Wydawnictwo: Czwarta Strona
Cykl: Nie zmienił się tylko blond
Seria: Seria z babeczką
Tom: 2
Liczba stron: 376
Oprawa: miękka
Data wydania: 2016
Oprawa: miękka
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-7976-355-9
Trzymaj się od
tej dziewuchy lepiej z daleka. Z ich rodziną od zawsze były same kłopoty…. (s.
108)
Nie
ma to jak być naznaczoną przez los, a co gorsza przez mieszkańców wsi. Na
przykład przez mieszkańców wsi Sosenki, znanych z powieści Nie zmienił się tylko blond Agaty Przybyłek. Iwonka wyprowadziła
się na swoje z dziećmi, więc jej matka Halina została sama. Sama to znaczy z
mężem Henrykiem i gospodynią Michaliną. Ale życie nie lubi próżni. Wkrótce w
domu pani Haliny znów będzie gwarno, ale to już w powieści Nieszczęścia chodzą stadami.
Czarno ten
przyjazd widzę, oj czarno! (s. 25)
Pani
Halina wpadła w depresję, co się odbija na całej wsi. Nawet ziółka nie
pomagają. Ale wiadomość z Londynu stawia ją na nogi i dodaje energii aż w
nadmiarze. Po kilku latach pobytu w Wielkiej Brytanii wraca do Polski jej
chrześnica Martusia od Czeremchów wraz z kilkuletnią córką Marysią.
Dzieci mieć nie
grzech! (s. 21)
Okazuje
się, że jest jeszcze trzecia osoba. To 3-miesięczny Krzyś. Ładny niemowlak,
ale… czarny! Pani Halina wpada….w czarną rozpacz. Od tej pory robi wszystko,
aby nikt we wsi nie zobaczył chłopca, a nawet nie dowiedział się o jego
istnieniu. W ten sposób chce chronić swoich gości przed gadaniem we wsi. Mało
tego – robi wszystko, aby Martusia jak najszybciej wyprowadziła się z jej domu.
Dziecko jak
dziecko. Kochać je trzeba i już, nieważne, czy ono czarne, czy zielone.
(s. 86)
Dla
pana Henryka kolor skóry Krzysia nie stanowi problemu, ale dla jego żony
wielki, dlatego każe usunąć z domu „luksusy”. Wszyscy domownicy podporządkują
się temu rozkazowi bez szemrania. Cierpi nie tylko Martusia i jej dzieci, ale
także domownicy, gdy co wieczór pani Halina wyłącza prąd. Ponadto wyjątkowo dba
o zdrowe odżywianie chrześnicy i serwuje jej zdrowe i proste jedzenie, a to
znaczy jedno – głodzi ją. Ciotka wymyśla wciąż nowe atrakcje dla chrześnicy, a
to tylko początek serwowanych przez nią rewelacji!
Zawsze w życiu
starała się płynąć pod prąd. Nie cofała się nawet na moment, ale pobyt w
Sosenkach był jej osobistą terapią, podczas której, żeby pójść na przód,
musiała na chwilę wejść do wody i dać się porwać nurtowi. Chociaż na chwilę
wrócić do przeszłości. (s. 195)
Martusia
przywykła być twarda, ale w Sosenkach pozostawiła za sobą tragiczne
dzieciństwo. Uciekła od niego w świat. Teraz młoda kobieta musi zmierzyć się z
przeszłością. Dochodzi do wniosku:
Myślę, że każdy
z nas ma sprawę, której mimo upływu lat nie przebolał. Mimo że się z nią
pogodziłam, nie umiem tego zrozumieć. (s. 192)
Wspomnienia
i pogodzenie się z przeszłością to jedno, a współczesne życie wymaga bycia i
działania. Martusia nie tylko zajmuje się dziećmi, ale i wykonuje rozkazy
ciotki. Początkowo bez szemrania, a z czasem z szemraniem. A że jest piękną
kobietą i wyróżnia się na tle społeczności Sosenek, to wokół niej zaczynają się
kręcić mężczyźni. To takie kawaliry, że hej! Tylko przebierać i wybierać!
Szczególnie jeden powala na kolana swą prezencją i sposobem oświadczyn. Takiej
osobowości we wsi nie może zabraknąć. Ino ławeczka musi być. Sęk w tym, że
Martusia miała pewną słabość – pakowała się w nieprzemyślane związki.
Powieść
jest tal lekko napisana, że książka nie tylko sama się czyta, ale zaczyna żyć
swoim życiem przed oczami czytelnika. Ciekawie i realistycznie wykreowana
postacie, dynamiczna akcja z różnymi zwrotami, szczególnie nieszczęśliwymi w
przypadku Marty, komizm w każdej postaci, zwłaszcza sytuacyjny i słowny, język
prosty, a zarazem zróżnicowany, a do tego plastyczne opisy i obraz
funkcjonowania wielopokoleniowej rodziny pod rządami władczej pani Haliny to
wszystko tworzy barwny świat przedstawiony, który chce się obserwować z pewnej
odległości.
W dwudziestym
pierwszym wieku panna z dzieckiem to już nie taki wielki skandal… (s. 68)
Wokół jej
rodziny od wieków same nieszczęścia! (s. 24)
Autorka
w swej powieści porusza kilka ważnych problemów. Bycie samotną matką to
niełatwe zadanie, tym bardziej, gdy się żyje w strachu przed byłym. Przemoc fizyczna
ekspartnera czy psychiczna w wykonaniu ciotki Haliny to problemy wciąż aktualne.
Nie mniej ważny było rozliczenie się z przeszłością i z traumatycznymi
wydarzeniami sprzed lat. Stara chata babci bohaterki stała się tego symbolem. Ciekawa
postacią jest zielarka i ukazanie leczenia ziołami, które pomogą na wszystkie
dolegliwości, skoro we wsi przyjmuje konował. Do tego wróżenie z fusów. Nie
mogło zabraknąć wątku miłosnego Martusi, który autorka poprowadziła trzema
krętymi ścieżkami. I przyjaźń damsko-męska…
Nikt jeszcze z
jego żoną nie wygrał. (s. 163) – pan Henryk.
Najbardziej
jednak uwiódł mnie język. Wypowiedzi pani Haliny rozkładały mnie na łopatki,
jej pomysły zresztą też. Ta kobieta tak umiała operować słowami, że za każdym
razem musiała wyjść na swoje. Racja musiała być przecież po jej stronie. Zaś
Marta też miała gadane. Nie bała się ciotki i potrafiła jej dopiec słowami,
zrobić przytyk czy odpyskować. Dialogi między nimi to mały majstersztyk.
Na
koniec minusy. Jak mnie denerwowało zdrobnienie imienia bohaterki – Martusia!
Rozumiem, że to celowy zabieg autorki, ale nie lubię, jak ktoś martusiuje,
przynajmniej mnie. Zabrakło mi ukazania jednego z ważniejszych momentów – jak
mały Krzyś oddycha świeżym powietrzem i poznaje mieszkańców wsi. Krążenie
plotek mogłoby być szerzej ukazane, zebrania koła gospodyń mi zabrakło. I coś
nie tak z topografią – nie do końca mi pasują odległości do domu Iwony, do domu
dyrektora, do miasta. A taka zima, jak opisana w powieści, czasami jeszcze się
zdarza na Mazurach.
Nieszczęścia
chodzą stadami
to niby lektura dla relaksu, jednak poruszone w niej zostały pewne problem,
zagadnienia, nad którymi warto się na chwilę zatrzymać i podumać. Oczywiście
między momentami, gdy czytelnik się śmieje.
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Nie wiem, jakim cudem udało mi się jeszcze nie trafić na twórczość Agaty Przybyłek. Mam nadzieję, że w końcu to zmienię. :)
OdpowiedzUsuńJa też mam nadzieję ;)
UsuńLubię od czasu do czasu zajrzeć do takiej lekkiej powieści.
OdpowiedzUsuńDla relaksu :)
UsuńŚwietnie się bawiłam podczas lektury tej książki! :)
OdpowiedzUsuńJa też!
UsuńBardzo lubię tę serię.
OdpowiedzUsuńWcale C się nie dziwię!
UsuńDobrze się bawiłam przy tej książce.
OdpowiedzUsuńDomyślam się ;)
UsuńWszyscy polecają ostatnio książki Pani Agaty, a ja jak narazie mam jakąś blokadę po Nie zmienił się tylko blond. :/
OdpowiedzUsuńDwa kolejne tomy tej serii są naprawdę lepsze i śmieszniejsze. Daj im szansę :)
Usuń