Tytuł:
Szwindel
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 400
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2019
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2019
ISBN: 978-83-66140-65-3
Rybka
połknęła haczyk! O tutaj! I ja też!
Dałam się skusić, zwabić na przynętę jak owa rybka i połknęłam haczyk. Dzięki
temu na portalu Czytam Pierwszy
zdobyłam książkę Jakuba Ćwieka Szwindel.
Połknęłam też książkę.
„Już” znaczyło,
że właściwie się wszystko się wykonało. Zły człowiek został ukarany. (s. 48)
Akcja
zaczyna się dość niewinnie. Niejaki Pychel wchodzi do restauracji i zamawia
kawę. Miła obsługa, ładna kelnerka, aplikacja restauracji, oferowane zniżki i
klient zostaje okradziony w bardzo prosty sposób przez zorganizowaną grupę
oszustów. Smartfony ułatwiają, ale i komplikują życie, także literackim
bohaterom, a podmiana terminala jest prosta. Zanim bohater się spostrzegł, że
jego kawa była niebotycznie droga, minęło kilka godzin. Kilka następnych
spędził na policji, składając wyjaśnienia podkomisarzowi Markowi Skowrońskiemu.
Ten policjant z wydziału kryminalnego T wariat na punkcie oszustw, cięty i
zapiekły. To dobrze. Czy na pewno?
Oszust, w
pewnych kręgach legendarny jak Janosik albo Kwinto. (s. 59)
W
hospicjum zmarł jeden z przywódców legendarnej grupy oszustów. Syna opuścił
dawno temu, lecz teraz chce niejako wynagrodzić mu przeszłość. Mikołaj Otyś
otrzymuje w spadku specjalny zeszyt, informacje, pieniądze i obietnicę fortuny.
Młodemu mężczyźnie przyda się zastrzyk gotówki, dlatego kontaktuje się z byłym
wspólnikiem ojca i jego wciąż aktywną grupą, mistrzami przekrętu. Spory
zastrzyk gotówki ma wszystkim zapełnić portfele w bardzo krótkim czasie. Taka
życiowa okazja rzadko się trafia. Przygotowania idą pełną parą. To dopiero
będzie szwindel! Tylko… kto komu zrobi przekręt?
To był ładny
numer, kochani. (s. 381)
Czy
taki ładny, nie do końca jestem przekonana. Czasem ciężko czytało mi się
niektóre fragmenty, niektóre opisy można by było pominąć. Mowa o szwindlu
pojawia się dopiero w połowie książki, a w finale coś mi zgrzytało. Nie do
końca zrozumiałam, jaką rolę tak naprawdę pełnił Skowron, jakie były pobudki
jego działania. Ogólnie podziwiałam szulerów w akcji. Oszust to świetny aktor, umiejący
odegrać każdą rolę i znaleźć się w każdej sytuacji, zwłaszcza tej
niespodziewanej. Autor zwraca na ten aspekt baczną uwagę: bohaterowie analizują
swoje „role”, udzielają cennych rad, ćwiczą pod okiem fachowca. W małym palcu
mają wiedzę o oszustach, takich jak: Bosco i Houdin, znają klasyczne numery z
filmów, choćby z Vabank Juliusza
Machulskiego, do których autor celowo nawiązuje. Dobra pamięć jest w cenie, niepamięć
też. Prawdziwa tożsamość szulerów? Marcin, Ania, Marta, Justyna, Bartek – to
tylko imiona, bo oni nie istnieją, a jeśli już, to jako pionki w grze. Kreacja
bohaterów jest na plus. Ogólnie czuję pewien niedosyt.
Ale czy nie jest
tak, że dajemy się oszukiwać każdego dnia? Politycy, sprzedawcy w sklepach z
fałszywymi wyprzedażami, dostarczyciele usług. Gdyby pan tylko zliczył te
wszystkie małe przekręty i naciągnięcia, zdziwiłby się, o jakich kwotach
mówimy. (s. 197)
Czyżby
Polska oszustwem stała? Nie powiem, coś w tym jest. Jakieś ziarn(k)o prawdy na
pewno w nim tkwi. Kłamanie albo w łagodnej wersji zatajanie prawdy często jest
oszustwem na mniejszą lub większą skalę. Tak jak wspomnieli szulerzy – trzeba
wpierw zdiagnozować gapa, czyli rozpracować osobę, która stanie się ofiarą.
Zubożeje ona o pewną kwotę pieniędzy, wzbogaci się o cenną życiową lekcję. I tak
się dzieje w powieści: podmiana terminala, wyłudzenie kaucji i czynszu za
wynajem cudzego mieszkania, straszenie imigrantami. To nasza rzeczywistość, a ta
powieść inspirowana jest prawdziwymi wydarzeniami. Warto wiedzieć, jak oszuści
zbierają informacje o przyszłej ofierze, jak działają, grając na emocjach, jak
łatwo wpaść w ich sidła. Autor przy tym udowadnia, że znajomość sztuczek
oszustów nie chroni człowieka przed okradzeniem, a tym bardziej nie zwalnia go
z czujności i rozwagi. W dodatku… czasami dobrze mieć wścibską, starszą panią
za sąsiadkę.
Bosco dba, byśmy
o nim nie zapomnieli. (s. 60)
Szwindel Jakuba Ćwieka
to dobra, życiowa lekcja i przestroga dla każdego niezależnie od majątku. Nigdy
nie wiadomo, czym gap zainteresuje potencjalnego oszusta. Przy tym autor
udowadnia, że w kryminale nie trzeba nikogo zabijać, by doszło do przestępstwa.
Książka bierze
udział w wyzwaniu:
Ja póki co nie mam tej książki w planach.
OdpowiedzUsuńRozumiem.
UsuńRównież miałam takie fragmenty, przez które ciężko mi było przebrnąć.
OdpowiedzUsuńCzyli nie jestem sama.
Usuń