piątek, 15 lutego 2019

Dezerterka z Królestwa Powietrza

Autor: Agata Julia Prosińska 
Tytuł: Sylfida
Wydawnictwo: Novae Res
Seria: Duchy Żywiołów
Tom: 1
Liczba stron: 300
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-8083-324-1



Coraz częściej sięgam po książki fantasy. Tak było z dwoma pierwszymi tomami serii Duchy ŻywiołówSylfidą i Nimfą Agaty Julii Prosińskiej. Miałam okazję je przeczytać dzięki blogerce Michalinie, która zorganizowała Book Tour.
Agata Julia Prosińska to młoda kobieta (ur. 1999 r.), mieszkająca dwa powiaty ode mnie, w Gołdapi. Już jako pięciolatka podjęła pierwsze próby literackie. Jej opowiadania Elfy McDonald przyniosły jej wygraną w konkursie „Moja pierwsza książka”. Sylfida to debiut literacki A.J. Prosińskiej, który napisała, gdy miała zaledwie piętnaście lat…, o czym dowiedziałam się pod koniec czytania powieści.
Nieodwołalnie zostałem zesłany na wygnanie do Shieldaing. (s. 12)
Głównym bohaterem jest Bernard Oaken, syn naukowców, nastolatek ubierający się na czarno i w kapturze na głowie, pechowiec, outsider, ofiara przemocy szkolnej, notorycznie podziwiająca wnętrze muszli klozetowej od środka. Cechuje go sarkazm i sardoniczne uwagi. Chłopak nie do końca kontroluje swój temperament i emocje. Czyta dużo kryminałów i powieści detektywistycznych. Sam też pisze książkę. Oprócz tego Bernard pisze dziennik, w którym skrzętnie notuje to, co wydarzyło się w czasie wakacji u nieznanej mu babci Violet we wsi Shieldaing w Szkocji, od 21 lipca do 20 sierpnia 2013 r. Wakacje zapowiadały się nieciekawie.
A wiem to dlatego, że posiadam Wzrok. (s. 41)
Apodyktyczna, oziębła i poważna babka Violet o osobliwym charakterze, uważana przez miejscowych za dziwaczkę, dla wnuka stanowi zagadkę. Jest chiromantką i widzi rzeczy ukryte. Należy do osób sensytywnych, ma Wzrok. Bernard także, ale jeszcze nieobudzony. Babka raczy wnuka pracami domowymi i opowieściami o Duchach Żywiołów – nieśmiertelnych, potężnych i mitycznych istotach, które od zarania dziejów opiekują się ludzkim światem. Twierdzi też, że jej męża porwały zazdrosne syreny. Bernard nie traktuje poważnie tych opowieści do czasu, aż w czasie burzy nad brzegiem Loch Shieldaing znajduje na plaży nieprzytomną dziewczynę.
-        Dziewczyny? Tutaj? – spytałem. – Chyba musiałaby być morsem. (s. 27)

Nie człowiekiem, tylko sylfidą – duchem powietrza, w dodatku zbiegiem, bo świadomie wystąpiła przeciwko Prawu. Przedstawia się jako Autumn Hawthorne. Od razu wpadła Bernardowi w oko – wyglądała jak nie z tego świata. Jej nienaturalnie blada cera, brak makijażu, rude włosy, szczupła sylwetka, wysoki wzrost poruszyły serce nastolatka. Rycerskie zachowanie chłopaka wprowadziło wiele zmian w jego życiu i jego babki. Sylfida myśli tylko o znalezieniu Bramy. Nie do końca ufa swoim opiekunom, notorycznie kłamie, aby chronić siebie i ich. Jednak z czasem się otwiera i stopniowo ujawnia prawdę o sobie, swej przeszłości, o Królestwie Natury. Ani ona, ani chłopak nie wiedzą, kim są, nie znają prawdy o sobie, prawdy, która ich przytłoczy, bowiem Autumn jest ewenementem w całej historii Duchów.
W kręgu światła pojawił się Boreasz. (s. 262)
Na scenie pojawia się również profesor Hamish, który ma pomóc młodym. To barwna postać, jeśli chodzi o… stopy. Profesor posiada rozległą wiedzę o legendach, duchach, ale spotkanie z sylfidą nieco go przerosło. Czytelnik ma okazję poznać inne postacie fantastyczne – zazdrosną ondynę, wysłanników Duchów, Bogini-Matkę Danuagię, wściekłego Boreasza, który za wszelką cenę chce sylfidę poddać zeeteryzowaniu.
Trudno opisać złożoność tego świata, który istnieje równolegle, niezauważalnie dla ludzi. (s. 155)
A jednak autorce się to udało. Stopniowo wraz z rozwojem akcji podaje kolejne informacje o Duchach Żywiołów, których podstawowym zadaniem jest opiekowanie się ludźmi. Wymienia ich rodzaje, możliwości i umiejętności, zadania i obowiązki, moce, wspomina o wiążących Duchy Prawach i przysiędze oraz o Bramie. Nie pozbawia Duchów emocji, a nawet obdarza je dużym temperamentem. Przedstawia spójną koncepcję Królestwa Natury, jego przejrzystą organizację i hierarchię.
Z każdym wpisem Bernarda do dziennika, z każdą stroną coraz bardziej fascynował mnie świat stworzony w wyobraźni młodej autorki. Coraz bardziej nieprzewidzialna i dynamiczna akcja, barwne i emocjonujące opisy zdarzeń rozgrywające się w mojej wyobraźni, zderzenie świata realnego z duchowym, niematerialnym oczarowały mnie. Mocno trzymałam kciuki za Autumn i Bernarda. Tylko trudno było mi się pogodzić z jedną decyzją Violet, ale w pewnym sensie ją rozumiałam. Napięcie i emocje towarzyszyły mi w czasie tej pasjonującej lektury. A potem szok – wiek autorki!
Musiała wybrać. Pomiędzy tym, czego chciała, czego pragnęła i tym, co powinna. (s. 188)
Sylfida to powieść o świadomych wyborach, kompromisach, umowach, poszukiwaniu własnej tożsamości, własnego szczęścia. Także o walce o siebie ze sobą i złymi myślami zakodowanymi przez innych, o poczucie własnej wartości, odwagę cywilną, asertywność oraz o chronienie bliskiej sercu osoby. Sylfida to także powieść o rodzącej się przyjaźni i pierwszej miłości, na szczęście bez ckliwości. Słowami Duchów Żywiołów autorka uświadamia ludziom popełniane przez nich błędy w dobie cywilizacji i postępu technologicznego, choćby nieświadomość, że ich życie jest piękne. Babcia Violet udziela wnukowi przy różnych okazjach życiowych rad, np. o herbacie dobrej na rozpoczęcie rozmowy. A na zakończenie ostatnie słowa Bernarda:
Musiałem ją chronić nawet przed samą sobą.
Ponieważ wiedziałem, że to nie koniec.
To był dopiero początek. (s. 298)

Książka bierze udział w wyzwaniu:

6 komentarzy:

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.