czwartek, 30 listopada 2017

Sezonowy anioł



Autor: Magdalena Kordel
Tytuł: Anioł do wynajęcia
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 400
Oprawa: miękka
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-240-4343-9




Dawno temu znałam kogoś, kto wierzył, że każdy ma swojego anioła i ten anioł dba o to, żeby w odpowiednim czasie na drodze człowieka, którym się opiekuje, stawali właściwi ludzie. Tacy ziemscy, nieświadomi niczego anielscy wysłannicy. Można by rzec, taki ziemski anioł sezonowy. Bo za każdym razem mógł to być ktoś inny. (s. 32-33)
Dziś jest ostatni dzień listopada. W takim dniu rozpoczyna się akcja powieści Magdaleny Kordel Anioł do wynajęcia. Cóż mogę rzec, gdy zaczęłam czytać, porwała mnie magia świąt Bożego Narodzenia. Magia w czystej postaci i aniołowie. Ci wynajęci również.
A początek cudu nie musi być spektakularny. (s. 10)
Boże Narodzenie to czas magiczny, także czas oczekiwania na to święto. Niektórzy liczą na cud. Nie musi być on wielki i spektakularny – wystarczy taki codzienny, prosty, ludzki. Osiemnastoletnia Michalina ma właśnie takie marzenia. Jakiś czas temu uciekła z domu i tuła się po Warszawie otulonej śniegiem, ściętej mrozem, przewianej wiatrem. Jest głodna, przemarznięta, zmęczona, niewyspana i samotna. Przypadkiem trafia do kwiaciarni Gabrysi, która opowiedziała jej o szopce, poczęstowała herbatą, ogrzała, a na koniec wybiegła za dziewczyną, by dać jej swoją nową, bardzo drogą, ale i bardzo ciepłą kurtkę. To Gabrysia nieświadomie rozpoczęła niezwykły ciąg wydarzeń w życiu Michaliny.
Bóg wydawał się zbyt majestatyczny i daleki. Dużo większe zaufanie miała do aniołów. (s. 83)
Michalina ma kłopoty. Przypadkiem trafia do kościoła. Nie jest zbyt wierząca, ale rozmawia z Bogiem. Prosi między innymi o… bezrobotnego anioła, anioła do wynajęcia. Nie tylko ona tego wieczoru rozmawia z Najwyższym i prosi o cud. W kościele jest też młody mężczyzna o niezwykłych oczach, który też ma do porozmawiania z Panem Bogiem. Chwilę wcześniej była tam staruszka Petronela i rzuciła Bogu wyzwanie naiwnie wierząc, że Ten przystanie na jej warunki. Pech chciał, a może cud?, że Nela wychodząc, skręciła nogę i tak leżała w oczekiwaniu na pomoc. Ta trójka nieoczekiwanie wpada na siebie na kościelnych schodach. A że z losem nie należy dyskutować, gdy ten ma inne plany i inaczej postrzega kwestię cudu, to… zaczynają się cuda. Pojawiają się aniołowie, ci ludzcy. Czas na zmiany! Magia świąt zaczyna działać! Magia w czystej postaci! A do tego fragmenty kolęd i wierszy.
A cudów nie należy gubić ani pozwalać im zdezerterować. (s. 134)

Akcja powieści jest pełna cudów – tych małych, i tych większych. Takich zwykłych ludzkich cudów, które powinny się zdarzać codziennie i nie być cudami, tylko czymś oczywistym, wynikającym z natury ludzkiej. Bo najważniejszy jest drugi człowiek. I nieważne, ile on ma lat, jak wygląda, jaki ma status społeczny, ile zarabia, co zrobił w życiu a czego nie. Liczy się po prostu drugi człowiek, miłość do bliźniego i pomoc, gdy ten jej oczekuje, choć niekoniecznie musi o nią prosić.
Zakochanie i początki miłości rządzą się bowiem swoimi prawami. Nie pytają ich o zdanie, tylko robią to, co do nich należy. I bardzo rzadko kierują się rozsądkiem. (s. 253)
Bowiem dobre rzeczy, na przykład szczęście i miłość, zawsze pojawiają się znienacka. Przychodzą w najmniej spodziewanych momentach, nie patrząc na porę roku czy dnia. Po prostu zjawiają się i zostają. Do Michaliny przychodzi miłość, do Konstantego też. Kiełkuje ona, powoli dojrzewa karmiona ludzkim gestem, spojrzeniem, wyciągniętą pomocną dłonią, niespodziewanym pocałunkiem. Nieco wolniej miłość i szczęście przychodzą do Petroneli, pana Kochanieńkiego, ojca Michaliny. Ale nie trafiają do wszystkich, gdyż niektórzy są zbyt zawzięci w swych postawach i zachowaniach, zbyt oddaleni od człowieczeństwa.
Wspólny stół, choinka, pieczenie pierników, przygotowywanie podarków… (s. 182)
Narrator czasami uprzedza, czego to Michaśka się dowie, co ją spotka. Wprowadza także czytelnika w magiczny, bożonarodzeniowy czas. Trwają przygotowania do świąt, zaczęło się wielkie odliczanie. W krótkich rozdziałach poprzedzających te główne, narrator opisuje zimowy krajobraz, a na koniec obwieszcza, że nastał kolejny dzień grudnia. Jest to o tyle niezwykłe, gdyż wzorowane na stylu biblijnym o stworzeniu świata – „I tak nastał grudzień, dzień dziesiąty” (s. 234). W powieści na nowo tworzony jest świat Michaliny i innych.  Sami bohaterowie tworzą nastrój świąt, przygotowując specjały według starych, rodzinnych przepisów kulinarnych, ubierając choinkę w ręcznie robione ozdoby sprzed lat, ozdabiając domy dekoracjami świątecznymi czy miasteczka. Jest barwnie, iskrząco, pachnąco, radośnie i rodzinnie oraz biało, bo zima jest prawdziwą zimą.
Nie jest samotny ten, kto ma kogoś do kochania… (s. 228)
Bohaterowie kochają lub nie, ufają innym lub nie, tolerują innych lub nie, zmieniają się lub nie. Dlatego są postaciami bardzo dobrze wykreowanymi, żywymi, realnymi z paletą uczuć i bagażem doświadczeń. Mają marzenia, dążą do ich realizacji, przypominają sobie o szczęśliwych chwilach, dziecięcym entuzjazmie. Petronela i jej cięty język oraz dyrygowanie wszystkim przypomina sobie, co to znaczy żyć; Kostek walczący z papierami i spełniający swą obietnicę; Michalina życiowo pogubiona, ale mająca dobre serce i talent; jej pogubiony i stłamszony ojciec; Wandeczka wiecznie niezadowolona; Gabrysia uzdrawiająca rośliny i wierząca, że muzyka poważna dobrze robi roślinom; pan Kochanieńki kochający po swojemu; podsłuchujący pan taksówkarz z dobrym sercem; dziennikarka odnajdująca w sobie empatię i wiarę w ludzi, a pozostająca bez głównego tematu w wydaniu świątecznym gazety. I tu mi zabrakło jednej rzeczy – gazety w ręku Neli. Można by było rozwinąć wątek Klary…
Wigilia przestała być słowem, a stała się czymś prawdziwym i realnym. (s. 369)
Powieść Anioł do wynajęcia przypomina czytelnikowi, czym tak naprawdę jest magia Bożego Narodzenia oraz gdzie i jak należy spędzać święta. Wielokrotnie przypomina o drugim człowieku, o wyciąganiu pomocnej dłoni do tych, którzy niemo o nią proszą. Bo bycie „aniołem do wynajęcia” wcale nie jest takie straszne. A wręcz przeciwnie! Dajcie się zaczarować i oczarować ludzkim aniołom wynajętym dla Was na czas czytania tej mądrej życiowo powieści. A przy okazji skorzystajcie z przepisów kucharskich Magdaleny Kordel, znajdujących się na końcu książki.

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

8 komentarzy:

  1. Dla tych wszystkich cudów warto przeczytać tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, tak! I dla przypomnienia, o co chodzi w tych świętach.

      Usuń
  2. Mam ogromną ochotę na tę powieść!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo miło wspominam tę lekturę - idealnie wprowadza w świąteczny klimat.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też bardzo chętnie po nią sięgnę. Aktualnie czytam "Psiego najlepszego, czyli był sobie pies na święta", już trochę w ten świąteczny klimat się wprowadzam i mam ochotę na kolejne, podobne pozycje :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja chętnie bym sięgnęła po "Psiego najlepszego", ale brak w moim zasięgu...

      Usuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.