Dziś pierwszy
rozdział powieści Zielarka
Katarzyny Muszyńskiej, którą objęłam patronatem medialnym.
Rozdział
1
Bydgostia, październik 1098 roku
Sambora mocniej przytuliła siedzącą przed nią w siodle
córkę i popędziła karego rumaka. Trakt oświetlał słaby blask księżyca.
Ciemności jej nie przeszkadzały, doskonale pamiętała drogę. Minęły strażnicę,
którą otaczało szerokie na pięć długości ramion koryto rzeki i zanurzyły się w
sosnowym borze. Ziemie zarządcy sąsiadowały z kasztelanią inowrocławską i Wyszogrodem.
Na południu zaś rozciągały się bagna.
Koń z trudem wspinał się po wyboistej ścieżce. Z jego
pyska toczyła się piana. Mijała czwarta godzina, odkąd wyruszyły w drogę.
Dziewczynka zaczynała się już niecierpliwić. W oddali zamajaczyło światło
rzucane przez ognisko, a to znaczyło, że ich wędrówka dobiega końca. Na
szczycie, w otoczeniu drzew, stało kilka skleconych z gliny i gałęzi chat.
Sambora zatrzymała ogiera, zeskoczyła na ziemię i pomogła zsiąść córce.
– Spóźniłaś się – odezwała się przygarbiona staruszka,
stojąca przy ogniu w towarzystwie pięciu kobiet.
– Ma na imię Marena i skończyła cztery lata – odpowiedziała
nowo przybyła. Była zaskoczona, jak bardzo drżał jej głos. – Nie bój się –
spróbowała dodać otuchy chowającej się za nią dziewczynce. Na niewiele się to
zdało. Marena mocniej zacisnęła piąstki na sukni matki. Minęła północ, w
powietrzu unosił się zapach deszczu.
– Wypełniłaś przyrzeczenie, jesteś wolna. – Starucha
rozcięła wewnętrzną stronę dłoni, a z rany skapnęło kilka kropel krwi.
– Posłuchaj mnie uważnie. – Sambora uklękła przed
jasnowłosym dzieckiem. – Teraz zostaniesz tutaj, u tych miłych zielarek. One
się tobą zaopiekują. Ze mną nie jesteś bezpieczna, Marciu.
Mała cicho zachlipała. Niepewnie spojrzała w stronę
płomieni. Nie podobało jej się tu. Bała się zarówno tego miejsca, jak i tych
dziwnych kobiet. Miały na sobie jednakowe suknie, a ich długie włosy związane
były w warkocze.
Sambora nie chciała przedłużać tej chwili i
wyszarpnęła się z uścisku. Zrobiła to tak stanowczo, że dziewczynka się przewróciła.
– Żegnaj – rzuciła, siadając w siodle i ostatni raz
spojrzała na córkę. – Niech wiatr będzie z tobą. – Zawróciła konia i z całych
sił dźgnęła go w bok.
– Mamo! Mamusiu! – Kilkulatka podniosła się i ruszyła
za rodzicielką. Przez łzy nie widziała, dokąd biegnie.
– Nawoju, przyprowadź to dziecię – poprosiła starucha.
Wywołana wstała i ruszyła za zrozpaczoną czterolatką.
Marena wciąż szeptała jedno słowo, ale z dużo mniejszą siłą. Drapało ją
gardło, była też obolała po długiej i niewygodnej jeździe.
– Czekaj! Chyba nie chcesz, aby zjadły cię wilki? – wykrzyknęła
Nawoja w stronę płaczącej.
– Wilki?
To skutecznie ją zatrzymało. Dopiero teraz zdała sobie
sprawę z ciemności, które ją otaczały.
– Rzadko zapuszczają się tak wysoko, ale wiemy, że są
w okolicy. Chodźże, Mareno.
– Nie! – odparła hardo. – Mama wróci.
– Nie wróci, teraz Kujawy staną się twoim domem. Tak
samo było z Najstarszą, tak samo ze mną. Czeka cię nauka. Dużo nauki, a pewnego
dnia to ty będziesz leczyć.
– Leczyć? – Dziewczynka nic nie rozumiała.
– Zostaniesz zielarką. Tak zostało przepowiedziane w
dniu twych narodzin. A teraz chodźże, nim zbiegną się wilki.
Czy jesteście
zainteresowani?
Nie moje to klimaty literacki, ale fragment całkiem zgrabny i ciekawy. :)
OdpowiedzUsuńBędzie jeszcze jeden, bardziej mroczny.
UsuńFragment jak najbardziej zachęca do przeczytania książki. Zapisuję sobie tytuł.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam w moje skromne blogowe progi. 😊
I słusznie. A na kocich salonach bywam, tylko nie komentuję z racji problemów.
UsuńCiekawy fragment :)
OdpowiedzUsuńZasługa autorki. :)
UsuńFragment zapowiada ciekawą książkę.
OdpowiedzUsuńBędzie jeszcze jeden.
UsuńUwielbiam takie książki💗Gratuluję patronatu.
OdpowiedzUsuń