Tytuł:
Wysokie progi. Opowieści z wyższych sfer
Wydawnictwo: Wydawnictwo Adam Marszałek
Liczba stron: 285
Oprawa: miękka
Data wydania: 2015
Oprawa: miękka
Data wydania: 2015
ISBN: 978-83-8019-267-6
W
październiku zeszłego roku recenzowałam książkę Zapach świeżych malin, która była omawiana na Dyskusyjnym Klubie
Książki w mej bibliotece, a która to ujęła mnie swoją tematyką i zdjęciami, nie
mówiąc o przepisach kulinarnych! Dziś Wysokie
progi. Opowieści z wyższych sfer Krystyny Wasilkowskiej-Frelichowskiej,
książki, która już od początku fascynuje okładką.
Tym
razem autorka przenosi czytelników w czasie i zaprasza w zacne progi
nieszawskich rodzin. Owszem, owe progi są wysokie, lecz ich właściciele to
dobrzy ludzie o szczerych sercach, którzy drzwi do swoich domów zostawiali zawsze
szeroko otwarte, bez wyjątku dla wszystkich. Współczesny czytelnik również
przez jakiś czas pozostaje gościem w domostwach dobrze urodzonych mieszkańców
Nieszawy, nadwiślańskiego miasteczka na Kujawach, a honory gospodyni za każdym
razem pełni autorka. To ona oprowadza nas po domu i obejściu, przedstawia
historię danej rodziny, jej zasługi dla miasta i Polski. To ona kreśli sylwetki
co znamienitszych członków rodzin i podkreśla ich dokonania, dzięki temu
pozostaną oni na dłużej w ludzkiej pamięci.
Czytając
tę książkę, swoisty pamiętnik i literaturę faktu, nie do końca zdawałam sobie
sprawę, kogo mogę spotkać w Nieszawie. Wiele rodzin nie znałam, ale niektóre…
Najpierw udałam się do dworku Bacciarellich, potomków malarza włoskiego
Marcello Bacciarellego z XVIII wieku, który malował dla króla Stanisława
Augusta Poniatowskiego. Szczególnie zapamiętałam gosposię Bacciarellich z okresu
przedwojennego, prawdziwą mistrzynię kuchni, panią Alfredę Słomińską. Jej
zeszyty z przepisami zachowały się do dziś. Tu dla Was kilka przepisów i
(zdjęcia w dużym formacie):
Na
kartach tej książki znajdują się też inne przepisy, np.: ogórkowe łódki z
gzikiem, pierogi z "parzącym", pieczeń husarska, pączki znakomite,
wodzianka Marii, macuń z grzybków Kefira, węgierki na rauszu. A wracając do
zeszytów pani Fredzi, Halina i Bogusław (syn Zofii, z domu Bacciarelli)
Stefańscy tak opowiadali:
W brulionie tym
są również precyzyjne rysunki, jak planowała rozłożyć potrawy na półmiskach lub
w jakiej kolejności ułoży plastry zimnych mięs i jajka przyrządzone na kilka
sposobów. (s. 28)
A
żeby nie być gołosłowną, to sami podziwiajcie kunszt kulinarny i sposoby ułożenia
potraw pani Fredzi i (zdjęcia w dużym formacie):
Niezapomniane
chwile spędziłam u państwa Ossendowskich, pisarza Ferdynanda i jego żony Zofii.
Gościem w ich domu był… Kornel Makuszyński. To on na kartach bajki uwiecznił
małpkę Kasię, którą Ossendowscy przywieźli z podróży po Afryce, ale nazwał ją
małpką Fiki-Miki. Zapewne ją znacie z dzieciństwa.
Poruszyły
mnie losy dwóch księży, którzy przez jakiś czas mieszkali w tym samym
klasztorze w Nieszawie, aczkolwiek nie w tym samym czasie – święty i jasnowidz.
O kim mowa? O o. Maksymilianie Kolbe i o. Andrzeju Klimuszko. Mało znane to
epizody z życia tych księży i wcale nie były usłane różami. Jak opowiadała o o.
Kimuszko Marta Wysocka z domu Strych:
Jak wiem,
przepowiadał także wydarzenia historyczne Polski, wskazywał miejsca pobytu
zaginionych osób – żywych lub martwych. Poddawano go testom, które miały
wykazać prawdziwość jego wizji, oczywiście z pomyślnym wynikiem. A w nas,
nieszawianach wciąż drzemał kompleks Klimuszki. (s. 109)
A
charakter pisma jasnowidza i zielarza, o. Klimuszko możecie obejrzeć na
recepcie wystawionej przez niego.
Gościłam
również w domu Sobierajów, Duninów, Malczewskich, Kanigowskich, Laskowskich i
innych. Poznałam domowników i ich znamienitych gości. Zawsze byłam serdecznie
witana i ugoszczona, nie dano mi odczuć, że jestem nisko urodzona, a gospodarze
wcale nie zadzierali nosa. Czułam ciepło rodzinnego domu, przeżywałam smutki i
radości, brałam czynny udział w zabawach okrężne i comber oraz kuligu
karnawałowym.
Inteligencja
nieszawska inwestowała w swe miasto, popularyzowała je na różne sposoby i z
różnym skutkiem. Jednak jak pokazuje historia naszego kraju, nie zawsze
szlacheckie, inteligenckie pochodzenie było dobre dla jego posiadacza,
szczególnie w czasach wojny i za komuny. Zabrakło mi drzew genealogicznych
poszczególnych rodzin, bowiem w wymienianych przez autorkę koligacjach
rodzinnych, przyznam się szczerze, gubiłam się. Jeśli ktoś miał 5-11 dzieci i
te dzieci miały po kilkoro swoich dzieci, to sami wiecie…
Co
mnie urzekło w tej klimatycznej opowieści? Przede wszystkim ludzkie historie,
zwłaszcza te opowiadane przez świadków historii – czy to potomków, czy to
mieszkańców Nieszawy i okolic. To w nich odnajdywałam miłość do Nieszawy,
szacunek dla możnych nieszawskich rodzin, prawdziwe codzienne życie wyższych
sfer. Czarno-białe zdjęcia przenosiły mnie w przeszłość, odkrywając przede mną
nieistniejący już świat, zaś przepisy kulinarne wzmagały apetyt.
Nie
da się ukryć, że pani Krystyna Wasilkowska-Frelichowska kocha Nieszawę, swoje
miasto rodzinne. To czuć w każdym słowie i we wszelkich działaniach tej
niezwykle aktywnej nieszawianki. Wysokie
progi. Opowieści z wyższych sfer to historie możnych nieszawskich rodzin,
swoisty album wspomnień, który w niezwykle barwny i interesujący sposób
opowiada ich losy i dokumentuje czarno-białymi zdjęciami.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu:
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Uwielbiam takie połączenia opowieści o ludziach i do tego przepisy. Chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńBo ta książka to samo życie!
UsuńZapowiada się ciekawie i ten nietypowy format jest bardzo intrygujący. Ta recepta o. Klimuszki to robi wrażenie, fajnie, że coś takiego przetrwało. A w Nieszawie byłem kiedyś przy okazji pobytu w sanatorium w Ciechocinku – urokliwe, ale zaniedbane bardzo miasteczko
OdpowiedzUsuńJa nie byłam w Nieszawie osobiście, tylko dzięki książkom pani Krystyny.
UsuńNie jestem pewna czy uda mi się w najbliższym czasie sięgnąć po tę pozycję, ale może kiedyś się skuszę :)
OdpowiedzUsuńJeśli ciekawaś życia ludzi sprzed lat, to warto zajrzeć w progi arystokracji nieszawskiej.
UsuńPo mojej ostatniej "przepisowej" lekturze miałam obawy na początku, ale Twoja recenzja i te zdjęcia mnie przekonały! Z chęcią poznałabym tych ludzi bliżej ;)
OdpowiedzUsuńBo te zdjęcia są magiczne i od razu przenoszą czytelnika w czasie.
UsuńBardzo, ale to bardzo interesująca książka....
OdpowiedzUsuńMożna rzec, że zazdroszczę Ci jej.....pięknie o niej napisałaś, tak, że aż już by się ją kupowało. Tyle w niej postaci, które się zna i zwyczajów, które chciałoby się poznać.
Muszę się za nią rozejrzeć.
Tak czułam, że Ciebie Natano ta książka najbardziej urzeknie i zaczaruje. I przepisów, które chciałoby się wypróbować...
Usuń