Autor: Michelle Lyons
Tytuł: Ostatnie pięć minut. Byłam świadkiem 300 egzekucji w więzieniu Huntsville
Lektor: Angelika Kurowska
Wydawnictwo: EmpikGo
Typ książki: audiobook
Rozmiar: 829,4 MB
Czas trwania: 8 h 56 m
Data wydania: 2021
Ze względu na tematykę zainteresował mnie audiobook Michelle Lyons Ostatnie pięć minut. Byłam świadkiem 300 egzekucji w więzieniu w Huntsville. Trochę się obawiałam kalibru tematyki, ale postanowiłam spróbować.
Zawsze interesowałam się przestępczością, a w Teksasie dochodzi do najprzedziwniejszych zbrodni.
Michelle Lyons była częstym gościem w Huntsville’s Walls Unit, jednym z najcięższych zakładów karnych USA. Najpierw jako dziennikarka, a zaczęła w wieku 24 lat, a potem jako rzeczniczka Departamenty Sprawiedliwości w Teksasie była świadkiem wykonywania kary śmierci. Przez ponad 10 lat obserwowała ostatnie chwile życia, egzekucje najbardziej znanych przestępców w Ameryce, których zbrodnie wstrząsnęły krajem, wysłuchiwała ich ostatnich słów. Jej zadanie polegało też na tym, by napisać artykuł o każdej egzekucji, żeby ludzie wiedzieli, jak się to odbyło. Praca niełatwa, wymagająca twardego charakteru i obiektywizmu.
„Ostatnie pięć minut” to książka otwierająca drzwi do świata dostępnego tylko dla nielicznych. Dla mnie niejednoznaczna. Mam z nią problem Z jednej strony bardzo mi się spodobała, dostarczając konkretnej wiedzy, a z drugiej mnie rozczarowała, gdyż autorka częściowo rozminęła się z tematem.
To nie źli ludzie, ale tacy, którzy popełnili błąd.
Dzięki temu reportażowi poznałam od podszewki system wykonywania kary śmierci w teksańskim więzieniu Huntsville oraz ludzi na nią skazanych. Podziwiałam tę kobietę za odwagę i rzetelność, z jaką wykonywała swoją pracę, za twardy charakter i trzymanie emocji na wodzy. W szoku byłam, gdy Michelle oglądała egzekucje, będąc w ciąży! Zdarzały się wyjątki, gdy między nią a więźniem nawiązała się nić sympatii. Nie brakowało gróźb i obelg, a pancerz grubej skóry z czasem stawał się coraz cieńszy. Jej notatki i wspomnienia poruszały we mnie głębokie pokłady empatii, gdy opowiadała o niektórych więźniach, którzy zabili pod wpływem narkotyków, alkoholu czy w przypływie ataku szału i w więzieniu w oczekiwaniu na egzekucję stali się innymi ludźmi. Lecz z drugiej strony przerażenie, gdy słuchałam o psychopatach i seryjnych mordercach. Michelle Lyons jako rzeczniczka była łączniczką z mediami – relacjonowała ucieczki, zamieszki, bunty. Przeprowadzała też wywiady ze skazańcami w celi śmierci.
To nie zabijanie, a wykonywanie egzekucji.
Michelle cytuje własne notatki – data egzekucji, nazwisko przestępcy i opis zbrodni. W mej pamięci utkwił mężczyzna, któremu w chwili śmierci popłynęła samotna łza, oraz Napoleon, który w wieku 17 lat zabił człowieka. Zadziwiało mnie, jak długo skazańcy oczekiwali w celi śmierci na wykonanie egzekucji. Ta część reportażu była prawdziwa do bólu, rzetelna, mocna, działała na wyobraźnię i wywoływała skrajne emocje. Skłoniła mnie do wielu refleksji, zwłaszcza nad istotą i sensem kary śmierci. To kara nieodwracalna, a ludzie, jak wiadomo, popełniają błędy. Także w ferowaniu ostatecznego wyroku przez teksański sąd. Rozwój kryminalistyki i badania DNA zweryfikowały niejeden wyrok. Zdziwiły mnie statystyki, ile osób w Teksasie, a ile w USA, jest za karą śmierci.
Byłam zwolenniczką kary śmierci.
Jednak wiele rzeczy mi się nie spodobało w tej książce. Autorka przedstawia w niej przebieg całej swej kariery – od czasów szkolnych, przez studia, aż do momentu, gdy zmieniła pracę, i to kilka razy. A powinna się skupić tylko na czasach „więziennych”. Denerwowały mnie jej osobiste perypetie rodzinne, którymi się dzieli, a raczej które uzewnętrznia, jakby ta książka w ogóle była dla niej formą autopsychoterapii, także po tym, w jakich okolicznościach odeszła z pracy w więzieniu i co się potem działo w jej życiu. Ponadto tytuł wskazuje na to, że to będą TYLKO jej wspomnienia, a autorka kilkukrotnie przytacza słowa swego współpracownika Larrego. Nawet opowiada o jego chorobie, śmierci i stypie! Po co? Nie mam pojęcia.
Rzecz w tym, że to po prostu moja praca.
Ostatnie pięć minut trudno jednoznacznie nazwać reportażem i zaliczyć do literatury faktu. Dla mnie to także wspomnienia autorki, jej autobiografia, a także rozliczenie się z całego życia, łącznie z dziękowaniem córce, za to że jest taka wspaniała. Ta publikacja to pozycja dla ludzi o mocnych nerwach, pragnących dowiedzieć się czegoś konkretnego na temat wykonywania kary śmierci w USA. Pozycja dla ludzi o mocnych nerwach, dająca wiele do myślenia.
Numer akredytacji: 06/05/2020
Czytałam już o tej książce. Pomimo wspomnianego mankamentu, mam na jej lekturę sporą ochotę.
OdpowiedzUsuńPolecę tę publikację mojej siostrze, bo ona lubi czytać różnego rodzaju reportaże.
OdpowiedzUsuń