wtorek, 18 stycznia 2022

Tylko tam

Autor: Marta Bielawska

Tytuł: Tylko tam

Wydawnictwo: EmpikGo

Liczba stron: 202
Typ książki: e-book

Format: epub

Rozmiar: 1,1 MB

Data wydania: 2021

 

 

Po kilku ciężkich gatunkowo i tematycznie publikacjach sięgnęłam po lżejszy kaliber, a mianowicie po Tylko tam Marty Bielawskiej.

Przyjechała tu, by znaleźć rozwiązanie swoich problemów, a nie dokładać sobie nowych.

Amelia nakrywa męża na zdradzie z jej wspólniczką w kancelarii prawnej. W biegu się pakuje i wyjeżdża z Warszawy. Zatrzymuje się u przyjaciółki Zuzy. Schowana w małym pensjonacie Dębówka na Suwalszczyźnie dochodzi do siebie. Pobyt zakłóca jej obecność gburowatego Sebastiana, który nie radzi sobie z traumą po powrocie z Iraku. Dwoje poranionych przez życie ludzi pcha ku sobie przeznaczenie.

To dobre miejsce, żeby zebrać myśli, zastanowić się co dalej.

Przeniosłam się na Suwalszczyznę skąpaną w jesiennych deszczach, otuloną wiatrami. Podziwiałam widoki. Opisy przyrody i gospodarstwa agroturystycznego Dębówka we wsi Szawiany zapraszają czytelnika w gościnne progi. Tu czas płynie wolniej, a troski ulatują. Autorka kusi tym miejscem, zaprasza do jego odkrycia. Odpoczynek gwarantowany. Nie powiem, zrelaksowałam się, ale bardzo krótko ze względu na objętość książki i błędy, niedopracowanie. Niby się nie wgłębiałam w akcję, pozwoliłam się jej nieść, lecz czasami mnie coś irytowało. Autorka ma lekki styl, ale nie ze wszystkim sobie dobrze poradziła. Na pewno docenia wartości, jakimi jest rodzina i przyjaźń.

Ja też muszę coś zmienić.

Co mnie zdziwiło? Ano to, że Amelia i Zuza, przyjaciółki od dzieciństwa, od dziesięciu lat ze sobą nie utrzymują kontaktu. Są skłócone. I nagle… jedna jedzie do drugiej leczyć złamane serce, szukać schronienia od problemów. Kilka razy coś mi nie zagrało z czasem rozgrywanych wydarzeń. Wszystko jest bardzo oszczędne – dialogi, opisy, wydarzenia, jakby Marta Bielawska bała się rozpisać. Kilka wątków było niedokończonych, urwanych. Zakończenie to dla mnie wielkie rozczarowanie. Nie rozumiem, dlaczego autorka tak rozwiązała akcję. Na pewno nim zaskoczyła nie tylko mnie, ale na minus.

Inna rzecz to „relaksing” Tośka, chłopaka Zuzy. To taki wiejski chłopek roztropek, który bywa zabawny. Jedna jego akcja rozłożyła mnie ze śmiechu na łopatki. Tosiek lubi sobie zapalić zioło – taki chillout. Zachęca do tego kobiety. I tak kilka razy, aż mnie to zaczęło mierzić. Kolejny męski nietypowy bohater to Andrzej, ojciec Zuzy. O przepraszam, Andrzejek, choć ma już 55 lat. Mężczyzna po amputacji nogi nie wychodzi z pokoju, pogrążył się w depresji. Stał się cud po jednej rozmowie z Sebastianem. Jedyny męski bohater dobrze dopracowany i scharakteryzowany to mąż Amelii. Działał na mnie jak płachta na byka z tą swoją wielkomiejskością, bogactwem, pozycją i poczuciem władzy nad kobietą.

Oboje jesteśmy tu jak wyrwani z kontekstu.

Główni bohaterowie życie podporządkowali pracy, a gdy im się świat zawalił, uciekają przed prawdziwymi problemami. Mają swoje tajemnice. Sebastian to mruk. Niewiele dowiedziałam się o jego przeszłości i traumie. Autorka tylko zasygnalizowała problem. Pozwala bohaterowi uciekać do lasu, gdy dopadają go demony. Amelia na początku pobytu w Dębówce bawiła mnie swymi wielkomiejskimi stylizacjami w wiejskim anturażu. Boki zrywałam ze śmiechu. Kilka razy udało się autorce mnie rozbawić, w czym miała też udział Zuza i jej cięty język. Jednak dziwiły mnie reakcje Amelii na widok Sebastiana. Czepiała się go bez powodu i wymyślała farmazony jak typowa blondynka, choć jako prawniczka jest osobą logiczną. Irytowała mnie. Między dwojgiem poranionych ludzi, żyjącym w zawieszeniu i nieumiejącym ruszyć dalej, nagle budzi się uczucie. Romans? Czemu nie! W końcu są dorośli, choć zachowują się jak nieopierzeni nastolatkowie. Zabrakło mi uczucia, emocji, motyli w brzuchu, głębi psychologicznej w kreowaniu postaci.

Tylko tam zaczyna się ciekawie, choć bardzo stereotypowo. Książka miała potencjał stać się nietuzinkowym romansem, jednak mimo kilku interesujących i zabawnych rozwiązań fabularnych, z czasem stała się dla mnie coraz bardziej irytująca i traciła w moich oczach. Tylko tam to krótki, schematyczny romans z nieschematycznym zakończeniem, osadzony w jesiennej aurze w malowniczym zakątku Polski, napisany lekko i przyjemnie, aczkolwiek niepozbawiony wielu różnych błędów i nieścisłości. Na pewno zaprasza na Suwalszczyznę.

Numer akredytacji: 06/05/2020

 

3 komentarze:

  1. Szkoda, że z czasem książka traciła na atrakcyjności. Jej okładka bardzo mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda zmarnowanego potencjału książki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zastanawiam się nad tym tytułem!

    OdpowiedzUsuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.