Tytuł:
Lśnienie księżyca
Tłumaczenie:
Karolina
Rybicka
Wydawnictwo: MG
Liczba stron: 288
Oprawa: twarda
Data wydania: 2017
Oprawa: twarda
Data wydania: 2017
ISBN: 978-83-7779-397-8
Lata dwudzieste, lata trzydzieste
Wrócą piosenką, sukni szelestem,
Błękitnym cieniem nad talią kart
I śmiechem, który kwitował żart.
Pozbyliśmy się
tej całej hipokryzji, uznając, że każde z nas pomoże drugiemu, jeśli to drugie
zamarzy o zmianie. Nie pobraliśmy się po to, aby się śledzić, okłamywać, uprzykrzać
sobie życie: zawarliśmy partnerski związek dla obopólnych korzyści. (s. 42)
Susy
Branch i Nick Lansing to główni bohaterowie, którzy wywodzili się z dobrych,
ale biednych rodzin. Z tego powodu chcieli zawrzeć korzystne finansowo związki,
ale… zakochali się w sobie i wzięli ślub. Ot, zabawny i romantyczny wybryk. Mimo
zakochania młodzi trzeźwo patrzyli na świat, byli sprytni i… nowocześni! Ich
ślub, ów romantyczny wybryk, był umową zawartą na rok, w czasie którego mieli
żyć na koszt bogatych znajomych. Przez ten czas sprawdzą się też jako
małżonkowie. Jeśli w trakcie trwania umowy któreś z nich będzie miało szansę
zawrzeć bardziej korzystny związek, to nie staną sobie na drodze i się rozwiodą,
jednakże pozostaną przyjaciółmi.
Żadne z nich nie
stanie drugiemu na drodze do wykorzystania napotkanej „okazji”.
(s. 25)
Początki
małżeństwa to sielanka. Młodzi spędzają czas w willi państwa Vanderlyn w
Wenecji i prowadzą bujne życie towarzyskie. Nick zaczął pisać książkę – romans
filozoficzny. Jest inteligentny i wie, że na tym nie zarobi, lecz czuje się
szczęśliwy i nie interesuje go proza życia. Od tego jest Susy. To ona załatwia
wszystko i opiekuje się córką gospodarzy. Clarissa Vanderlyn to bystre dziecko
i uważny obserwator. Zapowiada przyszły rozwód tego młodego małżeństwa, gdyż…
Susy wygląda na „strasznie szczęśliwą”.
Chyba oboje urodziliśmy
się pasożytami. (s. 92)
Młodzi
idą na pewne ustępstwa, by utrzymać poziom życia. Susy wyświadcza swej
przyjaciółce Ellie Vanderlyn pewną przysługę. Nick żyje oderwany od świata,
myśli o wielkich i szlachetnych rzeczach. I to ona płaci wysoką cenę za
małżeńskie szczęście na koszt innych.
Będzie coraz
częściej wykorzystywana do przeróżnych drobnych przysług, jako zapchajdziura,
pisarczyk, załatwiacz zleceń, wyręczyciel, niania, guwernantka, dama do
towarzystwa. (s. 140)
Susy
umie jak najlepiej wykorzystać ciężki los – łapie okazje, wykorzystuje szanse.
Większość życia spędziła wśród bogatych, znienawidzonych ludzi. Przywdziewała
maski i płaszczyła się przed nimi, bo to bieda zmusiła ją do żerowania na nich.
Jednocześnie spełniała zachcianki swych gospodarzy, znosiła przykrości,
wyświadczała przysługi, za które otrzymywała drogą biżuterię. Gdy Nick poznał
prawdę, zostawił żonę. Wyjechał na kilka dni… miesięcy… Chyba znalazł lepszą
partię, lecz życie jest bardziej skomplikowane, a los bardziej przewrotny.
W tych ich
dziwnym światku role niekiedy się odwracały i to bogacze zerowali na żebrakach.
Gdziekolwiek ktoś zdobył reputację, której można się było uwiesić, tam zjawiała
się biedna Violet – niegroźna, obwieszona perłami wampirzyca, pragnąca
wyłącznie żywić się sławą, której nie mogła kupić za wszystkie swoje miliony.
(s, 116-117)
Oprócz
pasożytów finansowych ukazane zostały pasożyty moralne. Przedstawiciele elit
prześcigali się w filantropii. Bycie mecenasem sztuki, odkrycie talentu ze
świata sztuki – to się liczyło najbardziej wśród socjety. Tak został odkryty
Nat Fulmer, biedny malarz z New Hampshire. Zupełnie przypadkiem na jednej z
amerykańskich wystaw malarskich ktoś zwrócił uwagę na jego obraz, zaś autora
okrzyknął geniuszem. Dosłownie z dnia na dzień Nat stał się sławny. Zapraszano
go do bogatych domów, w których stawał się rezydentem. Gospodarze wykorzystywali
ten fakt i pławili się w blasku jego sławy, szczególnie nieszczęśliwa
milionerka Violet Merlose. Wspólne proszone kolacje, wyjścia, wyjazdy dawały
okazję do pasożytowania na czyimś talencie i sławie, aby żyć w jej blasku i
pławić się w nim.
Chcę, żeby ją
ludzie usłyszeli, by ją prosili po calutkim Londynie. (s. 157)
Byli
i tacy, którzy zapraszali do siebie mało znanych, lecz utalentowanych artystów.
Cel mieli jeden – rozsławić artystę. Ursula Gillow specjalnie kupiła fortepian
do swej rezydencji w Szkocji, aby mogła na nim przez tydzień grać dla gości
Grace Fulmer. Geniusz muzyki raczej nie ma wyjścia, skoro mecenas sztuki płaci
jej tysiąc dolarów i pokrywa wszelkie koszty.
Chciałabym być
szczęśliwa… Ale człowiek nie wybiera… (s. 229)
Czytelnik
wraz z bohaterami podróżuje po Europie – Wenecja, Paryż, Londyn, Szkocja,
Hiszpania Włochy, Grecja. Żyje życiem europejskich elit – przedstawicieli
wędrownego gatunku lat 20. XX wieku. Pokazuje ich prawdziwe oblicze. Na pokaz
dla innych były przede wszystkim luksusy – wystawne domy, modne stroje, podróże
zagraniczne, pokazywanie się na ważnych uroczystościach. Widoczne były zdrady,
romanse i nowe miłostki, długie przymiarki u krawcowych, po prostu bezczynne,
lecz wesołe spędzanie czasu, życie ponad stan. Arystokraci uwielbiali wszystko,
co wartościowe, choć się na tym kompletnie nie znali. A z drugiej strony są plotki,
sprzeczki, absurdy i skandale, jest zazdrość, rywalizacja, gnuśność, brak
zaangażowania się w ważne społeczne sprawy.
Inaczej kocha
mężczyzna, inaczej kobieta. (s. 283)
Autorka
obnaża życie elit w latach 20. XX wieku, ukazując ich płytkość, sztuczność,
zasady obowiązujące w tym „towarzyskim światku”. Pokazuje czytelnikom stosunek
do małżeństwa i zmiany obyczajowe zachodzące w społeczeństwie. Ślub Susy i
Nicka to tylko umowa, romantyczny wybryk. Zdrady i romanse są na porządku
dziennym, tak samo jak rozwody, które są już łatwe do przeprowadzenia. A o
wszystkim donoszą uprzejmie gazety. Przewrotny los w ułamku sekundy zmienia
człowiekowi hierarchię w społeczeństwie i zasobność konta w banku, o czym
przekonał się jeden z bohaterów. Kobiety pracują, by zapewnić sobie byt.
Powieść
Edith Wharton Lśnienie księżyca wymaga
od czytelnika dłuższej chwili refleksji na temat miłości i małżeństwa,
zastanowienia się nad komunikacją w związku. A przy tym ukazuje mu świat prawie
sprzed wieku, świat szalonych lat 20., aż chce się zanucić:
Lata dwudzieste, lata trzydzieste,
Kiedyś dla wzruszeń będą pretekstem,
Zapachem dawno już zwiędłych bzów,
Poezją skrytą wśród zwykłych słów.
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Brzmi intrygująco i choć na co dzień wolę powieści osadzone we współczesnych realiach, to jednak postaram się dać szansę powyższej książce.
OdpowiedzUsuńI słusznie.
UsuńŻycie elit w latach 20. XX wieku - to brzmi bardzo ciekawie.
OdpowiedzUsuńTo samo chciałam napisać. :D
UsuńBo to szalone lata były :)
UsuńNajpierw polecę mamie, jej mogłoby się spodobać. ;) A kiedy ja ją przeczytam... zobaczymy. ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że dobrze kombinujesz :)
Usuń