Autor: Iwona Banach
Tytuł:
Klątwa utopców
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Seria: Babie lato
Liczba stron: 400
Oprawa: miękka
Data wydania: 2015
Oprawa: miękka
Data wydania: 2015
ISBN: 978-83-10-12930-7
RECEZJA PRZEPREMIEROWA
„Lubię się śmiać i rozśmieszać ludzi, dlatego
robię, co mogę, żeby dać czytelnikom trochę zabawy. Nie znoszę też podłości i
chamstwa, więc czasami mam ochotę kogoś zamordować. Siadam wtedy do komputera i
opisuję zbrodnie, dzięki czemu unikam niemiłych konsekwencji prawnych i
kłopotów z plamami krwi na ubraniach. Łączę przyjemne z pożytecznym i przy
okazji dbam o swoje zdrowie psychiczne. Już od dawna nikt nie słyszał mojego
maniakalnego śmiechu o czwartej nad ranem. No, chyba że chodzi o zeszłą sobotę,
ale wtedy pisałam…” – tak o sobie pisze autorka Klątwy utopców,
Iwona Banach, laureatka konkursu literackiego Wydawnictwa Nasza Księgarnia,
tłumaczka, nauczycielka, mama dorosłej niepełnosprawnej dziewczynki, pożeraczka
książek, szydełkoholiczka, kreatywna kucharka i straszna bałaganiara w jednym.
Tak barwna osobowość nie może stworzyć książki
nudnej. Po prostu nie może! I dobrze, że nie może, bowiem dzięki temu w jej
najnowszej powieści dużo się dzieje – akcja galopuje, że ciężko złapać chwilę
oddechu, a plejada barwnych bohaterów ludzko-zwierzęcych może przyprawić o
palpitację serca tudzież gromkie wybuchy śmiechu. Ale po kolei…
Niejaki
Tytus Morawski w Zamościu zostawił u notariusza testament. Wiedział, że
niedługo umrze, ale dzięki temu… jako pierwszy odnajdzie ukochaną swego życia,
a jego konkurent Ksawery w końcu dostanie za swoje. Tytus żałował tylko
jednego, iż cała frajda go ominie, choć może… niekoniecznie.
Dagmara
Rogalska, prawie 27-letnia panna, musi zmienić wakacyjne plany z narzeczonym
Filipem i wyjechać na wieś do Słodkowa, by przez kilka dni zaopiekować się
dziadkiem Ksawerym i znaleźć mu gosposię. Młodej kobiecie w ogóle się to nie
podoba, bo Generał, jak powszechnie nazywany jest stateczny pan Ksawery, z
jednej strony odstraszył wszystkie gospodynie, a z drugiej sam nie będzie
sprzątał i gotował, bo to są babskie zajęcia. Do mamy Dagmary ciągle wydzwania
sąsiadka dziadka, pani Stasia, zwana potworem z Loch Wyżnica.
Daga
nie ma wyjścia. Jedzie i zabiera ze sobą przyjaciółkę Kingę. Na miejscu
dowiaduje się, że musi z Dziadkiem jechać do Suśca na Roztocze, gdyż przyjaciel
dziadka w swoim dziwnym testamencie wymienił ją jako spadkobierczynię. I na tym
wiadomości się kończą. I tak oto życie zmusza do weryfikowania planów.
Zastraszanie w nieortograficzny sposób przez mafię w środku nocy powoduje, iż wkrótce
po zniknięcie dziadka, pani Stasi i Kingi Daga z Filipem, jego kumplem Michałem
i Andżeliką vel Różową Pindzią ruszają w kierunku Suśca, a po SMS-ie od Kingi
do Utopiec. Oczywiście z przygodami.
Utopce okazały się
maleńką wioską o niewysokich, położonych blisko siebie domkach, z niewielkim
ceglanym kościółkiem, gospodą i sklepem. (s. 63)
Jednakże
Dagmarze i jej kompanii nie dane było zamieszkać w pensjonacie czy innym
przytulnym miejscu, tylko w zrujnowanym szpitalu psychiatrycznym, w którym
nocami straszy. Okazuje się, że bohaterowie naprawdę trafili do psychiatryka.
Istne wariatkowo!
Tu nie istniały takie
pojęcia jak prywatność czy wolność słowa, panowała wszechobecna nuda, a jedyną
rozrywkę stanowiła plotka, a każda sensacja, od ciąży po morderstwo, wydawała
się długo wyczekiwanym cudem. (s. 177)
Tu
błahe urazy długo się pielęgnuje i o nich pamięta, przechodzą z pokolenia na
pokolenie. W dodatku we wsi powiadają, że znów u nich dzieje się coś
strasznego. Ponoć wylazły utopce – wodne, niezabijalne demony – i będą mordować
ludzi. I rzeczywiście ktoś morduje ludzi. Zaczynają dziać się dziwne rzeczy.
Aspirant Kotek ma pełne ręce roboty, a życie Dagmary jest zagrożone. Jedni chcą
ją zabić, inni wygonić ze wsi, a jeszcze inni… poślubić!
Klątwa utopców to zaskakująca książka pod każdym względem. Niebanalny
pomysł na fabułę i jej znakomite zrealizowanie zaowocowały powstaniem
nieprzeciętnej powieści z rodzaju rozrywkowych. Trudno jednoznacznie określić
gatunek powieści, bo jest komizm, kryminał, przygody i pozornie zwykłe życie na
wsi, a przy tym miłość zaczyna kwitnąć tu i tam i nie wiadomo, kogo strzała
Amora trafi i z której strony przyleci. Komedia kryminalna, kryminał
obyczajowy, komedia pomyłek, a może obyczajówka z domieszką kryminału, romansu
i komedii?
Jedno
jest pewne – dużo się dzieje, akcja jest poplątana i pełna zwrotów, ciągle coś
się dzieje i rzadko można złapać oddech, lecz autorka doskonale zawiązała
intrygę, ciągle ją plącze, doplata kolejne supełki, by potem ją stopniowo rozplątywać. Tym razem gordyjski węzeł nie
został przecięty, a rozwiązany. Mimo błędnych splotów, znaczy się tropów,
sytuacja stopniowo się wyjaśnia, aż do całkowitego jej rozwiązania. Ma w tym
udział gospodyni Kusiakowa i Różowa Pindzia o intelekcie majonezu. Okazuje się,
że one potrafią myśleć!
Bohaterowie
to zacne grono. Wszyscy razem i każde z osobna, choć niektórzy ukrywają
prawdziwe swe oblicze. To Dagmara jest główną bohaterką, wokół której dużo się
dzieje, jednak jak na prawie 27-letnią kobietę wydawała mi się nieco
roztrzepana i młodsza. Ale i ona ma charakterek, bo trzeba było użyć podstępu,
aby zmienić jej plany wakacyjne. Nawet dziadek Generał czasami tracił przy niej
rezon. Lecz dla mnie pierwsze skrzypce grała przedstawicielka odrębnej gałęzi
lokalnego folkloru, Kusiakowa:
Wielka jak piec, sapiąca
jak lokomotywa i zgrabna jak ciężarówka na podwójnym zakręcie. (s. 169)
Dodać
jeszcze należy, że miała ręce wielkie jak bochny chleba, a jednym cycem zabiłaby
mężczyznę. Kobieta jest bardzo przesądna, ciągle straszy utopcami, opowiada
krwawe bajki oraz wtyka nos w nie swoje sprawy. Twierdzi, że zdrowo gotuje, ale
to pojęcie względne. Miałam okazję spróbować (na szczęście w wyobraźni) jaj
Gustlika w sosie krzanowym, zupy jabłkowej na boczusiu wędzonym czy wiśniówki
na kościach na słodko bez żadnego zielska, znaczy się sałatki. A do tego Kusiakowa bardzo swojsko zaciąga gwarom…
Szczególnie
bohaterowie wiejscy z Utopiec zasługują na specjalną uwagę czytelnika. Ich
folklorystyczna barwność z zabobonami i gwarą zdecydowanie wyróżnia ich na tle
bohaterów miejskich, choć i ci są dobrze i wyraziście nakreśleni. Spośród tych
to Różowa Pindzia i Smerf Maruda najbardziej przykuwają uwagę. Ale ważni są też
bohaterowie zwierzęcy. Generał ma dwa psy – dog niemiecki Precel lubi siadać
ludziom na kolana, lizać i zaplątywać sobie łapy; wielki mieszaniec Bestia to
kudłaty psi złodziej i cwaniak w jednym. Oprócz nich występuje byk Muciek,
potrafiący wywołać we wsi niezły popłoch. A i owady też dadzą się we znaki co poniektórym.
Powieść
czyta się szybko i trudno się od niej oderwać. Krótkie i plastyczne opisy oraz
lekkie, swobodne pióro autorki mają w tym swój udział. Nie wiem, co mnie
najbardziej ubawiło w tej powieści. Niekiedy absurdalne pomysły na rozwój akcji
(ślub albo protokół, farbowanie bluzki buraczkami, trup zmieniający płeć), kreacja bohaterów, folklor Roztocza w całej rozciągłości z
zabobonami i gwarą na czele, naturalny język powieści, często nieco rubaszny i
swojski okraszony francuszczyzną, zabawne i błyskotliwe dialogi oraz stanie na
straży moralności panienek przez starsze przedstawicielki płci pięknej. Wszystko to
sprawia, że najnowsza powieść Iwony Banach bawi czytelnika, wywołując uśmiech
na twarzy i/lub salwy śmiechu, kwestia indywidualnego poczucia humoru. Ale
oprócz śmiechu są i chwile grozy, niedowierzania, w oczach może się pojawić
także mały obłęd, w końcu jesteśmy w dawnym psychiatryku, a dzikie piesy
latające po polu to norma. Zabrakło mi tylko opisu podróży i pierwszych dni
pobytu Generała z dwoma kobietami w ruinach. Ale widocznie tylko wokół Dagmary
dużo się działo.
Klątwa utopców to zabawna powieść o urokliwej wsi Utopce nad rzeką Tanew
gdzieś na Roztoczu z plejadą indywidualnych bohaterów dostarczy czytelnikowi
niezapomnianych wrażeń i pozwoli uwierzyć, że jednak utopce istnieją. A przed
wyjazdem na wakacje na wieś, radzę się wpierw upewnić, czy nie ma tam czasem
budynku po byłym szpitalu psychiatrycznym… Na szczęście u mnie we wsi jest
tylko zamek krzyżacki.
Powieść
polecam. Świetna rozrywka akurat na jesienne wieczory! A premiera jutro!
Za
możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu:
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Lubię tego typu powieści, dlatego bardzo chętnie poznam twórczość Iwony Banach.
OdpowiedzUsuńA autorka ma już kilka książek na swoim koncie.
UsuńTwoja recenzja dodałam mi skrzydeł, bo za książkę niebawem zabieram się
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa Twoich wrażeń ;)
UsuńBardzo podoba mi się nazwa miejscowości, czyli Utopce. Chętnie przeczytam w wolnej chwili.
OdpowiedzUsuńSą Utopce i utopce ;)
UsuńBardzo mnie zaciekawiłaś... dobrze, że ta powieść czeka już na półeczce :)
OdpowiedzUsuńTo niech już nie czeka! :)
UsuńBardzo chętnie sięgnę po książki tej autorki, jeszcze nie miałam przyjemności poznać jej twórczości :)
OdpowiedzUsuńTo życzę owej przyjemności z poznawania!
Usuń