niedziela, 17 maja 2020

Córka bogini Marzanny


Autor: Katarzyna Muszyńska
Tytuł: Zielarka
Wydawnictwo: WasPos
Liczba stron: 380
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2020
ISBN: 978-83- 66425-64-4






RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
Maj w pełni. Zazieleniło się, zakwitło, zapachniało! Rośliny zaprasza do swego królestwa zielarki, zwłaszcza jedną, wyjątkową zdolną. Poznajcie Marenę, główną bohaterkę Zielarki, najnowszej powieści Katarzyny Muszyńskiej.
Czeka cię nauka. Dużo nauki, aż pewnego dnia będziesz leczyć. (s. 11)
Na Górze Kujawskiej zjawia się Sambora. Oddaje zielarkom na wychowanie czteroletnią Marenę. Dziewczyna uczy się ziołolecznictwa i objawów różnych chorób. Męczą ją koszmary z czarnym ptakiem. Wie, że nie wolno będzie się jej zakochać i nigdy nie założy rodziny. Na zawsze pozostanie z zielarkami.
Jesteś teraz kimś ważnym, kimś, kim zainteresują się różni ludzie. (s. 73)
Trzy przebiegłe Zorze zaplanowały dla Mareny coś innego. W 1111 roku Marena w ratuje zarządcę strażnicy, nieświadomie wykorzystując swoją ukrytą moc. Jest uzdrowicielką, córką bogini Marzanny. Przenosi się do domu zarządcy. Gdy żar krążący w jej ciele zamienia się w przekleństwo, Marena wyrusza na poszukiwanie mitycznej wiedźmy, by prosić ją o pomoc. Sytuację komplikuje przepowiednia widzącej i dziwna więź, która połączyła ją z wikingiem, grabiącym ziemie Polan. Marena zapomina, że trzeba rozsądnie dobierać przeciwników, bo nie wiadomo, kto zdradzi przyparty do muru. A gdzieś nad głową krąży kruk…
Zdarz-Bogowie. (s. 19)
Ponad rok temu miałam możliwość przeczytać maszynopis pod zupełnie innym tytułem. Zmieniło się co nieco, ale na plus. Jestem bardzo zadowolona z mego patronatu, którego propozycję dostałam od samej autorki. Także za osobiste podziękowania dla mnie i innych blogerów w książce. Czuję się doceniona, zauważona. Rozczuliłam się, gdy po raz pierwszy przeczytałam zdrobnienie Marcia.
Ta dziewczyna przyciągała kłopoty niczym kości psa. (s. 247)

Bohaterowie nie tylko z naszego świata przyciągają uwagę. Polubiłam uzdrowicielkę, choć czasami irytowała mnie, a jednocześnie intrygowała ukrytą mocą i nieodgadnionym prawdziwym ja. Eskil, niezwykły człowiek, skrywający w sobie przerażającą tajemnicę, fascynował, ale i budził niepokój. Wiedźma to nieprzeciętna osobowość, wyróżniająca się „elokwencją” i wiedzą. Na uwagę zasługują inni: Wilkomir, Jaromir, Sambora, Żyborka, wikingowie, zwłaszcza kobieta wiking Astrid. Niezwykła! Są też bohaterowie zbiorowi, a wśród nich zielarki, kujawskie wiedźmy, znachorki, odcięte od świata, widzące tylko ludzkie cierpienie.
Karczmarka wróciła z misami parującymi gulaszem. (s. 208)
Interesuje mnie, jak dawniej na co dzień żyli ludzie, jak sobie radzili. Dzięki powieści obserwowałam codzienność Polan, żyjących na przełomie X i XI wieku. Mieszkałam w chacie i w strażnicy, byłam w Wyszogrodzie i Gdańsku. Przebywałam wśród ludzi, zaglądałam do ich chat. Podróżowałam i gościłam w karczmach. Strzegłam Brdy i obserwowałam napaść wikingów. Autorka wiernie przedstawiła rzeczywistość, odmalowując blaski i cienie życia przed wiekami, ludzkie radości i bolączki oraz przesądy, choć to fikcja literacka. Ponadto moja pasja onomastyczna wzbogaciła się o wiele imion słowiańskich.  


Z jeziora wynurzyła się brzeginia. (s. 184)
Coraz więcej powieści wpisujących się w popularny nurt mitologii słowiańskiej, ale Zielarka wyróżnia się na ich tle. Czym? Na kartach powieści pojawiają się znane demony słowiańskie, ale nie do końca w takim samym ujęciu. Dzieją się tu rzeczy niepojęte nawet dla demonów. Autorka połączyła mitologię słowiańską z mitologią nordycką i elementami chrześcijaństwa. Obok bogini Marzanna i Nyji pojawia się Odyn, Loki, Tyr, a na tle miejskich krajobrazów widać dwa kościoły. Całość okrasiła ziołolecznictwem i doprawiła magią. Książka jest hołdem złożonym matce naturze i zielarkom, bogini Marzannie. Także wiedźmom – tym, co wiedziały.
„Nigdy nie pozwól nikomu zdeptać poczucia twojej wartości”. (s. 317)

Punktem wyjścia do napisania powieści stała się legenda o zielarkach z Góry Kujawskiej. Interesujący pomysł zamienił się w zaskakującą i wciągającą historię, w której zanurzycie się na kilka godzin i będziecie czytać z niesłabnącym zainteresowaniem, by potem chcieć jeszcze więcej. Ciekawie prowadzone dwa pozornie odległe od siebie wątki splatają się w jeden, tworząc spójną całość, nieoczekiwaną, magiczną i demoniczną, dostarczającą wielu emocji, napisaną lekkim i przystępnym stylem. Wraz z rozwojem akcji autorka stopniowo ujawnia prawdę o głównych bohaterach. Po kolei zdejmuje warstwy tajemnic, a tym samym jeszcze bardziej intryguje. Dzieję się! Jest dużo niewiadomych. Mam nadzieję, że to nie wszystko, co Kasia Muszyńska ma do powiedzenia w kwestii Mareny, bo zakończenie zostawia otwartą furtkę, a ja z chęcią przeczytałabym o dalszych losach uzdrowicielki. Choć to fantasy, to nie brak w niej podstawowej wiedzy o ziołach i ich leczniczych właściwościach, dobrych rad i skrzydlatych słów. Przepiękna okładka i szata graficzna oddają klimat powieści, dodają uroku i wyróżniają ją. 
Zostaniesz zielarką. Tak zostało przepowiedziane w dniu twych narodzin. (s. 11)
Zielarka to swoista mieszanka legendy, ziół, magii, leczenia, mitologii, zabobonów, wierzeń, wypraw łupieżczych wikingów, realiów średniowiecza powstała w wyobraźni autorki. W tym wszystkim nauka, samotność, szczególna więź, poszukiwania własnej tożsamości, ścieżki życiowej, prawdy o rodzinie, odróżniania wrogów od przyjaciół i jeszcze coś. Zielarka pachnie ziołami, czaruje magią, leczy żarem, oplata emocjami, wabi słowiańskością, wieje grozą. A gdzieś nad głową krąży kruk…

Dziękuję Katarzynie Muszyńskiej za zaufanie.

6 komentarzy:

  1. Też zauważyłam, że coraz więcej powieści, w których wykorzystuje się motywy z mitologii słowiańskiej. Na naszym polskim gruncie, jak i w literaturze światowej... Z jednej strony dobrze, bo dotychczas mam wrażenie, że te wierzenia były jakoś traktowane marginalnie, a teraz łatwiej sobie je przybliżyć czytając o nich. Ale z drugiej... Wielu autorów robi to powierzchownie. Przynajmniej takie zarzuty w wielu recenzjach znajduję. Fajnie, że Katarzyna Muszyńska sobie radzi. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brakuje mi nauczania mitologii słowiańskiej w szkole.

      Usuń
  2. Nie wiedziałam, że punktem wyjścia do napisania powieści stała się legenda o zielarkach z Góry Kujawskiej. W takim razie przydałoby się bliżej poznać tę historię.

    OdpowiedzUsuń
  3. To musi być bardzo ciekawa mieszanka. A mitologia słowiańska dodaje fabule smaczku.

    OdpowiedzUsuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.