sobota, 15 stycznia 2022

Ostatnie pięć minut

Autor: Michelle Lyons

Tytuł: Ostatnie pięć minut. Byłam świadkiem 300 egzekucji w więzieniu Huntsville

Lektor: Angelika Kurowska

Wydawnictwo: EmpikGo

Typ książki: audiobook

Rozmiar: 829,4 MB

Czas trwania: 8 h 56 m

Data wydania: 2021


Ze względu na tematykę zainteresował mnie audiobook Michelle Lyons Ostatnie pięć minut. Byłam świadkiem 300 egzekucji w więzieniu w Huntsville. Trochę się obawiałam kalibru tematyki, ale postanowiłam spróbować.

Zawsze interesowałam się przestępczością, a w Teksasie dochodzi do najprzedziwniejszych zbrodni.

Michelle Lyons była częstym gościem w Huntsville’s Walls Unit, jednym z najcięższych zakładów karnych USA. Najpierw jako dziennikarka, a zaczęła w wieku 24 lat, a potem jako rzeczniczka Departamenty Sprawiedliwości w Teksasie była świadkiem wykonywania kary śmierci. Przez ponad 10 lat obserwowała ostatnie chwile życia, egzekucje najbardziej znanych przestępców w Ameryce, których zbrodnie wstrząsnęły krajem, wysłuchiwała ich ostatnich słów. Jej zadanie polegało też na tym, by napisać artykuł o każdej egzekucji, żeby ludzie wiedzieli, jak się to odbyło. Praca niełatwa, wymagająca twardego charakteru i obiektywizmu.

„Ostatnie pięć minut” to książka otwierająca drzwi do świata dostępnego tylko dla nielicznych. Dla mnie niejednoznaczna. Mam z nią problem Z jednej strony bardzo mi się spodobała, dostarczając konkretnej wiedzy, a z drugiej mnie rozczarowała, gdyż autorka częściowo rozminęła się z tematem.

To nie źli ludzie, ale tacy, którzy popełnili błąd.

Dzięki temu reportażowi poznałam od podszewki system wykonywania kary śmierci w teksańskim więzieniu Huntsville oraz ludzi na nią skazanych. Podziwiałam tę kobietę za odwagę i rzetelność, z jaką wykonywała swoją pracę, za twardy charakter i trzymanie emocji na wodzy. W szoku byłam, gdy Michelle oglądała egzekucje, będąc w ciąży! Zdarzały się wyjątki, gdy między nią a więźniem nawiązała się nić sympatii. Nie brakowało gróźb i obelg, a pancerz grubej skóry z czasem stawał się coraz cieńszy. Jej notatki i wspomnienia poruszały we mnie głębokie pokłady empatii, gdy opowiadała o niektórych więźniach, którzy zabili pod wpływem narkotyków, alkoholu czy w przypływie ataku szału i w więzieniu w oczekiwaniu na egzekucję stali się innymi ludźmi. Lecz z drugiej strony przerażenie, gdy słuchałam o psychopatach i seryjnych mordercach. Michelle Lyons jako rzeczniczka była łączniczką z mediami – relacjonowała ucieczki, zamieszki, bunty. Przeprowadzała też wywiady ze skazańcami w celi śmierci.

To nie zabijanie, a wykonywanie egzekucji.

Michelle cytuje własne notatki – data egzekucji, nazwisko przestępcy i opis zbrodni. W mej pamięci utkwił mężczyzna, któremu w chwili śmierci popłynęła samotna łza, oraz Napoleon, który w wieku 17 lat zabił człowieka. Zadziwiało mnie, jak długo skazańcy oczekiwali w celi śmierci na wykonanie egzekucji. Ta część reportażu była prawdziwa do bólu, rzetelna, mocna, działała na wyobraźnię i wywoływała skrajne emocje. Skłoniła mnie do wielu refleksji, zwłaszcza nad istotą i sensem kary śmierci. To kara nieodwracalna, a ludzie, jak wiadomo, popełniają błędy. Także w ferowaniu ostatecznego wyroku przez teksański sąd. Rozwój kryminalistyki i badania DNA zweryfikowały niejeden wyrok. Zdziwiły mnie statystyki, ile osób w Teksasie, a ile w USA, jest za karą śmierci.

Byłam zwolenniczką kary śmierci.

Jednak wiele rzeczy mi się nie spodobało w tej książce. Autorka przedstawia w niej przebieg całej swej kariery – od czasów szkolnych, przez studia, aż do momentu, gdy zmieniła pracę, i to kilka razy. A powinna się skupić tylko na czasach „więziennych”. Denerwowały mnie jej osobiste perypetie rodzinne, którymi się dzieli, a raczej które uzewnętrznia, jakby ta książka w ogóle była dla niej formą autopsychoterapii, także po tym, w jakich okolicznościach odeszła z pracy w więzieniu i co się potem działo w jej życiu. Ponadto tytuł wskazuje na to, że to będą TYLKO jej wspomnienia, a autorka kilkukrotnie przytacza słowa swego współpracownika Larrego. Nawet opowiada o jego chorobie, śmierci i stypie! Po co? Nie mam pojęcia.

Rzecz w tym, że to po prostu moja praca.

Ostatnie pięć minut trudno jednoznacznie nazwać reportażem i zaliczyć do literatury faktu. Dla mnie to także wspomnienia autorki, jej autobiografia, a także rozliczenie się z całego życia, łącznie z dziękowaniem córce, za to że jest taka wspaniała. Ta publikacja to pozycja dla ludzi o mocnych nerwach, pragnących dowiedzieć się czegoś konkretnego na temat wykonywania kary śmierci w USA. Pozycja dla ludzi o mocnych nerwach, dająca wiele do myślenia. 

Numer akredytacji: 06/05/2020

 

2 komentarze:

  1. Czytałam już o tej książce. Pomimo wspomnianego mankamentu, mam na jej lekturę sporą ochotę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Polecę tę publikację mojej siostrze, bo ona lubi czytać różnego rodzaju reportaże.

    OdpowiedzUsuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.