poniedziałek, 12 marca 2018

Znajoma twarz



Autor: Renata Kosin
Tytuł: Jedwabne rękawiczki
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 400
Oprawa: miękka
Data wydania: 2018
ISBN: 978-83-8075-377-8




Laura wiedzie spokojne życie na ostatnim piętrze przedwojennej warszawskiej kamienicy, gdzie mieszka wraz mężem i córkami. Czuje się tam szczęśliwa i bezpieczna, do czasu, gdy znajduje na podłodze salonu amarantowy koralik ze strzępkiem srebrnej nici. Intuicja podpowiada jej, że jest on ważny, podobnie jak zdjęcie dziewczynki z lalką ukryte za obwolutą starego albumu, listy wypchane strzępkami znalezionych pod podłogą papierzysk oraz jedwabna rękawiczka z wyhaftowanym tajemniczym symbolem. Chęć wyjaśnienia tajemnicy zaprowadzi Laurę do maleńkiego francuskiego miasteczka i domu z zamkniętymi okiennicami. Wewnątrz czekają na nią zarówno odpowiedzi, jak i nowe pytania.

Pomiędzy bezwartościowymi szpargałami tkwiła cienka jedwabna rękawiczka. (s. 17)
Przyszła pora i na najnowszą powieść Renaty Kosin – Jedwabne rękawiczki. Gdy zaczęłam czytać, szybko przeniosłam się do świata wykreowanego przez autorkę, do Warszawy, Jedwabnego, Bujan oraz do Francji. I na jakiś czas tam zagościłam. Krótki czas, bo tak mnie wciągnęły polsko-francuskie wydarzenia. Nie będę wprowadzać czytelnika w akcję, gdyż jest ona zbyt złożona, zbyt rozgałęziona i pełna różnych rzeczy, detali. Musi wystarczyć blurb, bo inaczej bym musiała spojlerować.
Przyjazd do Jedwabnego spowodował, że wspomnienia wróciły. Dziecięce koszmary znów panoszyły się w głowie dorosłej już kobiety. (s. 69)
Laura musi załatwić ostatecznie sprawy związane ze sprzedażą starego domu rodzinnego w Jedwabnem. Jednak zamiast zbliżyć się do ich rozwiązania, to one się coraz bardziej gmatwają. Pojawiają się nowe znaleziska, nowe fakty, nowe komplikacje, a Laura tak bardzo nie lubi swego rodzinnego domu, wręcz go nienawidzi. Ciotka Helena próbuje jej pomóc, ale czy na pewno próbuje, a nie przeszkadza? Tajemnice rodzinne, zagadki z przeszłości, zatajane informacje, kłamstwa to wszystko się kotłuje w głowie bohaterki. Dochodzi ona do wniosku, że ma tego dość. I tu ja się buntowałam przeciwko postawie Laury, bo na jej miejscu bardzo bym chciała wiedzieć, co takie wydarzyło się w mej rodzinie na przestrzeni wielu lat. irytowało mnie jej podejście do genealogii rodzinnej, choć rozumiałam jej niechęć do starych domów.
Wszystko zamiast się wyjaśniać, gmatwało się coraz bardziej. (s. 157)

Prawda wiedzie Laurę nie tylko po polskich drogach, prowadzi ją także do Francji do rodziny Berthier. I o ile to możliwe, a możliwe – sprawy jeszcze bardziej się komplikują, a bohaterka zmienia swoje stanowisko w sprawach rodzinnych.
Dlatego poznana wreszcie prawda z pewnością pociągnie za sobą konsekwencje. (s. 212)
Prawda kroczy krętymi ścieżkami. Autorka snując swoją intrygę i gmatwając losy przodków Laury wykorzystała chyba wszystkie możliwe opcje. Czego tu nie ma? Od rękawiczek i koralika, przez stare papiery, kabalistyczne drzewo życia, dziwne tańce, lalkę, jadeit – święty kamień mistyków, masonów, Żydów i ich pogromu w stodole w Jedwabnem, Zakon Złotego Brzasku, dziwne tańce, stare listy, motyw motyla do sił zła i mistycznego gruczołu – szyszynki! A i tak zapewne wszystkiego nie wymieniłam. Jednakże całość jest spójna i logicznie ze sobą powiązana, na ile to możliwe, biorąc pod uwagę niektóre z poruszanych aspektów, które wydają się być skrajnie od siebie dalekie. Widać merytoryczne przygotowanie autorki, co się chwali. Zaskakuje również czytelnika zakończeniem powieści, bo osobiście się takowego nie spodziewałam.
Większość spraw zostało wyjaśnionych, ale wciąż tlił się w niej dziwny niepokój. (s. 249)
Niepokój tli się w bohaterce cały czas. Zresztą nie tylko w niej. W innych bohaterach również, ale to już z innych powodów. Ów niepokój przenosi się na czytelnika i wzmaga jego ciekawość, jak potoczą się dalsze wydarzenia. Emocji w książce nie brak i tych pozytywnych, i tych negatywnych. Udzielają się one czytelnikowi, bowiem plastyczny język autorki potrafi zagrać również na emocjach czytelnika, nie tylko poruszyć jego wyobraźnię.
Przypominam, że Jedwabne to szczególne miejsce, jeśli chodzi o kwestię żydowską. (s. 48)
Renata Kosin nie ucieka od Jedwabnego. To jej miejscowość rodzinna. Tu się urodziła i wychowała i tu w połowie osadziła akcję swej ostatniej powieści. W „Słowie od autorki” sama podkreśla autentyczność pewnych wydarzeń historycznych, realnie istniejących miejsc czy rzeczywistych nazwisk, bo od tego po prostu nie ucieknie, jednak cała otoczka to tylko bujna wyobraźnia autorki i świat fikcji literackiej. Zagmatwany świat, w którym przeszłość, od której się nie ucieknie, rzuca się cieniem na teraźniejszość.
Jedwabne rękawiczki Renaty Kosin to obyczajówka wypełniona po brzegi rodzinnymi tajemnicami, emocjami i ludzką ciekawością, z elementami sensacji i mistycyzmu oprawiona w piękną i symboliczną okładkę.

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

12 komentarzy:

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.