Autor: Jennifer L. Armentrout
Tytuł: Obsydian
Tłumaczenie:
Sylwia
Chojnacka
Wydawnictwo: Filia
Seria: Lux
Tom: 2
Liczba stron: 522
Oprawa: miękka
Data wydania: 2014
Oprawa: miękka
Data wydania: 2014
ISBN: 978-83-7988-219-9
Seria fantastyczna dla młodzieży Lux podbiła me serce pierwszym tomem Obsydian. Na drugi tom Onyks
musiałam trochę poczekać, ale i on zagościł w mym domu. Pierwsze 2 rozdziały
drugiego tomu poznałam już z tomu pierwszego. Teraz je sobie odświeżyłam, a
dalej… dalej byłam co i rusz zaskakiwana.
Uczucie między Katy i Daemonem kwitnie, o ile można
tak nazwać wyładowania dużych dawek hormonów i wojen słownych między nimi
okraszonych irytacją i fascynacją, także pocałunkami. Ale teraz jest nieco
inaczej, bardziej intensywnie. Katy wciąż wypiera drzemiących w niej uczuć do
sąsiada, a ten zakłada się z nią o przyznanie się do nich. Kosmita ma zmienny
charakter. Z sarkastycznego, niegrzecznego i wkurzającego Daemona zamienia się
w miłego, czułego, zabawnego i rozsądnego, lecz i ta odsłona chłopaka miewa
głupie pomysły. Katy sama przed sobą przyznaje:
Rozumiem
książki. Nie rozumiem chłopaków – zwłaszcza tych kosmicznych. (s. 134)
Po uzdrowieniu na Katy pozostał znak…
To po prostu
rodzaj osadu, który przylega do ludzi i rozświetla ich jak bożonarodzeniową
choinkę, a potem staje się celem dla rasy złych kosmitów. (s. 8)
Nie wiadomo, czy to po uzdrowieniu przez Daemona, czy
po ataku Arumianina Barucka Katy posiadła pewne moce. A że nie potrafi ich
kontrolować, to pozostawia po sobie małe demolki. Okazuje się, że bliższy
kontakt z Luskajninem zmienia człowieka, zmienia jego kod DNA. Katy stała się
mutantką, hybrydą. Mało tego, takich ludzi jak Katy wcale nie jest tak mało…
Tych dwoje łączy tajemnicza więź. Dziewczyna po
mrowieniu szyi wyczuwa zbliżającego się Daemona. Ten jej nie śledzi, ma tylko
na nią oko. W dodatku w szkole pojawia się nowy uczeń – Black, surfer z Santa
Monica. Zbliża się on do Katy, coraz częściej przebywa w jej towarzystwie,
spotyka się z nią, a nawet trenuje z nią jej nowe umiejętności, co wybitnie
działa na nerwy kosmicie. W dodatku Departament Obrony (DOD) wciąż ma oko na
Luksjan i ludzi z nimi związanych. Okazuje się, że agenci mają wyższe cele niż
zwykła obserwacja i kontrola kosmitów. Cele bardziej ambitne i drastyczne, bo DOD
wcale nie jest tak pokojowo nastawiony, w przeszłości nawet eliminował Luksjan
sprawiających kłopoty.
Nie wiadomo, kto kim jest; kto mówi prawdę, a kto
kłamie; komu można zaufać; co się tak naprawdę dzieje w Petersburgu i
okolicach. A Daemon wciąż próbuje dociec prawdy o swoim bracie Dawsonie…
Onyks jest lepszy pod każdym względem od Obsydianu, w którym autorka bardziej
skupiła się na kreacji głównych bohaterów niż na perypetiach ludzko-kosmicznych.
W drugim tomie jest więcej akcji i dramatycznych jej zwrotów. Autorka
zaskakiwała mnie pomysłami na rozwój wydarzeń, plątaniem wątków i ich
rozwiązywaniem. Mimo że nie jestem zwolenniczką fantastyki, to świat przestaje
dla mnie istnieć, gdy czytam o… kosmitach z serii Lux. W tym tomie zostają odkryte kolejne karty o Luksjanach,
Arumianach, DOD, a jeszcze dochodzi kwestia mutantów.
Katy i Daemon nieco dojrzalsi, ale wciąż są młodzieżą.
Język dziewczyny już mnie tak nie drażnił, choć „wow” kilka razy się pojawiło. I
niestety kilka razy „Mi się…”. Dialogi są żywe, czuć w nich charakterki obojga
bohaterów. Plastyczne opisy różnych scen sprawiają, że wyobraźnia działa na
wysokich obrotach. Niesamowity, urzekający klimat.
Wątek miłosny w tym tomie ma kilka odsłon. Poza
głównymi bohaterami, którzy walczą o miłość, uczucie rozwija się między
kosmitami Dee i Adamem oraz między matką Katy a doktorem. Miłość w oczach matki
przywołuje wspomnienia o ojcu dziewczyny. W scenach dramatycznych przerażenie
miesza się z niecierpliwością i nadzieją. Pojawia się też rozpacz i smutek po
stracie bliskiej sercu osoby, zaś przyjaźń pokazuje prawdziwe oblicze. Mała
karuzela uczuć z kilkoma, kilkunastoma dawkami wyrzutu adrenaliny do krwi
gwarantowana.
Tytuł zostaje wyjaśniony dopiero pod koniec powieści,
a samo zakończenie stawia pytania – jak?, skąd?, co dalej? Na te pytania
odpowiedzi znajdę zapewne w trzecim tomie. W drugim, na końcu w „Materiałach
dodatkowych” została zamieszczona na szczęście tylko 1 scena z perspektywy
Daemona, ponoć nasza ulubiona… Nie wiem, po co ona. W dodatku literówka z
kosmity zrobiła kosmitkę.
Onyks przykuwa uwagę tak bardzo, że nie można się od niego
oderwać, zaś słowa: „Jeszcze jeden rozdział i kończę” powtarza się jak mantrę.
Nie wiem, co seria Lux ma w sobie.
Wiem, że ja przepadłam z kretesem!
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Pierwszy tom bardzo mi się spodobał, dlatego mam w planach kolejne części serii.
OdpowiedzUsuńje też jestem świeżo po lekturze, niebawem u mnie moja opina :) Słyszałam nawet plotki (a może prawdę) o ekranizacji pierwszej części serii Lux.
OdpowiedzUsuńTo ja tych plotek jeszcze nie słyszałam....
UsuńKolejna, ciekawa seria. Szkoda, że doba nie ma więcej godzin!
OdpowiedzUsuńTeż nad tym ubolewam!
UsuńFantastyka to nie jest mój ulubiony gatunek, prawie w ogóle go nie czytuję; ale jeśli 1 tom wpadłby kiedyś w moje ręce to dam mu szansę :))
OdpowiedzUsuńJa też za fantastyką nie przepadam, ale... wszystko zależy od historii i umiejętności jej sprzedania czytelnikowi.
Usuń