Chińczyk
był? Był.
To dziś pora na japońszczyznę.
Dziś bowiem… mały powrót do czasów komuny.
Wtedy krążyły pewne zdania w ‘stylizacji’
japońskiej, które określały polskie przedmioty codziennego użytku.
Oto te, które ja pamiętam:
Samgopchamgo.
– maluch, polonez
Samgomamgo,
samgopchamgo. – maluch, polonez
Samaramaipedały.
– rower
Samblat. –
stół
Wiem,
że było coś jeszcze, ale nie pamiętam. I tu prośba do starszych blogerów, które
pamiętają czasy komuny albo do tych młodszych, by podpytali swoich rodziców:
jeśli znacie takie japońskie zdania, które mają odpowiedniki do polskich przedmiotów,
to piszcie w komentarzach. Nie podsyłajcie zdań typowo japońskich w stylu: ‘japoński
gabinet szefa’ - jamachama.
A
tymczasem… sayonara!
Trudne zadanie dziś nam zadałaś :) Niestety, czasy komuny to nie moje czasy. Jedyne słowo "polsko-japońskie" jaki mi się kojarzy, to odpowiedź na pytanie: Jak leci? Odpowiedź: Jakotako :)
OdpowiedzUsuńZnałam i o nim zapomniałam. Dzięki! :)
UsuńNo tak! Sayonara , oj tylko to pamiętam, ale wiem, że na początku gimnazjum, sporo interesowałam się Japonią. ;)
OdpowiedzUsuńBo to japońszczyzna w wersji polskiej z odpowiednim akcentem ;)
UsuńPamiętam, że krążyły takie stylizacje, ale trudno mi przypomnieć sobie konkretne wyrazy :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJak sobie przypomnisz, to pisz.
UsuńSerdeczności :)
Zapytam się rodziców i jak coś, dam Ci znać ;)
OdpowiedzUsuńOk.
UsuńJa niestety nie żyłam w tych czasach, może któreś z moich rodziców sobie przypomni, mi jedynie się kojarzy jakotako co już w komentarzu zostało wspomniane ;)
OdpowiedzUsuńEch, wychodzi na to jaka ja stara jestem :)
UsuńJa kojarzę sklep mięsny: nagiehaki ;)
OdpowiedzUsuńA tego nie znałam. Dzięki, Ann :)
Usuń