piątek, 2 sierpnia 2019

Niezabliźnione rany


Autor: Rana
Tytuł: Wojciech Chmielarz
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 380
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2019
ISBN: egzemplarz recenzencki





RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
Na portalu Czytam pierwszy zdobyłam egzemplarz recenzencki najnowszej powieści Wojciecha Chmielarza Rana. W trakcie lektury na CI Polsat trafiłam na drugą połowę programu Dokument specjalny: Wojciech Chmielarz: Rozmowa o zbrodni. Ot, gratka!
Będzie z tego nieszczęście. (s. 60)
W prywatnej szkole na lekcji języka polskiego córka dyrektorki Karolina otrzymuje lepszą ocenę z wypracowania, choć je ściągnęła, niż zdolna uczennica Marysia, która miała gorszy dzień. Gniewomir po raz kolejny oddał pracę w wersji rysunkowej, w dodatku z przedmiotu wychowanie seksualne. Wkrótce Maria ginie pod kołami pociągu. Jest to o tyle dziwne, że uczennica miała stypendium i zależało jej na nauce. Polonistka Ela zaczyna śledztwo na własną rękę. Wnet i ona ginie. Ginie jej ciało, choć na pewno widział je Gniewko i nowa matematyczka Klementyna.
Pani mi pomoże. Ja i pani. Dowiemy się, kto to zrobił. (s. 234)
Gniewomir doskonale wie, że nie może wrócić do domu, bo inaczej zostanie ukarany za zabicie nauczycielki, choć tego nie zrobił. Oskarżenia padają na niego, gdyż jego fascynacja seryjnymi mordercami i zbrodniami nie jest czymś normalnym. Rodzina zadowolona, że chłopak oddaje się swojej „pasji”, bo wtedy mają dziecko z głowy. Nastolatek jest nieprzystosowany społecznie, brak mu empatii, ledwo czyta, trudno mu skupić uwagę – idealna ofiara. Z pomocą zwraca się do nowej nauczycielki, starszej pani Klementyny Jastrzębskiej, kobiety na życiowym zakręcie, której los zesłał pracę w prywatnej szkole. Nastolatek zmusza ją szantażem do współpracy. Ma na nią poważnego haka! Oboje nie chcą angażować się w prywatne śledztwo wyjaśnienia dwóch śmierci, lecz z drugiej strony nie mają wyjścia. Dokąd ich to zaprowadzi?
Ta szkoła jest jak gówno zapakowane w ładne sreberko. (s. 80)

Ekskluzywna prywatna szkoła w Warszawie prowadzona przez małżeństwo skrywa wiele tajemnic, choćby fakt pozyskania budynku dla celów oświatowych. Nauczyciele też mają swoje sekrety. Prywatna szkoła to biznes, w który właściciele włożyli wiele pieniędzy i wysiłku. Klient płaci i wymaga, dlatego żadne skandale nie są potrzebne. Uczniowie mają zapewnioną „ochronę”. Dyrektorka trzyma wszystko twardą ręką. Jej decyzje personalne nikomu nie służą, zwłaszcza uczniom. Jest niestabilna emocjonalnie. Manipuluje ludźmi, mobbinguje, zmusza do wykonywania zbędnych, dodatkowych obowiązków. Pokazuje, kto tu rządzi i kto zawsze ma rację. Także mężowi. Ich kłótnie słychać w sekretariacie. Ciekawe, dlaczego starsza pani, mieszkająca niedaleko szkoły, twierdzi, że pracują w niej źli ludzie…
To się nie skończy dobrze, Karolina, po prostu nie. (s. 359)
Dwie śmierci to tylko początek. Gniewko z Klementyną prowadzą swoje śledztwo. Drugie prowadzi ojciec nastolatka, który zniknął mu z oczu, a boi się, by nie narobił innych „głupstw”. Na własną rękę także Sławek szuka swego młodszego brata, a przy okazji zauważą Karolinę. Widzi w niej ofiarę przemocy domowej, bo on sam to przechodził. Zna ten mechanizm ryjący mózg. Udziela nastolatce rad i oferuje pomoc. Dyrekcja szkoły również jest zaangażowana, choć nieco inaczej. Skomplikowane powiązania personalne i śledcze prowadzą do finału. Autor zafundował czytelnikowi scenę rodem z horroru. Czytelnik pozostaje z dylematem: czy skończyło się to dobrze, czy nie… Odwieczny problem winy i kary.
 Nie chodziło o to, że Sławek bał się ojca. To było coś głębszego, bardziej pierwotnego. (s. 380)
Kryminał momentami jest dość brutalny. Najgorzej boli postępowanie rodziców wobec dzieci. Ich rygorystyczne wychowanie, a czasem jego brak. Traktowanie dziecka jak przedmiot; jak swego adwokata w sprawie przeciwko drugiemu rodzicowi; jak zwierzątko, które od małego się tresuje, by chodziło pod dyktando pana i władcy. Czym to się może skończyć? Czym zaowocować w przyszłości? Autor ukazał mroczne i bolesne tajemnice skrywane w domach, zło, jakie jest wyrządzane dzieciom na różne sposoby i jego skutki. Przypominają mi się w tym momencie słowa pani Dulskiej: „Na to mamy cztery ściany i sufit, aby brudy swoje prać w domu i aby nikt o nich nie wiedział”. Tylko że brudy w tym przypadku to znęcanie się nad dzieckiem ukryte przed światem. Zadane rany cielesne zabliźnią się, a psychiczne…? Relacje rodziców z dziećmi opierające się na przemocy fizycznej i słownej to samo zło, a autor ukazał je w powieści w kilku odsłonach. Pamięć ludzka, podświadomość, instynkt samozachowawczy, zadawnione urazy razem stanowią bombę z opóźnionym zapłonem. Rana to przykład literackiego wybuchu takiej bomby, uśpionego zła, otwarcia zadawnionej rany.
Na uwagę zasługuje kompozycja powieści. Nie ma tu podziału na typowe rozdziały. Ta powieść to dzień z życia szkoły każdego ucznia i nauczyciela: przed szkołą, lekcje naprzemiennie z przerwami, po lekcjach.
Policja nie jest tutaj potrzebna. (s. 296)
Odniosłam wrażenie, że Wojciech Chmielarz napisał tę powieść ku przestrodze dla rodziców, by zajmowali się dziećmi w natłoku swoich dorosłych zajęć i wychowywali je, wychowali zgodnie z ogólnymi normami społecznymi, poświęcali im czas. Ta książka siedzi w głowie. Pozwól się zranić i poczuj ból.

Książka bierze udział w wyzwaniu:

8 komentarzy:

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.