Tytuł:
Sylfida
Wydawnictwo: Novae Res
Seria: Duchy Żywiołów
Tom: 1
Liczba stron: 300
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2016
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-8083-324-1
Coraz
częściej sięgam po książki fantasy. Tak było z dwoma pierwszymi tomami serii Duchy Żywiołów – Sylfidą i Nimfą Agaty
Julii Prosińskiej. Miałam okazję je przeczytać dzięki blogerce Michalinie,
która zorganizowała Book Tour.
Agata
Julia Prosińska to młoda kobieta (ur. 1999 r.), mieszkająca dwa powiaty ode
mnie, w Gołdapi. Już jako pięciolatka podjęła pierwsze próby literackie. Jej
opowiadania Elfy McDonald przyniosły
jej wygraną w konkursie „Moja pierwsza książka”. Sylfida to debiut literacki A.J. Prosińskiej, który napisała, gdy
miała zaledwie piętnaście lat…, o czym dowiedziałam się pod koniec czytania
powieści.
Nieodwołalnie
zostałem zesłany na wygnanie do Shieldaing. (s. 12)
Głównym
bohaterem jest Bernard Oaken, syn naukowców, nastolatek ubierający się na
czarno i w kapturze na głowie, pechowiec, outsider, ofiara przemocy szkolnej,
notorycznie podziwiająca wnętrze muszli klozetowej od środka. Cechuje go
sarkazm i sardoniczne uwagi. Chłopak nie do końca kontroluje swój temperament i
emocje. Czyta dużo kryminałów i powieści detektywistycznych. Sam też pisze
książkę. Oprócz tego Bernard pisze dziennik, w którym skrzętnie notuje to, co
wydarzyło się w czasie wakacji u nieznanej mu babci Violet we wsi Shieldaing w
Szkocji, od 21 lipca do 20 sierpnia 2013 r. Wakacje zapowiadały się nieciekawie.
A wiem to
dlatego, że posiadam Wzrok. (s. 41)
Apodyktyczna,
oziębła i poważna babka Violet o osobliwym charakterze, uważana przez
miejscowych za dziwaczkę, dla wnuka stanowi zagadkę. Jest chiromantką i widzi
rzeczy ukryte. Należy do osób sensytywnych, ma Wzrok. Bernard także, ale
jeszcze nieobudzony. Babka raczy wnuka pracami domowymi i opowieściami o
Duchach Żywiołów – nieśmiertelnych, potężnych i mitycznych istotach, które od
zarania dziejów opiekują się ludzkim światem. Twierdzi też, że jej męża porwały
zazdrosne syreny. Bernard nie traktuje poważnie tych opowieści do czasu, aż w
czasie burzy nad brzegiem Loch Shieldaing znajduje na plaży nieprzytomną
dziewczynę.
-
Dziewczyny?
Tutaj? – spytałem. – Chyba musiałaby być morsem. (s. 27)
Nie człowiekiem, tylko sylfidą – duchem powietrza, w dodatku zbiegiem,
bo świadomie wystąpiła przeciwko Prawu. Przedstawia się jako Autumn Hawthorne.
Od razu wpadła Bernardowi w oko – wyglądała jak nie z tego świata. Jej
nienaturalnie blada cera, brak makijażu, rude włosy, szczupła sylwetka, wysoki
wzrost poruszyły serce nastolatka. Rycerskie zachowanie chłopaka wprowadziło
wiele zmian w jego życiu i jego babki. Sylfida myśli tylko o znalezieniu Bramy.
Nie do końca ufa swoim opiekunom, notorycznie kłamie, aby chronić siebie i ich.
Jednak z czasem się otwiera i stopniowo ujawnia prawdę o sobie, swej
przeszłości, o Królestwie Natury. Ani ona, ani chłopak nie wiedzą, kim są, nie
znają prawdy o sobie, prawdy, która ich przytłoczy, bowiem Autumn jest
ewenementem w całej historii Duchów.
W kręgu światła
pojawił się Boreasz. (s. 262)
Na
scenie pojawia się również profesor Hamish, który ma pomóc młodym. To barwna
postać, jeśli chodzi o… stopy. Profesor posiada rozległą wiedzę o legendach,
duchach, ale spotkanie z sylfidą nieco go przerosło. Czytelnik ma okazję poznać
inne postacie fantastyczne – zazdrosną ondynę, wysłanników Duchów, Bogini-Matkę
Danuagię, wściekłego Boreasza, który za wszelką cenę chce sylfidę poddać zeeteryzowaniu.
Trudno opisać
złożoność tego świata, który istnieje równolegle, niezauważalnie dla ludzi. (s.
155)
A
jednak autorce się to udało. Stopniowo wraz z rozwojem akcji podaje kolejne
informacje o Duchach Żywiołów, których podstawowym zadaniem jest opiekowanie
się ludźmi. Wymienia ich rodzaje, możliwości i umiejętności, zadania i
obowiązki, moce, wspomina o wiążących Duchy Prawach i przysiędze oraz o Bramie.
Nie pozbawia Duchów emocji, a nawet obdarza je dużym temperamentem. Przedstawia
spójną koncepcję Królestwa Natury, jego przejrzystą organizację i hierarchię.
Z
każdym wpisem Bernarda do dziennika, z każdą stroną coraz bardziej fascynował
mnie świat stworzony w wyobraźni młodej autorki. Coraz bardziej
nieprzewidzialna i dynamiczna akcja, barwne i emocjonujące opisy zdarzeń
rozgrywające się w mojej wyobraźni, zderzenie świata realnego z duchowym,
niematerialnym oczarowały mnie. Mocno trzymałam kciuki za Autumn i Bernarda. Tylko
trudno było mi się pogodzić z jedną decyzją Violet, ale w pewnym sensie ją
rozumiałam. Napięcie i emocje towarzyszyły mi w czasie tej pasjonującej
lektury. A potem szok – wiek autorki!
Musiała wybrać.
Pomiędzy tym, czego chciała, czego pragnęła i tym, co powinna. (s. 188)
Sylfida to powieść o
świadomych wyborach, kompromisach, umowach, poszukiwaniu własnej tożsamości, własnego
szczęścia. Także o walce o siebie ze sobą i złymi myślami zakodowanymi przez
innych, o poczucie własnej wartości, odwagę cywilną, asertywność oraz o
chronienie bliskiej sercu osoby. Sylfida
to także powieść o rodzącej się przyjaźni i pierwszej miłości, na szczęście bez
ckliwości. Słowami Duchów Żywiołów autorka uświadamia ludziom popełniane przez
nich błędy w dobie cywilizacji i postępu technologicznego, choćby
nieświadomość, że ich życie jest piękne. Babcia Violet udziela wnukowi przy
różnych okazjach życiowych rad, np. o herbacie dobrej na rozpoczęcie rozmowy. A
na zakończenie ostatnie słowa Bernarda:
Musiałem ją
chronić nawet przed samą sobą.
Ponieważ
wiedziałem, że to nie koniec.
To był dopiero
początek. (s. 298)
Książka bierze
udział w wyzwaniu:
Może się skuszę, jak gdzieś wpadnie mi w oko
OdpowiedzUsuńSkuś, skuś.
UsuńMoże i ja się skuszę :)
OdpowiedzUsuńSkuś się.
UsuńMoże być interesująco!
OdpowiedzUsuńI jest! Sama się o tym przekonałam.
Usuń