sobota, 22 stycznia 2022

Dzentelmen od święta

 Autor: Melisa Bel

Tytuł: Dżentelmen od święta

Wydawnictwo: Melisa Bel

Liczba stron: 258

Oprawa: miękka

Data wydania: 2021

ISBN: 978-83-962815-2-4

 

 

 

Święta, święta i po świętach, kto dziś o nich jeszcze pamięta? Ja! A to za sprawą romansu historycznego Melisy Bel Dżentelmen od święta.

Co ma pan dokładnie na myśli, mówiąc „utrapienie”? (s. 18)

Niech Was nie zwiedzie tytuł. Od dżentelmenów w tej powieści się roi. A to za sprawą elity angielskiej. Poznajcie lorda Olivera Baltimore, trzeciego hrabiego Dartfire, starego rodu rezydującego w XV-wiecznym zamku Stanford. Wprawdzie dźwiga na sobie niewygodne brzemię, jakim jest bycie głową rodu, ale jest to najlepszy śledczy w Londynie. Lubi rozwiązywać zagadki i zawiłe sprawy, jednak teraz dostał inne zlecenie. Od własnej matki. Ma przywieźć osieroconą córkę dalekiego krewnego. Perypetii po drodze nie brakuje, gdyż panna Iliana Scott jest krnąbrna i zadziorna. Rudowłosa złośnica.

Czemu mam wrażenie, że odkąd przestąpiłem próg Stanford, otaczają mnie same tajemnice? (s. 83)

Drugi syn lady Margaret Vincent to były wojskowy, dyplomata. Przybywa do domu na wieść, że jego matka choruje. Stał się elementem spisku damy do towarzystwa, panny Teodory. Mało tego, został przez nią znokautowany świecznikiem. Kobieta od początku grudnia jest na tropie… No właśnie. W zamku straszy, a panna Teodora bawi się w detektywa. Do zabawy wplątuje Vincenta.

Ja nie prowadzę żadnej wojny. To pani ją prowadzi. (118)

Lady Margaret w grudniu bawi w gościnie. Do domu przyjeżdża na święta, lecz po drodze ulega wypadkowi. Ratuje ją markiz Gerald Munro, z którym toczy sąsiedzkie spory. Widzi w nim wroga. Kiedyś odrzuciła jego oświadczyny, a on mimo upływu lat darzy ją uczuciem. Opieka markiza nad lady nie przebiega wzorcowo. Szybko zamienia się w korepetycje…   

Wygląda na to, że to będą bardzo ciekawe święta. (s. 174)

Autorka dobrze oddaje realia XIX-wiecznej Anglii, jej mieszkańców i miejsc, zasad i konwenansów. Szkoła, w której była na pensji Iliana, kontrastuje ze średniowiecznym zamkiem Baltimorów i siedzibą Munro. Jednak znacznie lepiej jej wychodzi dostarczanie bohaterom różnych perypetii, niekoniecznie zabawnych. Największym atutem moim zdaniem są dialogi – rozmowy, sprzeczki, utarczki słowne, zabawy słowami, przekomarzania z nutą ironii i czasem z podtekstami erotycznymi. Jednak tym razem akcję osadziła w grudniu, w czasie okołoświątecznym. Całość pomalowała na biało – oprószyła śniegiem, ścięła mrozem. Nasyciła atmosferę grozą, wprowadzając wątek spirytystyczny oraz tajemnice z przeszłości. Zakończenie… nie z tego świata! Zaskakujące!

Wygląda na to, że to będą bardzo ciekawe święta. (s. 174)

Uwielbiam romanse historyczne Melisy Bel, która pisze z niebywałą lekkością, kreśląc charyzmatycznych bohaterów, wymyślając akcję pełne niespodziewanych zwrotów. Czytałabym je bez końca, przeżywała przygody i emocje, śmiała się do rozpuku z zabawnych sytuacji i niebanalnych dialogów okraszonych ironią, grą słów i ripostami. Chcę jeszcze i jeszcze. Jednak ta powieść jest wyjątkowo krótka. Można by było rozwinąć trzy wątki z dżentelmenami, zwłaszcza gdy się one połączyły. Czuję mały niedosyt.

Też mi coś. Dżentelmen od święta! (s. 254)

Olivier, Vincent i Gerald – angielscy dżentelmeni, którzy zniewalają serca nie tylko literackich dam, ale i współczesnych czytelniczek. Tacy dżentelmeni to nie tylko na święta i od święta, ale na cały rok. Romans historyczny poleca się dla relaksu, emocji, poprawy nastroju. Warto cofnąć się w czasie…

Za egzemplarz książki dziękuję autorce.

 Książka bierze udział w wyzwaniu: Pod hasłem

3 komentarze:

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.