czwartek, 8 sierpnia 2019

Bailey powraca!


Autor: W. Bruce Cameron
Tytuł: Był sobie pies 2
Tłumaczenie: Edyta Świerczyńska
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Liczba stron: 408
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2019
ISBN: 978-83-66338-74-6





RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
Bardzo się ucieszyłam, gdy od Wydawnictwa Kobiecego dostałam propozycję zrecenzowania książki Był sobie pies 2 W. Bruce’a Camerona. Kocham psy, także te na kartach powieści, więc czym prędzej zagłębiłam się w lekturze.
Moim nowym sensem życia było opiekowanie się Clarity. Tego chciałby Ethan. To dlatego znowu byłem szczeniaczkiem. (s. 56)
Był sobie Bailey, potem wabił się Toby, Ellie. Teraz wabi się Koleżka, a przez małą wnuczkę Ethana nazywany jest Kolele. Clarity June kocha psa. Jednak matka zabiera ją do wielkiego miasta, z dala od ukochanej babci i psa. Zanim Koleżka odszedł za tęczowy most, wiedział, że będzie miał kolejną misję do wypełnienia – będzie musiał zaopiekować się Clarity, być jej ochroniarzem. Jej zapach wyczuwa po latach jako szczeniak. Teraz Bailey jest suczką Molly, a Clarity nastolatką. Są razem, ale w tajemnicy przed matką Clarity, Glorią, która nienawidzi psów. Z czasem tajemnica wychodzi na jaw. Zaczynają się problemy. To, co wyprawia Gloria, by pozbyć się Molly, w głowie się nie mieści i podlega pod paragraf. Nic dziwnego, że córka jest na nią zła i ma coraz większe problemy. U jej boku wiernie czeka Molly, jej osobisty ochroniarz i pocieszyciel. Suczka zrobi wszystko, aby jej ukochana pani, samotna i zagubiona, była szczęśliwa, spełniła swoje marzenia i odnalazła prawdziwą miłość.
Podeszła prosto do pokoiku z podwójnymi drzwiami, a kiedy się rozsunęły, weszła do środka. (…) A potem drzwi pokoiku się zasunęły. (s. 309-310)
Także i ta powieść Camerona pisana jest z perspektywy psa. To on jest narratorem, a jego postrzeganie świata ludzi jest zupełnie inne od naszego. Czasami bywa zabawnie, gdy piesek w sposób opisowy nazywa różne ludzkie rzeczy. Lubi głaski, czeka na smaczki, lecz najbardziej go cieszą słowa „grzeczna sunia”. Wykonuje komendę „nie”, choć nie zawsze ją rozumie, po prostu zrozumienie ludzi przez psa jest niemożliwe. Molly, Max, Toby sporo się nauczyli o ludziach w ciągu kolejnych wcieleń, znają wiele komend, choć ich się nie uczyli, ale nadal uczą się czegoś nowego. Stale są potrzebne ludziom w chwilach dobrych i złych. Im nie w głowie wieczna zabawa.
Psi węch jest jakieś sto tysięcy razy bardziej wyczulony od naszego. (s. 152)

Psia pomoc w wielu przypadkach okazuje się bardzo ważna właśnie dzięki ich czułemu węchowi. W schronisku, w którym Clarity odrabia prace społeczne, Andi w ramach grantu tresuje psy pod kątem wykrywania raka. Molly uczy się przypadkiem. Z kolei Toby pracuje w hospicjum. Psy niezależnie od rasy na wiele sposobów mogą pomagać ludziom, a W. Bruce Cameron pokazuje psią pomoc w swoich powieściach.
Moja dziewczynka miała kłopoty i musiałem do niej wrócić. (…) Chciałem się odrodzić. (s. 231)
Reinkarnacja we wszystkich powieściach Camerona jest pokazana jako fakt, jako „zjawisko”, które jest potrzebne, choćby z perspektywy psa, który chce być ze swoim panem i dalej mu wiernie służyć, wypełniać swoją misję. Wydawałoby się, że reinkarnacja może trwać bez końca i wierni czytelnicy i miłośnicy Bailey’a doczekają się kolejnej powieści, jednak raczej nie tym razem. Autor tak zakończyła powieść, że chce się płakać z żalu i uśmiechać ze szczęścia, mocno zagrał na uczuciach czytelnika, nie dając tym samym możliwości kontynuacji przygód Bailey’a, a przynajmniej ja takiej możliwości nie widzę.
Ethan był moim chłopcem, a Clarity była moją dziewczynką. (s. 97)
Na każdej stronie tej powieści, jak i wszystkich książek W. Bruce’a Camerona, czuć psią miłość do swojego pana, do swej pani. Opiekowanie się człowiekiem nie wynikało tylko z lojalności, ale z głębokiego przywiązania, miłości i wierności. To typowo ludzkie cechy. Gdy dodamy do tego posłuszeństwo wobec pana i oddanie mu, towarzyszenie i pilnowanie, to mamy pełen obraz psa jako przyjaciela człowieka. Najlepszego przyjaciela. Nic dziwnego, że gdy ukochany psiak odchodzi za tęczowy most, człowiek bardzo cierpi z powodu poniesionej straty, jakby stracił członka rodziny. Wiele emocji kotłuje się w tej książce. Chusteczki na pewno się przydadzą, bo ta książka porusza i wzrusza po wielokroć, bardziej niż poprzednie powieści autora.
Psy umieją celnie oceniać ludzi. (s. 198)
Jak sama Molly przyznaje, nie ufa ludziom, którzy nie lubią psów. Ja też. Nie rozumiem ludzi, którzy biorą psa np. ze schroniska, a potem, zwłaszcza latem, porzucają go w lesie, wyrzucają na drogę czy oddają do schroniska. Cameron w swoich powieściach zwraca uwagę czytelnika na problem funkcjonowania schronisk dla bezdomnych kotów i psów w Stanach Zjednoczonych. Test na agresywność to jakaś bezsensowna prowokacja służąca temu, by szybciej eliminować psy, za to pikniki adopcyjne to świetny pomysł do wykorzystania.
Wiesz, pieski to prawdziwe anioły, pomocnicy Boga. (s. 388)
I tego się trzymajmy. Był sobie pies 2 to ciepła powieść o psiej miłości do człowieka, jego wierności i oddaniu, o jego misji do spełnienia i różnorodnych możliwościach pomagania i służenia człowiekowi na co dzień. Co jest najważniejsze w życiu każdego pieska, pomerdanym życiu? Przekonajcie się sami. Gorąco polecam! Dla wszystkich psiarzy to lektura obowiązkowa.

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:

https://www.instagram.com/wydawnictwo.kobiece/

Książka bierze udział w wyzwaniu:

15 komentarzy:

  1. Książka już czeka na mojej półce. Nastawiam się na wielkie emocje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam pierwszej części, choć oba tytuły brzmią ciekawie, to chyba nie będę miała na nie czasu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham książki Camerona😀no i psy🐶
    Pozycja obowiązkowa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czytałam pierwszej części.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierwsza część bardzo mi się podobała, więc na pewno sięgnę po drugą. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przygotuj się na wielkie emocje!

      Usuń
    2. ogromne emocje zwłaszcza za każdym razem jak Bailey, Moly czy Max odchodzi

      Usuń
  6. Książka przecudowna, płakałam... Przypomniała mi jak ja się czuje po odejściu swojego przyjaciela i mam nadzieje że taki będzie koniec jak koniec książki... Warto przeczytać ale także warto mieć garść chusteczek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet więcej niż garść. Bardzo emocjonalna powieść, ja też płakałam.

      Usuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.