piątek, 22 grudnia 2017

Sąsiedzka pomoc przedświąteczna



Autor: Joanna Szarańska
Tytuł: Cztery płatki śniegu
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 334
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2017
ISBN: 978-83-7976-792-2




Ciepła, przepełniona humorem i wzruszeniami opowieść o tym, co jest naprawdę ważne. Bo święta mogą być wyjątkowe, nawet gdy z nieba spadną cztery płatki śniegu na krzyż... Gwiazdka za pasem, w powietrzu pachnie makowcem, goździkami i zieloną choinką. Mieszkańcy małego miasteczka myślą już o przygotowaniach świątecznych, ale na drodze lepienia uszek i łańcuchów choinkowych staną im rodzinne perypetie. Zabiegani zapomną, co naprawdę liczy się w świętach. Na szczęście ktoś im o tym przypomni... Ten wyjątkowy czas skrzyżuje ze sobą drogi małżeństwa posądzającego się wzajemnie o zdrady, młodej mamy zmęczonej dobrymi radami teściowej, sknery, którego żona marzy o dziecku, kobiety samotnie wychowującej córeczkę i pewnego przystojnego mężczyzny. Wśród codziennych problemów trudno się zatrzymać i po prostu cieszyć wspólnymi chwilami, ale w miasteczku mieszka ktoś, kto pomoże im na nowo odkryć magię świąt.

Całkiem niedawno skończyłam czytać serię Kalina w malinach Joanny Szarańskiej, a już mam w dłoniach najnowszą powieść autorki – Cztery płatki śniegu. Tytuł sugeruje, że zima słaba, ale okładka… okładka mnie „uświąteczniła”! Niebieskie drzwi z kolorowymi lampkami i bożonarodzeniowym łańcuchem skradły me serce. Zresztą nie tylko one! Byłam ciekawa, jakąż to fabułę pisarka wymyśliła do swej świątecznej powieści i gdzie umieściła elementy komizmu. Liczyłam też na to, że i w tej książce pojawi się choć na chwilę Kalina Radecka…
Chociaż mieszkali w jednym budynku i pozornie wiedzieli o sobie wszystko, tak naprawdę nie zadali sobie trudu, by choć odrobinę się poznać. (s. 225)
Autorka sięga po temat dotyczący wielu Polaków – „znieczulica sąsiedzka”. Kiedyś śpiewało się piosenkę Jak dobrze mieć sąsiada, w dzisiejszych czasach wszyscy mają sąsiadów, ale ilu z nas ma ich TAK naprawdę? Ilu nie poprzestaje na rzuconym w biegu: „Dzień dobry”? Niby „wolnoć Tomku w swoim domku”, lecz gdy się mieszka w bloku, to sprawy wyglądają nieco inaczej. Najgorzej gdy się komplikują, gdy dzieje się coś złego – ktoś kradnie przetwory ze wspólnej piwnicy, sąsiedzi z góry niszczą pościel wietrzącą się na balkonie piętro niżej. A przecież…
Stosunki sąsiedzkie to ważna rzecz! (s. 325)

A w bloku zagnieździła się znieczulica. Dlatego o te dobre stosunki sąsiedzkie „dba” wścibska, zdziwaczała staruszka uzależniona od Rozmów w toku i Faktów na TVN-ie. Pani Michalakowa nie odpuści nikomu. Nawet księdzu. Uzbrojona w miotłę, cięty język i sarkazm oraz wścibstwo strzeże wejścia do bloku. Ale gdyby nie ona i jej mieszanie się w sprawy lokatorów, byłoby zupełnie inaczej, gorzej, choćby dla biednej suczki zamykanej na balkonie. I to ta staruszka wpadła pomysł, aby wspólnie udekorować drzewko przed blokiem, zadbać o świąteczny nastrój.
Stary, nie pozwól zaprzęgnąć się do pługa świątecznego terroru! (s. 217)
Święta same się nie zrobią. Przygotowania trwają, jednak w każdej rodzinie dzieje się coś niedobrego – kłótnie z teściową, podejrzenie o zdradę, skąpstwo męża, problemy z dzieckiem w szkole. Na kłopoty najlepsza jest pani Michalska i… agencja detektywistyczna „Kalina na tropie” w osobie ciężarnej Kaliny Radeckiej-Pióreckiej! Co to się działo?! Spirala absurdu z Kaliną w centrum wydarzeń nakręcała się i wciągała w swój wir kolejnych sąsiadów. Jest wesoło, aczkolwiek niekoniecznie zawsze do śmiechu bohaterom.
Jesteś wspaniałą kobietą, a twoim jedynym deficytem jest przyklejony do pośladka pasożyt. (s. 255)
Autorka w poszczególne watki wplata dobre rady albo tak ukazuje i piętnuje to, co złe, żeby czytelnik sam wyciągnął właściwe wnioski. Można tu znaleźć odpowiedź na pytanie: Jak żyć? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na nie, lecz dzięki kilku rodzinom z tej powieści można zasugerować kilka odpowiedzi. Na pewno własnym życiem, a nie cudzym, nie pod czyjeś dyktando, nie według poradników, nie z kalkulatorem w ręku i przeliczaniem każdego grosza. 
Ale kultura osobista nakazuje życzyć dobrego dnia innym. Nawet jeśli samemu miało się ciulowy. (s. 135)
Dobre rady to jedno, a dobre zachowanie to drugie. Nauka kindersztuby w wykonaniu pani Michalak jest czasami ostra, obcesowa, ale za to skuteczna. Ustawia wszystkich do pionu. Jej mądrość życiowa pomaga innym, zmusza do zastanowienia się nad wieloma sprawami, do refleksji nad własnym życiem i do zapoczątkowania zmian.
Jaką karę wymierzyć dwóm bijącym się w szkole uczennicom z klasy 2a? Dlaczego znikają przetwory sąsiadów? W jakim wieku łatwiej znaleźć nową żonę niż robotę? Jak się lepi pierogi z grysiku? Dlaczego ksiądz ma włochatą sutannę? Do jakiego stanu doprowadza męża truskawka między piersiami żony? Kto nie dorównuje Katarinie Witt? Czego nie zastąpi podrabiany kalkulator z rysikiem? Gdzie można chować środki chemiczne? Dlaczego w tym roku Trzej Królowie pobłądzą? Na te pytania znajdziecie odpowiedź w Czterech płatkach śniegu Joanny Szarańskiej, mądrej powieści o życiu, ludzkich problemach miłosnych, rodzinnych, zawodowych, szkolnych, problemach okraszonych łzami i śmiechem, wyrzutami i upadkami, które rozgrywają się w trakcie przygotowań do świąt.
Sałatki i ciasta nie są najważniejsze. Święto to nie potrawy postawione na stole, to ludzie, którzy gromadzą się wokół niego. Wasza rodzina zasiądzie do Wigilii w komplecie. To najpiękniejsza magia świąt! (s. 285)
I takich świąt Wam życzę – w gronie rodzinnym, wśród bliskich Wam osób, przy wspólnym stole. A co na stole, to już mniej ważne… Ważne, że razem! A że zima jest kapryśna i czasami z nieba spadają tylko cztery płatki śniegu na krzyż, to nie znaczy, iż świąt ma nie być. Mają być. Także w gronie sąsiedzkim. I z takim finałem, jak w Kalwarii, nie zaś w Wadowicach. Książkę polecam wszystkim i każdemu z osobna!

Książka przeczytana w ramach wyzwań:
 

1 komentarz:

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.