czwartek, 8 czerwca 2017

Położyć się na trawie...



Autor: Michał Krupa
Tytuł: Miłość do trawy
Wydawnictwo: Psychoskok
Liczba stron: 180
Oprawa: miękka
Data wydania: 2017
ISBN: 978-83-7900-754-7




Poznaliśmy się leżąc na trawie. (s. 29)
Intrygujące, nieprawdaż? Zwykły relaks – leżenie na trawie i patrzenie w niebo – może stać się początkiem czegoś wielkiego, na przykład miłości dwojga młodych ludzi. Tak właśnie poznali się Krzysztof i Monika, bohaterowie powieści Michała Krupy Miłość do trawy.
Czasami zamknąłem oczy, odczuwając wtedy jeszcze większą więź z trawą. Zupełnie jakby źdźbła przenikały przez skórę, tłocząc pod nią swoje ożywcze soki. (s. 13)
Krzysiek i Monika to nietypowa para, uwielbiają przyrodę, a zwłaszcza leżenie na trawie. Oni ją kochają, czują przepływ życiodajnej energii. Matka Natura wyróżniła ich i dała im dar porozumiewania się z trawą, a oni wiedzą o swych paranormalnych umiejętnościach. Zakochani nie wiedzą jeszcze, że trawa potrafi wzywać do siebie i uzależniać jak narkotyk. Tacy ludzie zaczynają się jej bać i zamykają się w betonowych blokach, odcinając od kontaktu z przyrodą. Boją się, że znikną, że zostaną wchłonięci… Dla jednych wchodzenie w kontakt z trawą to dar, dla innych klątwa.
Krzysztof od pewnego czasu ma dziwne sny, wizje. Pod wpływem jednej sennej wizji zaczyna zdawać sobie sprawę, że ich paranormalna umiejętność może stać się dla nich zagrożeniem. A sąsiedzi zdążyli im już dać do zrozumienia, co o nich myślą. Sen staje się motywacją do odkrycia nieodkrytego i poszukiwania odpowiedzi na nurtujące go pytania. Szuka informacji w internecie i tak trafia na portal „Miłość do trawy”. Wkrótce zostawia Monię i wyjeżdża.
Wyruszyłem w podróż, by dowiedzieć się, czy jej i mi zagraża jakieś niebezpieczeństwo. (s. 114)
Trafia do Marka uzdrowiciela i innych. Zagadka po łacinie otrzymana od Bernarda jest jego drogowskazem, mapą i przewodnikiem duchowym w jednym. Krzysiek w poszukiwaniu odpowiedzi przemierza kolejne etapy drogi, podąża do kolejnych punktów tajemnicy, by rozwiązać zagadkę i poznać prawdę, pokonuje setki kilometrów na różne sposoby, poznaje dobrych i złych ludzi, przeżywa fizycznie i duchowo swoją „pielgrzymkę” do Matki. Bohater otwarty jest na ludzi, świat przyrody, na zjawiska paranormalne, obecność duchów, bo to wszystko pomaga mu obrać drogę do celu. Motyw drogi jest w tej powieści kluczowy. To poznawanie siebie i świata.
Prawda kryje się w samej istocie. (s. 131)

Co ciekawe, widać w tej powieści różnicę między płciami. Intuicja to typowa kobieca cecha. Monika od początku wiedziała, żyła zgodnie z rytmem przyrody i podążała za prawdą. Rozmawiała o tym z partnerem, który słyszał, ale nie słuchał ze zrozumieniem. On musiał sam do tego dojść i przebyć długą drogę, także wewnętrzną drogę. Musiał zrozumieć, nie tylko racjonalnie.
Warto poświęcać się dla ludzi, którzy nas kochają. (s. 114)
Tak zauroczyła mnie ta książka, że przeczytałam ją w jedno popołudnie. Żałowałam tylko, że nie mogłam jej czytać, leżąc na trawie (czytaj kocu). Poddałam się magii, pewnej baśniowości, a raczej legendom i wierzeniom pogańskim. Razem z bohaterem wdrapałam się na górę Ślężę, tak ważną dla naszych słowiańskim przodków, którzy tu właśnie oddawali hołd pradawnym bogom. Unosiłam się, czułam moc Ziemi, wstęgi źródła, a czasami pewien niepokój. Razem z nim filozofowałam i gdybałam:
Nasz ludzki i materialny świat, przesiąknięty nazwami, nie jest jedynym i to tylko nasza ograniczona wyobraźnia, każe nam go tak postrzegać. A co jeśli nasz świat, ten znany i bezpieczny, jest także jedynie takim małym mikroświatem w jeszcze większej i gigantycznej strukturze? (s. 157)
Kult Słowian jest w powieści wyraźne zaznaczony nie tylko przez rytualne miejsca (góra, kurhan, polana), ale także przez życie zgodnie z rytmem przyrody i czerpanie z jej bogactw. Bo w tej powieści przyroda jest tak naprawdę na pierwszym miejscu, narrator cały czas ukazuje czytelnikowi jej piękno i uświadamia mu, że to Matka Natura jest najważniejsza, a my jej poddanymi. 
Pozornie sami podejmujemy decyzje, ale tak naprawdę jesteśmy tylko malutkimi trybikami w jakiejś potężnej machinie, której nawet sens działania nie jest nam znany. (s. 130)
Autor zastosował ciekawy sposób narracji. Z jednej strony narrator wszechwiedzący opisuje wędrówkę Krzysztofa, ale gdy bohater coś zobaczy i sobie przypomni wydarzenie z przeszłości z tym związane, to do głosu dochodzi narrator pierwszoosobowy, czyli Krzysztof. W ten sposób bohater opowiada historię swoją i Moniki, ich związku, ich miłości – do siebie, do trawy, do przyrody i do psów…
Każdy ma przydzielony swój czas na ziemi. Ty, ja, zwierzęta i rośliny. Wszystko ma także swój cel istnienia. (s. 40)
Po przeczytaniu powieści wpadłam w refleksyjny nastrój. Gdybałam o ukrytej mocy Natury, o energii tkwiącej w Ziemi, o przemianie, jaką przeszedł Krzysztof i o naszych słowiańskich przodkach, ich wierzeniach, legendach i miejscach, które pozostały do dziś w otaczającej nas rzeczywistości (kurhany są też w mej okolicy). Zabrakło mi więcej elementów słowiańskich, zwłaszcza bogów. A z drugiej strony złościłam się, że w tak pięknej powieści naznaczonej magią, mistycyzmem z elementami kultu Słowian i fantastyką znalazłam dużo błędów, zwłaszcza podstawowych interpunkcyjnych. Normalnie chciałam chwycić za czerwony długopis… 
Miłość do trawy uczy miłości do Matki Natury, uzmysławia, jak ważna jest przyroda, którą czcili nasi pogańscy przodkowie. Odkrywa pewne życiowe mądrości i prawdy, o których często zapominamy. Uczy słuchania siebie, odnajdowania swej drogi do celu i przemierzania nią, sięgania do swej wewnętrznej, duchowej sfery.
Leżmy na trawie, przytulajmy się do drzew, by czerpać z nich siłę, i szanujmy Naszą Matkę Naturę. Ku przestrodze:
Był las, nie było nas.
Będzie las, nie będzie nas.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję:

www.psychoskok.pl

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

4 komentarze:

  1. Ta książka to zupełnie inne oblicze Michała Krupy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę Ci na słowo, bo to moje pierwsze spotkanie z autorem.

      Usuń
  2. Nie znam twórczości autora i jak na razie nie mam jej w planach.

    OdpowiedzUsuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.