Tytuł:
Diabli nadali
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 448
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2015
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2015
ISBN: 978-83-8069-147-6
Wobec ludzi trzeba być uprzejmym, ale
niekoniecznie miłym. (s. 56)
Dzwonił
kiedyś do Was Diabeł? Nie??? A do Moniki dzwonił. I to nieraz! I nie był to
Lucyfer, tylko Dagmar Różyk, dyrektor kreatywny i główny bohater powieści Olgi
Rudnickiej Diabli nadali.
Dagmar
Różyk w korporacji nazywany był za plecami Diabłem. Był diabelskim nasieniem o
szatańskim umyśle i demonicznym uroku, który chichocze szatańsko, który
wykonuje diabelskie sztuczki i ma siódmy zmysł iście diabelski. Jednym słowem:
Diabeł wcielony! A raczej pies na baby… znaczy się kociaczki!
Inteligentny,
błyskotliwy geniusz. Działa jak dobrze zaprogramowany robot. Nigdy się nie poci
i nie męczy. Nigdy nie popełnia błędów. Zawsze ma rację. Wie wszystko. Do tego
dziwkarz, lowelas, kłamca, ale kobiety ciągnęły do niego jak muchy do miodu.
(s. 115)
W
kwietniu 2009 roku przyszła do niego na staż sekretarki 21-letnia zastraszona
przez Zdzirę i nową sytuację, pocieszona przez Renię – Monika Kapuśnik. Ot,
wystraszony pisklak, ale z zasadami i głową na karku. Ten pisklak miał silny
charakter i potrafił dziobać, i to mocno, a do tego bardzo szybko kłapał
dziobem, zanim pomyślał, co gdacze. Jak Monice ktoś zalazł za skórę, gdyż
wkurzał ją jak wszyscy diabli, to potrafiła się odgryźć. Nic dziwnego, bo
wychował ją tatko z pomocą trzech starszych braci, wszyscy porywczy i potężni,
używający języka migowego. Tatko miał rady na różne okazje i często udzielał
ich swoim dzieciom:
Tatko zresztą
mawiał, żeby sama nigdy nie zaczynała, ale gdy ktoś z nią zacznie, to ona ma
skończyć. (s. 137)
11
V 2011 roku późną wieczorową porą… ktoś zamordował Różyk, czyli...
Diabła diabli
wzięli. (s. 117)
Reakcje
pracowników były skrajnie różne, a tym samym podejrzanych było wielu. Jednak po
wstępnych przesłuchaniach wytypowano Monikę jako główną podejrzaną. Wprawdzie
sekretarka znała wszystkie sekrety szefa, ale go nie zabiła. Jej podejrzenia
padają na Zdzirę, czyli Małgorzatę Żabską, zastępczynie Różyka, którego
wszelkimi metodami chciała zaciągnąć do łóżka. Monika szuka prawdy, a pomaga w
tym jej sąsiad, młody policjant po szkole oficerskiej, podkomisarz Mateusz
Jankowski. Jego przełożeni, starzy wyjadacze policyjni, dają mu popalić i
odsuwają od śledztwa, ale sami niezbyt dobrze prowadzą śledztwo. Piotrowski w
końcu przyznaje:
Nie powinniśmy
czynić założeń, a następnie na siłę dopasowywać do nich rzeczywistości. (s. 175)
Diabli nadali to ciekawe
spotkanie z Diabłem w Piekle – tak Monika nazywa biuro. Ich potyczki słowne,
jego prowokacje, jej odszczekiwanie i dogryzanie wywoływały we mnie śmiech.
Czytanie dialogów z udziałem tych bohaterów to była prawdziwa przyjemność. Mimo
pewnej antypatii, oboje w skrytości darzyli siebie szacunkiem i dobrze
współpracowali. Różnie układały się relacje z innymi pracownikami. Oprócz
Zdziry, wywłoki z pochodzenia, był jej sekretarz mrówkojad-dupowłaz, któremu
sama chętnie wbiłabym szpilę w stopę. Na szczęście była przyjaciółka Renia,
która pomagała Monice. Wszystkie postacie mają charakterki, a i pazurki też im
urosły.
Sam
kryminał jest ciekawy i poplątany w domysłach, hipotezach, dowodach zbrodni,
intryga intryguje. Ktoś jest zły i na Diabła zapolował, ale jak się jest
diabłem wcielonym i zna się szatańskie sztuczki, to śledztwo nie może
przebiegać normalnie. Podobał mi się język w powieści – prosty, komunikatywny,
lekki, bogaty w komizm słowny z sarkazmem i ironią na czele, a do tego różne frazeologizmy
z diabłem, szatanem, demonem czortem w różnych odsłonach, jakby dla
podkreślenia owej diablowatości. Do tego ciekawe nazwy takie jak pierduśnik;
sformułowania: masło maślane maślanką poganiane; dowiecie się, gdzie babcia
koszyczek nosiła, no i cudne rady tatki, np.:
Jak sam nieraz
powtarzał, każdy nosi swoje majtki, na swoim własnym tyłku. I nikomu nic do
tego. (s. 73)
Akcja
dotyczy się naprawdę szybko. Zwroty akcji kilka razy mnie zaskoczyły. Jednak co
do chronologii wydarzeń, to mam jedno ‘ale’. Wpierw jest wpis z datą z V 2006
r. o uciecze Julii autem i jej wypadku. Potem IV 2009, gdy Monika przychodzi na
staż, a następnie dramatyczne wydarzenia z 11 V 2011 r. Te trzy
czasoprzestrzenie się przeplatają, zwłaszcza dwie ostatnie. Nie wiem czemu
autorka wymyśliła takie skakanie po czasie wydarzeń, ale to momentami
utrudniało czytanie, mimo że były daty przed kolejną częścią. Zakończenie ma
dla mnie niejasny jeden punkt, no ale czułam, że tak się stanie.
Diabli nadali to iście
diabelska powieść, która zawiedzie Was do czeluści piekieł korporacji i nie
tylko, a Waszym przewodnikiem będzie Diabeł wcielony i jego osobista cnotliwa
sekretarka. Kobietki pamiętajcie, iż:
Facet jest tylko
facetem i nie można oczekiwać, że będzie myślał. (s. 208)
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Książkę czytałam i szalenie mi się podobała.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńMnie takie przeskakiwanie w czasie w zasadzie nie przeszkadza. Chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńNa szczęście w tej książce nie jest ono takie 'natarczywe'.
UsuńŚwietnie się bawiłam podczas tej lektury. :D
OdpowiedzUsuń:)
UsuńKiedy gdzieś widzę recenzję tej książki, myślę sobie ,, muszę przeczytać"... a potem zapominam. Chcę poznać styl Olgi Rudnickiej!
OdpowiedzUsuńĆwicz pamięć :) A pani Olga ma na koncie już sporo książek. Ja poznałam 3 kryminały z humorem.
UsuńO, ten cytat to dobry ostatni jest :D Ale ja się sparzyłam na Lilith i po żadną inną książkę Rudnickiej się nie skuszę.
OdpowiedzUsuń:) Nie znam Lilith, ale daj szansę kryminałom na wesoło, daj, nie bądź taka :)
UsuńRudnicka w najwyższej formie, moim zdaniem:)
OdpowiedzUsuńTyle dobrego już słyszałam o autorce, a jeszcze nie udało mi się poznać jej twórczości. Słyszałam, że właśnie ta książka jest najlepsza, a Twoja recenzja dodatkowo bardzo mnie zachęca. I to ostatnie zdanie... ;)
OdpowiedzUsuńTo dlatego ostatniego zdania przeczytaj o Diable ;)
UsuńSkakanie po tych datach wprowadza nieco chaosu, ale z punktu widzenia całości, nie wpływa to jakkolwiek na akcji. Tej nie brakuje dynamiki, kunsztu i nutki ironii. Świetna książka! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTo prawda. Pozdrawiam i ja :)
UsuńNie czytałam jeszcze książek Rudnickiej, muszę zapoznać się w końcu z jej twórczością :)
OdpowiedzUsuńJa też się długo opierałam, a potem w szybkim tempie poznałam 3 powieści autorki :)
Usuń