Tytuł:
I obiecuję ci miłość
Wydawnictwo: Psychoskok
Liczba stron: 306
Typ książki: e-book
Typ książki: e-book
Format: pdf
Data wydania:
2016
ISBN: 978-83-7900-528-4
Luty
to miesiąc miłości, więc skusiłam się na romans i erotyk w jednym, czyli
powieść Marty W. Staniszewskiej I
obiecuję ci miłość.
Tytułową
obietnicę składa Wincent Porter, współwłaściciel czasopisma „Magazyn
Prawdziwego Mężczyzny” oraz właściciel kilku nocnych klubów. A składa ją swej
pierwszej i niespełnionej miłości – Izabelli Colombe, od 2 lat Izabelli
Colombe-Dębskiej. Wincent obiecuje także sobie, że wyrwie swą ukochaną spod
wpływów jej męża Tomka, notabene przyjaciela należącego w czasach studiów do
wilczej watahy. Zaczyna projekt Bella. Sam Tomasz Dębski ułatwia mu to zadanie,
gdyż ma za dużo obowiązków jako dyrektor księgowy w Pharmic-aptex i nie ma czasu na zajmowanie
się obowiązkami w klubie nocnym w warszawie, którego jest współwłaścicielem.
Zajmij porządnie
Izabellę, a może nareszcie przyda się na coś więcej niż bezużyteczny mebel w
gabinecie. (s. 40)
Wincent
Porter chyba lubi składać obietnice, ale ma problem z ich dochowaniem. Nawet
wyżej je ceni niż własne życie i szczęście. Jednak przychodzi taki moment w
życiu, że los zmusza go do zweryfikowania priorytetów. Zmusza go także do tego,
by 2 razy przemyślał złożenie obietnicy komukolwiek, gdyż może się okazać, że
po prostu nie będzie w stanie dotrzymać ich wszystkich. Tak jak tej z czasów
studenckich, kiedy członkowie wilczej watahy przysięgli sobie, że…
Żadna kobieta
nie naruszy ich przyjaźni… (s. 25)
Tomasz
Dębski komenderuje swą żoną, ustawia ją, pomiata nią. Jej pracę w wydawnictwie
uważa za infantylną zabawę z tekstem. W dodatku zdradza ją na lewo i prawo, bo
nie zaspokaja go i w dodatku nie może mieć dzieci. Ale jako kobieta elegancka i
reprezentatywna, inteligentna i posłuszna, która na pewno dochowa przysięgi
małżeńskiej, bardzo mu się przydaje w życiu zawodowym, choć ciągle ją upokarza
za używanie wymarłego, niewspółczesnego słownictwa… Jak dla mnie to było
normalne słownictwo, tylko bardzo kulturalne. Nie wiem, dlaczego autorka tak
nazwała sposób wysławiania się Izy, chyba dlatego, by podkreślić chamstwo i
brak kultury jej męża. A Iza godzi się na to wszystko, bo tak została wychowana
– by być posłuszną mężowi, jakikolwiek by on nie był. I to dla mnie jest
przerażające!
W każdej plotce
kryje się ziarno prawdy, w tej było kilka ziaren, a że orzech kokosowy to też
ziarno… (s. 10)
W
powieści czytelniczki mają okazję poznać kilku mężczyzn w życiu Belli, szkoda
tylko, że tak mało jest o jej wysokim bracie Michale. Dokładne i realne
przedstawienie kilku panów, możliwość przyjrzenia się im z bliska sprawia, że
czytelniczki od razu staną po tej właściwej stronie. Co najwyżej będą miały
dylemat, czy wybrać Wincenta, czy Michała, czy Eryka Jarosza. W tej książce
bowiem jest jeszcze inny romans, troszkę w tle, z udziałem Eryka i pewnej
pięknej, aczkolwiek znającej swoją wartość kobiecie.
Czasami ten
właściwy mężczyzna jest tak blisko, że nie jesteśmy w stanie go dostrzec. (s.
87)
A
jest kilka kobiet – Iza, jej przyjaciółka, menedżerka klubu, prawniczka Marta
Terlecka. Ta ostatnia jest ciekawą osobowością. W pracy zachowuje się jak
buldog, a może i buldożer, choć jest niewielkiego wzrostu, to jest naprawdę
groźna, Zaś w zaciszu domowym prawdziwa gospodyni domowa, dusza towarzystwa,
ciepła kobieta.
Jak
na erotyk przystało, dużo tutaj scen – gorących, płomiennych, poruszających
wyobraźnię. Nie brak w nich szczegółów, jednak mimo wszystko sceny erotyczne są
wysmakowane. Ale raziło mnie jedno w nich, jak i w całej książce – okropny
styl!
Styl
Marty Staniszewskiej jest bardzo nierówny i wymaga wiele pracy. Czasami zdania
były zbyt rozbudowane i naszpikowane epitetami, ze robiło się aż za słodko,
zbyt mdło. Niektóre fragmenty, metafory czy porównania są wręcz poetyckie, inne
przywodzą na myśl słowotok, zlepek słów, złe użycie ich zastosowanie, jakby na
siłę autorka starała się rozwinąć i „upiększyć” zdanie. Szczególnie raziło mnie
to w scenach erotycznych. Damskie narządy płciowe były nazywane wulgarnie,
potocznie, medycznie i finezyjnie (szczegóły pominę).
Przykłady
wszelkiej maści błędów językowych, pominę te erotyczne:
-
Marta zatrzymała swój spacer;
-
ustokrotniło prędkość jej tętna;
-
by położyła się w tył;
-
zobacz mnie,
-
Tomasz zamarkował cudzysłów,
-
więcej niż klarownie słyszała jego oddech;
-
ciesząc nakremowaną skórę twarzy podszczypywaniem mrozu;
-
od tego niespodziewanego spotkania dwóch gorących tkanek;
-
możliwość zaznania odpoczynku od człowieka, będącego ośrodkiem umysłowego
dyskomfortu.
Niestety,
znalazłam też błąd ortograficzny, choć zwątpiłam, jak się pisze ów wyraz, gdyż
w odstępie 8 stron widziałam dwie jego różne wersje. Ech… takie kwiatki psują
przyjemność czytania całkiem ciekawej książki, której akcji wciąga, a
zakończenie zaskakuje. Owszem, można przewidzieć to i owo, ale przyjemność
czytania mnie osobiście odbierały błędy i styl autorki.
I obiecuję ci
miłość
to romans i erotyk w jednym. To powieść, w której autorka porusza temat
składania obietnic i ich dotrzymywania oraz traktowania mężczyzn przez kobiety.
Polecam zainteresowanym osobom, którym nie będzie przeszkadzał styl autorki.
Za
możliwość przeczytania powieści dziękuję wydawnictwu:
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Hmm nie wiem, czy ten styl by mi odpowiadał.
OdpowiedzUsuńJa też nie wiem...
UsuńCzytałam tę książkę :) Dobra, ale nic poza tym.
OdpowiedzUsuńDokładnie.
UsuńKurde, nie wiem jak to się stało, że ja tych błędów językowych nie zauważyłam. Normalnie zaćmienie jakieś.
OdpowiedzUsuńCzytałam e-booka, może w wydaniu książkowym było lepiej. Nie wiem.
UsuńAleż szczegółowa analiza. Dobrze, bo mało kto takie robi. Przyznam szczerze, że byłam tej książki ciekawa, ale zrezygnowałam z czytania po tym, jak wydawnictwo zaoferowało mi wyłącznie ebooka. Teraz nie żałuję, bo chyba styl autorki by mnie chyba pokonał.
OdpowiedzUsuńTak mnie drażniły te błędy i styl, że mnie poniosło przy pisaniu.
UsuńJa właśnie czytałam e-booka.