Tytuł:
Weź głęboki wdech
Wydawnictwo: Edipresse Książki
Liczba stron: 328
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2019
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2019
ISBN: 978-83-8164-048-0
RECENZJA
PRZEDPREMIEROWA
Zauroczyło
mnie tło najnowszej powieści Katarzyny Bulicz-Kasprzak Weź głęboki wdech. Zieleń i piękna bryła Instytutu Botaniki koją
wzrok, lecz lekki wytrzesz oczy kobiety na okładce niepokoi. I jeszcze te kilka
słów: „Komu można ufać, a kogo się bać? Świat z pozoru spokojnych botaników to nie
miejsce dla subtelnych storczyków, a dla żarłocznych rosiczek”.
Można powiedzieć,
że przez trzydzieści lat wiodłam życie uwieszonego na gałęzi leniwca: trochę
spałam, czasem coś niespiesznie przekąsiłam, czasem spotkałam innego leniwca.
(s. 140)
Michalina
Zielińska, której nazwisko idealnie pasuje do wykonywanego zawodu i miejsca
pracy (kochana onomastyka!), jest doktorem botaniki specjalizującym się w
rosiczkach. Jednakże jej charakter nie pasuje do tej owadożernej rośliny,
bardziej do pięknych storczyków, w których specjalizuje się jej mentor,
profesor Stanisław Potoczkiewicz. Zdolna, ambitna i pracowita Michalina stoi w
kolejce do botanicznej chwały, ponieważ nie umie zawalczyć o swoje i jest mało
przebojowa. Jako kobiecie trudniej jest się jej przebić w męskim świecie
badawczym. Unika kontaktów z ludźmi, woli obcować z roślinami. Nieco naiwna i
łatwowierna łatwo daje się sterować. Cóż, wychowała ją władcze kobiety, matka i
ciotka Klara – kobiety piękne, zdecydowane i przebojowe. Przypominają jej o
różnicach między nimi, wypominają wady, krytykują, traktują jak małe dziecko. Jest
jeden plus. Matka wpoiła córce swoją mantrę:
„Weź głęboki
wdech, ściągnij łopatki i staw czoło rzeczywistości”. (s. 45)
To
dobra rada, szczególnie gdy dużo zaczyna się dziać wokół Michaliny. W Instytucie
Botaniki pojawia się nowy pracownik Filip Góralczyk, specjalista od… storczyków.
Wkrótce zostają parą. Michalina promienieje ze szczęścia i przymyka oko na jego
szybszy awans. Gdy trafia jej się okazja, wyjeżdża na pół roku na badania w
malezyjskie lasy. Po powrocie zastaje inną rzeczywistość. Filip ożenił się. Atmosfera
w pracy ciężka, najlepiej wyjechać do placówki badawczej. Niebawem ginie
profesor. Od tej pory powolne tempo akcji gwałtownie przyśpiesza. Robi się
coraz bardziej niebezpiecznie, a Michalina jest w samym środku czegoś dla niej
niepojętego. Teraz naprawdę musi wziąć głęboki wdech. I to nie jeden.
A przecież
botanik to też człowiek i targają nim emocje. (s. 289)
Michalina
zaczyna działać razem ze swoim Strachliwym Ja. Ja bohaterki jest ważne i
zmienia się co rusz w zależności od sytuacji, wtedy też odpowiednio się nazywa.
Moje Histeryzujące Ja zmienia się w Moje Ambitne Ja, Moje Ironiczne Ja, czasem doradza
jej Moje Opiekuńcze Ja itd. Ja dowodzi, kieruje kobietą, uzmysławia jej to i
owo. Wygląda to tak, jakby Michalina i jej Ja były odrębnymi częściami tej
samej całości, może alter ego, albo Ja było sferą uczuć i emocji niezależną od
reszty.
Staw czoło
rzeczywistości, która nie jest cukierkowa. (s. 189)
Michalina
w coś się wplątała. Bierze kolejne głębokie wdechy. Musi być twardzielką. Stara
się ogarnąć dynamiczną rzeczywistość wokół siebie. Stara się, bo nie wie, z czyjej
strony zagraża jej niebezpieczeństwo, kto jest mordercą, komu może zaufać. Kto jest
rosiczką? A może spokojna dotąd i skromna Michalina zamieni się w żarłoczną
roślinę? Kobieta działa pod wpływem emocji. Swe postępki nie poddaje ocenie
moralnej, łamie swoje zasady, a nawet prawo w imię wyższego celu. Popełnia błędy,
które stara się naprawić. Z rzadka wytyka sobie, że trzeba było bardziej uważać
na studiach na zajęciach z logiki.
Z
czasem Moje Detektywistyczne Z Zacięciem Ja Michaliny zaczyna układać rozsypane
puzzle. Elementy zaczynają wskakiwać na swoje miejsce, lecz według mnie nie
wszystkie. Udział pewnych osób w tej zagmatwanej sprawie kryminalnej jest niespodzianką.
Autorka miała kilka ciekawych pomysłów na rozwój akcji, która miejscami może
wydać się nieco pogmatwana, lecz zakończenie potraktowała trochę po macoszemu,
na szybko, według mnie bez głównego finału. Epilog niewiele wyjaśnia, jest dość
enigmatyczny. Moim zdaniem nie wszystkie wątki zostały wyjaśnione. Weź głęboki wdech to powieść, którą
trudno mi zaliczyć jednoznacznie do kryminału lub obyczajówki.
Masz, czego
chciałaś, powiedziało Moje Wszechwiedzące, Że Tak Się To Skończy Ja. W
starciach z matką nie miałam szans. (s. 206)
Warto
bliżej przyjrzeć się matce i ciotce bohaterki. Owe „damy” cenzurowały wszystko,
co dotyczyło Michaliny, a co było ordynarne i nieeleganckie. Odwracanie kota
ogonem było na porządku dziennym. Strofowanie i wypominanie też. Wieczna wojna
na słowa i emocje. Zimny chów to mało powiedziane. Raczej lodowaty. Prawda o
tych „uroczych” kobietach zaskoczy każdego, a nawet rozbawi. Dziwi, że Michalina
wyszła na ludzi i coś w życiu osiągnęła. Autorka bardzo dobrze
scharakteryzowała główne postacie kobiece. Trochę zabrakło mi panów, zwłaszcza Mumii.
„Gdy dopada cię
przykra rzeczywistość, weź głęboki wdech, ściągnij łopatki i staw jej opór spokojem
i wysoką kulturą osobistą”. (s. 61)
Tę
radę, tę mantrę matki Michaliny zapamiętam sobie i wezmę do serca. Dlaczego? Z jednej
strony to zasada działania specjalistki od rosiczek, z drugiej to najważniejsze
przesłanie książki, a z trzeciej to po prostu dobra, życiowa rada dla każdej
czytelniczki na życiowe turbulencje i sytuacje teoretycznie bez wyjścia. Weź głęboki wdech to powieść, którą czyta
się szybko i dobrze, zwłaszcza w letni czas, kiedy zieleń wokoło. Tylko może częściej
wzrok będzie biegł w stronę doniczki ze storczykiem i głowił się nad pytaniem,
kim jest rosiczka…
Za
egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:
Książka bierze
udział w wyzwaniu:
Idealna lektura na wakacyjny relaks.
OdpowiedzUsuńTak, choć trochę drapieżna i żarłoczna. :)
UsuńNa razie czytałam tylko jedną książkę tej autorki i to daaawno temu. ;)
OdpowiedzUsuńMoja to dopiero druga. :)
UsuńJeśli będę miała okazję to na pewno przeczytam tę książkę. Lubię bowiem prozę autorki.
OdpowiedzUsuńSądzę, że okazja się nadarzy.
UsuńBrzmi ciekawie! Chyba się skuszę na tę książkę. Pozdrowienia, Monika.
OdpowiedzUsuńKuś, kuś. :)
Usuń