Tytuł:
Krypta Hindenburga
Wydawnictwo: Oficynka
Seria: Tomasz Horn
Tom: 2
Liczba stron: 444
Oprawa: miękka
Data wydania: 2015
Oprawa: miękka
Data wydania: 2015
ISBN: 978-83-64307-76-8
Horn przypomniał
sobie stary dowcip o urządzaniu świata, kiedy to Bóg postanowił zrobić Polakom
kawał, umieszczając ich między Niemcami a Rosjanami. (s. 442)
Dowcip
wciąż aktualny, nieprawdaż? A pojawił on się w książce Krzysztof Beśki Krypta Hindenburga. To drugim tom z
serii Tomasz Horn, którego akcja
rozgrywa się na Warmii i Mazurach, na moich terenach. Allenstein, Ostreode,
Hohenstein, Königsberg i epizodycznie mój Rastenburg – to niemieckie nazwy
miast warmińsko-mazurskich: Olsztyn, Ostróda, Olsztynek, Królewiec i mój Kętrzyn,
które pojawiają się w powieści. To też rozliczne wsie. W pewnym momencie
Niemiec zwraca się do Niemca:
Ale na pewno pan
wie, że dawniej przed wojną Mazury wraz z Warmią były nasze[Prusy Wschodnie]. Niestety,
mało co z tamtego kraju zostało do dzisiaj. Tyle dobra, ech! Gdybym tak dorwał
tego Stalina w swoje ręce… (s. 296)
Styczeń
1945 roku był mroźny i śnieżny. Od wschodu nadciągała Armia Czerwona, a Niemcy w
pośpiechu wycofywali się z Prus Wschodnich. Zanim wysadzili w powietrze dumę
narodu niemieckiego – mauzoleum Paula von Hindenburga, to wywieźli z niej trzy
skrzynie. Trumnę ze szczątkami Hindenburga, dowódcy zwycięskiej bitwy spod Tannenbergu
w sierpniu 1914 roku, trumnę jego żony oraz tajemniczą skrzynię. Bowiem obok
dwóch trumien w krypcie było trzecie miejsce. W nim przechowywano coś jeszcze. Pytanie:
co? Na pewno jakiś artefakt. Współcześni poszukiwacze chcą go zdobyć za wszelką
cenę i posługują się okrutnymi metodami: tortury, okaleczanie, porwania, szantaże,
a nawet morderstwa.
Zamieszanie
trwa. Dzieją się dziwne rzeczy: morderstwo staruszka Niemca na wyciecze
autokarowej, oskarżenie znanego europosła o zamordowanie ukraińskiej prostytutki,
który zajmował się akcją obrony Polaków przed roszczeniami majątkowymi,
przesłuchanie byłego strażnika więziennego z Barczewa w sprawie Ericha Kocha, kradzież
rzeźby lwa sprzed ratusza itd.
W jego głowie
jedna myśl goniła następną. (s. 419)
Dziennikarz
układa poszczególne puzzle w mniejsze obrazki, aby potem z nich ułożyć konkretny
obraz. Jego intuicja mu w tym pomaga, Joanna też. Również archeolog Ewa, znana z
poprzedniego tomu, udziela detektywom pomocy. Europoseł z rodziną, gangsterzy,
policjanci, niemieccy turyści i biznesmeni, mężczyźni z tajemnego
stowarzyszenia Borussia XX, naukowcy i zwykli ludzie pojawiają się na kartach
powieści w różnych konfiguracjach. Mnogość wątków to mnogość bohaterów –
głównie Polaków i Niemców, tych współczesnych i tych z okresu wojen, tych
dobrych i tych złych oraz ukrytych pod maską. Prawie do końca nie wiadomo, ilu
bohaterów gra, udaje, kłamie i z jakiego powodu. Niektóre nazwiska mnie
rozśmieszyły. Hydrolog nazywał się Paliwoda, gangsterzy Święcicki i Pleban. Postacie
są z krwi i kości, choć nie ma ich pogłębionej charakterystyki, bowiem w tej
powieści liczy się akcja i zagadka historyczna.
Dużo
się dzieje. Akcja ma szybkie tempo, gdyż rozgrywa się w ciągu 7 dni w różnych
miejscach Warmii i Mazur. Wszechwiedzący narrator przenosi czytelnika to tu, to
tam, na szczęście informuje go, gdzie i kiedy rozgrywają się w danym momencie
wydarzenia. Przenosi go też w czasy I i II wojny światowej, do 1934 i 1965
roku. To ważne, aby zrozumieć złożoność zagadki i losy osób zamieszanych w jej
ukrycie lub rozwiązanie.
W
mnogością wątków i osób można się nieco zagubić, ale wraz z dynamicznym
rozwojem akcji wszystko zmierza ku spójnemu zakończeniu. Nie powiem, byłam
zaskoczona rozwiązaniem zagadki i tajemniczym artefaktem. W dodatku autor
zostawił sobie furtkę do pisania dalszego ciągu przygód Tomasza Horna.
W
tym tomie jest dużo lepiej pod względem stylu i języka. Opisy miejsc skupiają
się na ich rzeczywistym odzwierciedleniu (zwiedzałam sobie mój Olsztyn), ale
mimo wszystko czuć, że autor je zna i lubi, a może i kocha. Powieść szybko się
czyta dzięki krótkim podrozdziałom i urywaniu akcji w najciekawszym momencie,
ciekawość czytelnika w takich momentach dodatkowo wzrastała. Na pewno łatwiej i
szybciej będzie się czytało tę książkę osobom, które znają Warmię i Mazury.
Krypta Hindenburga odkrywa przed
czytelnikiem ludzkie
natury. To niesamowite, jak niektórzy
ludzie dążą po trupach do celu, dosłownie i w przenośni, ile są w stanie zrobić
dla odnalezienia skarbu. Autor umiejętnie połączył ze sobą wątki historyczne z
fikcją literacką, niebezpieczne przygody z wielotorowym śledztwem, a wszystko to
razem umieścił na pięknej ziemi warmińsko-mazurskiej.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję
wydawnictwu:
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
ABC
czytania, Wyzwanie biblioteczne,
Polacy
nie gęsi IV, Motyw
zdrady w literaturze, Czytamy
książki historyczne, Wyzwanie
kryminalne, Czytam
opasłe tomiska
Połączenie historii, fikcji i piękna lubię:)
OdpowiedzUsuńI współczesności :)
UsuńNa pewno zdecydowanie lepiej czytało Ci się książkę o terenach, które dobrze znasz ;) Do Mazur mi daleko, ale z chęcią bym książkę przeczytała ;) Jednak najpierw pierwszy tom i spore zaległości! ;)
OdpowiedzUsuńAkurat w tym przypadku nie musi być zachowana kolejność czytania tomów. Te książki można traktować oddzielnie, łączy je Tomasz Horn.
UsuńIntryguje mnie takie połączenie wątków historycznych z fikcją. Będę miała na uwadze tę książkę.
OdpowiedzUsuńA jak znasz Olsztyn, to tym lepiej :)
UsuńNawiązując do odpowiedzi, którą udzieliłaś Wioli :) Nie znam Olsztyna, ale uwielbiam połączenie historii ze współczesnością - uwierzysz, że w szkole moim najgorzej wspominanym przedmiotem była historia? ;) Teraz widzę, jak olbrzymie znaczenie w nauczaniu ma NAUCZYCIEL i jego podejście do ucznia oraz przekazywanych informacji ;)
OdpowiedzUsuńWierzę, bo programy były nudne - ciągle polityka, a najbarwniejsze są sceny ze zwykłego życia, tajemnice ukrywane tu i tam, a nie wojny, traktaty itd.
Usuń