Coś dla kobiet...
Dla jednej był mężem, dla
drugiej jest synem, dla trzeciej bratem. Ale nie to jest najważniejsze. Każda
z nich przeżywa rozpad swojego związku i staje w obliczu
złowieszczego słowa na „r”.
Młoda, ambitna bizneswoman, starsza bibliotekarka,
instamama z dyplomem czeladnika fryzjerstwa w szufladzie. Trafiają na
różnych mężczyzn, ale z żadnym z nich nie da się żyć.
Mimo że wszystko skrupulatnie zaplanowały, łańcuszek przyczynowo-skutkowy
sam rozwinął się do rozmiarów Jezusa w Świebodzinie. I nie było już
odwrotu. Prędzej czy później nadejdzie ten dzień. Przyjdzie SMS, zapika
komunikator lub ktoś życzliwy zapuka do drzwi. Czasami po prostu rzucisz na coś
okiem i niestety, nie możesz już tego odzobaczyć. Nie da się odsłyszeć,
odwidzieć, nie zapamiętać. I świat zawali ci się na głowę.
A może
przeciwnie? Stanie przed tobą otworem?
Dacie się skusić?
Właśnie ją czytam.
OdpowiedzUsuńOoo, to czekam z niecierpliwością na recenzję.
UsuńMyślę, że książka idealnie wpasuje się w mój gust :)
OdpowiedzUsuń