A ja wychodzę z założenia, że nie ma co kogokolwiek zmuszać. Kiedyś chciałam naprawiać świat, kupowałam książki w prezencie - leżały potem nawet nieotwarte, albo polecałam moje ukochane powieści, żeby potem się dowiedzieć, że "słabe to, ale ostatnio w telewizji widziałam..." No, oszczędzam sobie nerwów, czytam dla siebie, dyskutuję o tym z tymi, którzy też mają taką pasję, a na innych szkoda mi czasu ;) Pozdrawiam, Ewelina z Gry w Bibliotece
Ha ha ten ustawowy zakaz mnie rozbawił.
OdpowiedzUsuńZakazany owoc lepiej smakuje... ponoć! ;)
UsuńA ja wychodzę z założenia, że nie ma co kogokolwiek zmuszać. Kiedyś chciałam naprawiać świat, kupowałam książki w prezencie - leżały potem nawet nieotwarte, albo polecałam moje ukochane powieści, żeby potem się dowiedzieć, że "słabe to, ale ostatnio w telewizji widziałam..." No, oszczędzam sobie nerwów, czytam dla siebie, dyskutuję o tym z tymi, którzy też mają taką pasję, a na innych szkoda mi czasu ;) Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńEwelina z Gry w Bibliotece
I słusznie. Ja książki daję tym, którzy na pewno czytają. Trudniej z o(d)pornym chrześniakiem...
UsuńTeż jestem w nastroju do czytania, el cóż - muszę poczekać do wieczora. :)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze w autobusie czytam, gdy jadę do pracy lub z niej wracam.
UsuńNie ma co ludzi zmuszać, niech sobie będą ubodzy intelektualnie z wyboru.
OdpowiedzUsuńTeż racja, to ich życie.
Usuń