emigrantki
Wydawnictwo: Czarna Kawa
Liczba stron: 380
Oprawa: miękka
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-944449-2-1



A ja co? Jak zwykle zaliczyłam wtopę. (s. 94)
Czym jest szczęście? Na pewno odwrotnością pecha! A tego drugiego ma w nadmiarze bohaterka książki Życie pechowej emigrantki Martyny Flemming. Recenzja jest częścią zabawy Emigrantka.
Poznajcie Kamę, znaczy się Kamilę. Już w dzieciństwie rodzice zafundowali jej kilka przeprowadzek, nic dziwnego, że potem, w młodości i w dorosłym życiu Kama często zmienia miejsce zamieszkania i pracę. Ma to we krwi. Tuła się po Europie (mapa na końcu). Można by rzec, że prowadzi koczowniczy tryb życia, ale w wersji współczesnej. Z każdego miejsca, gdzie ją los rzucił, wraca z taką samą ilością bagaży, z jaką wyjechała. Nie chomikuje rzeczy. Jej dobytek mieści się w jednej walizce i plecaku. Gdy czuje się przygodowo zmęczona stwierdza, iż czas nauczyć się czegoś nowego i wtedy wraca do Polski albo jedzie do innego miasta lub kraju. Po prostu ją nosi! Jak stwierdza:
Ja kocham przygody. (s. 286)
Przygoda przygodą czy to dobrą, czy złą. Ale, ale… Kama ma dziwną skłonność pchania się w tarapaty, ma łatwość „łapania pecha”. Wiadomo, że przypadki chodzą po ludziach, ale pech??? W przypadku Kamy też. W pewnym momencie bohaterka pyta się samą siebie:
Ile razy w życiu można zaczynać wszystko od nowa? (s. 74)
Jak pokazuje życie Kamy i jej bogate doświadczenie życiowe – bardzo wiele. Ona sama przeprowadzała się ponad 40 razy, zwłaszcza w Holandii. Wykonywała ponad 35 zawodów, które czasami było trudno sklasyfikować, no bo jak nazwać pracę w kasynie dla mafii na Cyprze albo rozmnażanie planktonu w Norwegii? Jej upór w dążeniu do celu, realizacja marzeń są godne pochwały i naśladowania. Realizm łączy się z pragmatyzmem, bo ona zawsze dostaje to, czego chce. Kama Kama to twarda sztuka, byle co jej nie złamie.
Zawsze trzeba myśleć: „Zrobię to albo zginę”. Warto czasem spalić własną łódź. (s. 179)
Na kartach powieści autorka, która jednocześnie jest bohaterką i narratorką, opisuje swe barwne życie ze swadą, czasami z humorem, a czasem z brutalnością. Nie owija w bawełnę. Przedstawia życie i spotykające ją przygody (czyt. pech) bardzo realnie i konkretnie.

Czasami brakowało mi chronologii wydarzeń, np. wpierw czytelnik czyta opisy wielu wydarzeń Kamy i jej chłopaka Adama, a dopiero potem dowiaduje się, jak się oni poznali; wpierw wycieczka na południe Europy, a potem rodzinny obiad przed wyruszeniem na eskapadę. Niektóre rozdziały tworzyły pewien spójny ciąg przyczynowo-skutkowy uporządkowany chronologicznie. Inne z kolei były zbiorem sytuacji uporządkowanych tematycznie („Zrozumieć kobietę”, „Męskie myślenie”). Czytelnik pozna tajniki niektórych programów i stacji telewizyjnych, zasady działania cypryjskiego kasyna, opiekę zdrowotną w Holandii czy działalność grupy tanecznej. Autorka opowiada o specyficznych Norwegach, szpanerskich Cypryjczykach, pragmatycznych Holendrach, wszędzie rządzących Rosjanach. W życiu bohaterki przewijali się różni ludzie z całego świata, zaś każdy z nich…
Był kolejnym Człowiekiem z kategorii „PO COŚ” w moim życiu. (s. 109)
Życie pechowej emigrantkito swoisty dziennik młodej kobiety, pamiętnik z podróży, reportaż z różnych miejsc, wspomnienia, zapiski własnych doświadczeń życiowych i często odwiedzającego ją PECHA. Bohaterka mogłaby nim obdzielić kilka, a nawet kilkanaście osób i jeszcze dla niej by sporo zostało. Czasami to brzmiało wręcz niewiarygodnie, gdy czytało się o jej kolejnej wtopie. Ale ów pech bohaterki procentował radami dawanymi dla czytelnika (nie było ich zbyt wiele)

Pamiętajcie, by nie dawać swego numeru telefonu komu popadnie. Nie wiadomo, co ludziom strzeli do głowy. (s. 122)

Książkę czyta się lekko i przyjemnie, choć czasem oczka mogą zrobić się wielkie lub buzia się otworzy z niedowierzania albo za gości na niej uśmiech. Jednak od tej reguły są dwa wyjątki związane z dzieckiem – dedykacja i zakończenie, kiedy to łezka ma prawo zakręcić się w oku. Nie zdradzę szczegółów o ciąży i dziecku, ale te rozdziały dopełniają czarę goryczy. Pech pechem, ale i on wydaje się mieć swoje granice… I tu na podsumowanie słowa Sławka, jednego z mężczyzn, który pojawił się na życiowej drodze Kamy:
Bo życie to jest to, co nam się przytrafia, gdy mamy inne plany. (s. 105)
Za możliwość przeczytania książki dziękuję organizatorce Book Touru – Aleksandrze z bloga Aleksandrowe myśli


Książka przeczytana w ramach wyzwań:

10 komentarzy:

  1. 40 przeprowadzek? Niezle...ja szalenie przywiązuje się do miejsca, ludzi, klimatu..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem przywiązana do swego miejsca, ale bardzo lubię podróżować.

      Usuń
  2. Widziałam już kilka recenzji tej książki. Myślę, że mogłaby mi się spodobać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Widać, że Book Tour będzie udany. Fajna książka. Lekki temat na jesienny czas. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Temat lekki, ale pech i różne sytuacje życiowe niekoniecznie do pozazdroszczenia, zwłaszcza wątek dziecka.

      Usuń
  4. Dawno nie czytałam takiej lekkiej, sympatycznej książki. Tej na razie nie mam w planach, ale może sięgnę po najnowszy kryminał Olgi Rudnickiej. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się, że książka dała Ci wiele emocji :) O to chodziło :) A jak podobało się mamie?

    OdpowiedzUsuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.