wtorek, 10 października 2017

Rozlewiska w Backwaters



Autor: Simon Beckett
Tytuł: Niespokojni zmarli
Tłumaczenie: Sławomir Kędzierski
Wydawnictwo: Czarna Owca
Seria: Dr David Hunter
Tom: 5
Liczba stron: 504
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2018
ISBN: 978-83-8015-392-9


Ludzie po śmierci byli równie skomplikowania jak za życia. (s. 239)
Nie sądziłam, że Simon Beckett będzie kontynuował serię o doktorze Hunterze, dlatego zaskoczył mnie piąty tom Niespokojni zmarli. Zaskoczona zostałam przede wszystkim wyglądem książki – to gruba powieść, czyli więcej stron do czytania, a z drugiej strony okładka odstająca wyglądem od poprzednich tomów. Cóż, inne wydawnictwo wydało ten tom.  
W Backwaters było spokojnie. Świat wydawał się składać z mew, mokradeł i wody. I nieba. (s. 89)
W piątkowy wieczór doktor David Hunter, konsultant w dziedzinie medycyny sądowej, antropolog sądowy, szykuje się do wyjazdu na weekend do znajomych. Najchętniej by nie jechał. I los zsyła mu szansę. Z komendy w Essex dzwoni do niego inspektor Lundy z prośbą o pomoc w wydobyciu i identyfikacji zwłok znajdujących się w stanie głębokiego rozkładu, znalezionych na wybrzeżu wyspy Mersea. Doktor Hunter wyrusza w podróż. Niełatwo dojechać na miejsce, gdyż Backwaters to bagna, rozlewiska, pływy, pełne trzcin pustkowia, zarośnięte drogi, mało ludzi, to głównie obszar składający się z wody i nieba oraz mew.
Patolog niewiele mógł się dowiedzieć ze zwłok w stanie tak daleko posuniętego rozkładu jak te znalezione w strumieniu. To była moja robota. (s. 214)
Zwłoki znajdujące się od kilku tygodni w wodzie podlegającej pływom, skokom temperatur i wystawione także na działanie słońca, przemieszczające się są w głębokim rozkładzie. To robota dla antropologa sądowego. To on ma powiedzieć śledczym, że to ciało syna wpływowej miejscowej rodziny – Leo Villersa. Wątpliwości co do identyfikacji zwłok nie ma ojciec denata. Jego reakcja zadziwia bohatera i czytelnika, przeczy ludzkim odruchom, emocjom związanym ze śmiercią bliskiej osoby. Za sobą ma sztab prawników i to jego słowo ma moc prawną…
To dochodzenie w sprawie morderstw. (s. 387)

Policja od kilku miesięcy poszukuje jeszcze jednego ciała na tych rozlewiskach. Chodzi o Emmę Derby, żonę miejscowego architekta Traska. Są przypuszczenia, że Leo Villers miał z nią romans, a potem pozbył się kochanki i popełnił samobójstwo. Jednak nie wszystko jest takie proste, jakby się oczekiwało.
Mimo wszystko informacja zapisała się w mojej podświadomości i jak drzazga stopniowo przebijała się na wierzch, aż wreszcie można ją było uchwycić. (s. 482)
W wyniku splotu różnych okoliczności doktor Hunter zostaje w Blackwaters na dłużej. Wynajmuje hangar mieszkalny od Traska i Rachel Derby, siostry zaginionej. Jest blisko miejsca wydarzeń tych przeszłych i tych przyszłych. A że nie wierzy w zbiegi okoliczności, to zaczyna prowadzić własne śledztwo. Pomagają mu w tym żywi i umarli.
Nie jest pan w okolicy, gdzie można po prostu iść na spacer. (s. 122)
Przyroda w tej powieści ma kluczowe znaczenie. To ona stanowi zagrożenie nawet dla miejscowej ludności, nie wspominając o obcych. To ona rządzi i dominuje w Blackwaters, to ona stanowi zagrożenie dla zdrowia i życia, to z nią się walczy. Rozlewiska i mokradła kryją w sobie wiele tajemnic. Razem z angielskim klimatem budują mroczną i dość „mokrą” atmosferę. W trakcie czytania na pewno przyda się ciepły koc i gorąca herbata lub kawa. W pewnym momencie był tak sugestywny opis, że i mnie ciarki przeszły po plecach, a nie jestem na nie taka czuła.
Włożyłem ubiór chirurgiczny oraz gumowy fartuch i wkroczyłem w uporządkowany spokój chłodnej sali prosektoryjnej, z czymś w rodzaju ulgi zamykając za sobą drzwi. (s. 324)
Lubiłam czytać fragmenty poprzednich powieści autora dotyczących szczegółów pracy antropologa sądowego i jego przemyśleń. W tym tomie czułam lekki niedosyt. Nie miałam co liczyć na muchy plujki, a i nie zawsze doktor Hunter mógł dojechać do prosektorium, lecz w jakiś sposób śmierć się za nim ciągnęła i dopominała o uwagę. Mimo tego dowiedziałam się kilku nowych rzeczy, na przykład o dołku w brodzie, który i ja mam. W moim odczuciu tym razem David Hunter daje się poznać bardziej jako człowiek. Człowiek, który popełnia błędy, który nie jest z żelaza, który odczuwa smutek po śmierci swych bliskich i który zaczyna powoli wracać do życia „towarzyskiego”.
Twoja praca nie jest dla ciebie tylko zajęciem, prawda? Naprawdę cię obchodzi. (s. 220)
W ciągu kilku dni pobytu doktora Huntera w Backwaters dużo się dzieje. Zaskakiwani są policjanci, miejscowi i sam antropolog. Zmiany pogody i zwroty akcji dostarczają czytelnikowi wiele wrażeń i różnych emocji, nawet lekkiego zaskoczenia, jeśli chodzi o zakończenie śledztwa. Z kolei zakończenie powieści gwarantuje ciąg dalszy spraw kryminalnych z udziałem antropologa sądowego z Londynu.
Kryminał dobrze mi się czytało i w miarę szybko, mimo dużej objętości. Dobry druk, dynamiczna i zaskakująca akcja przykuwająca uwagę, a do tego tęsknota za jednym z ulubionych bohaterów.
Niespokojni zmarli Simona Becketta to udany powrót autora z piątym tomem jego najpoczytniejszej serii. Kryminał można czytać oddzielnie, choć moim zdaniem lepiej znać poprzednie tomy. Tym razem będzie mokro i zimno, a także mroczno i niebezpiecznie. Życie jest nieprzewidywalne i kruche. Nigdy człowiek nie wie, co może czekać na niego za zakrętem. Hunter też nie wiedział…

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

2 komentarze:

  1. Wolałabym poznać wcześniejsze tomy. Ale fabuła ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Antropologia sądowa jest niezwykle interesująca, ale to dla ludzi o silnych nerwach i niezbyt wrażliwych choćby na krew.

      Usuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.