czwartek, 21 kwietnia 2016

Polsko-niemieckie śledztwo



Autor: Krzysztof Beśka
Tytuł: Krypta Hindenburga
Wydawnictwo: Oficynka
Seria: Tomasz Horn
Tom: 2
Liczba stron: 444
Oprawa: miękka
Data wydania: 2015
ISBN: 978-83-64307-76-8 


Horn przypomniał sobie stary dowcip o urządzaniu świata, kiedy to Bóg postanowił zrobić Polakom kawał, umieszczając ich między Niemcami a Rosjanami. (s. 442)
Dowcip wciąż aktualny, nieprawdaż? A pojawił on się w książce Krzysztof Beśki Krypta Hindenburga. To drugim tom z serii Tomasz Horn, którego akcja rozgrywa się na Warmii i Mazurach, na moich terenach. Allenstein, Ostreode, Hohenstein, Königsberg i epizodycznie mój Rastenburg – to niemieckie nazwy miast warmińsko-mazurskich: Olsztyn, Ostróda, Olsztynek, Królewiec i mój Kętrzyn, które pojawiają się w powieści. To też rozliczne wsie. W pewnym momencie Niemiec zwraca się do Niemca:
Ale na pewno pan wie, że dawniej przed wojną Mazury wraz z Warmią były nasze[Prusy Wschodnie]. Niestety, mało co z tamtego kraju zostało do dzisiaj. Tyle dobra, ech! Gdybym tak dorwał tego Stalina w swoje ręce… (s. 296)
Styczeń 1945 roku był mroźny i śnieżny. Od wschodu nadciągała Armia Czerwona, a Niemcy w pośpiechu wycofywali się z Prus Wschodnich. Zanim wysadzili w powietrze dumę narodu niemieckiego – mauzoleum Paula von Hindenburga, to wywieźli z niej trzy skrzynie. Trumnę ze szczątkami Hindenburga, dowódcy zwycięskiej bitwy spod Tannenbergu w sierpniu 1914 roku, trumnę jego żony oraz tajemniczą skrzynię. Bowiem obok dwóch trumien w krypcie było trzecie miejsce. W nim przechowywano coś jeszcze. Pytanie: co? Na pewno jakiś artefakt. Współcześni poszukiwacze chcą go zdobyć za wszelką cenę i posługują się okrutnymi metodami: tortury, okaleczanie, porwania, szantaże, a nawet morderstwa.
Zamieszanie trwa. Dzieją się dziwne rzeczy: morderstwo staruszka Niemca na wyciecze autokarowej, oskarżenie znanego europosła o zamordowanie ukraińskiej prostytutki, który zajmował się akcją obrony Polaków przed roszczeniami majątkowymi, przesłuchanie byłego strażnika więziennego z Barczewa w sprawie Ericha Kocha, kradzież rzeźby lwa sprzed ratusza itd. 
Tymczasem w Olsztynie przebywa Tomasz Horn, któremu właśnie kończy się urlop. Ma tu wielu znajomych, w krótkim czasie poznaje nowych. Dziwnym przypadkiem zostaje zwolniony z pracy z redakcji. Następnego dnia odwiedza go komisarz niemieckiej policji Joanna Klose i proponuje mu układ, bo ona też właśnie straciła pracę. Razem wracają na Warmię i Mazury i rozpoczynają swoje śledztwo, rozwiązują zagadkę, której początki sięgają 300 lat wstecz i która ma związek ze słynnym olsztyńskim monumentem – z „Szubienicą” dłuta Xawerego Dunikowskiego...
W jego głowie jedna myśl goniła następną. (s. 419)
Dziennikarz układa poszczególne puzzle w mniejsze obrazki, aby potem z nich ułożyć konkretny obraz. Jego intuicja mu w tym pomaga, Joanna też. Również archeolog Ewa, znana z poprzedniego tomu, udziela detektywom pomocy. Europoseł z rodziną, gangsterzy, policjanci, niemieccy turyści i biznesmeni, mężczyźni z tajemnego stowarzyszenia Borussia XX, naukowcy i zwykli ludzie pojawiają się na kartach powieści w różnych konfiguracjach. Mnogość wątków to mnogość bohaterów – głównie Polaków i Niemców, tych współczesnych i tych z okresu wojen, tych dobrych i tych złych oraz ukrytych pod maską. Prawie do końca nie wiadomo, ilu bohaterów gra, udaje, kłamie i z jakiego powodu. Niektóre nazwiska mnie rozśmieszyły. Hydrolog nazywał się Paliwoda, gangsterzy Święcicki i Pleban. Postacie są z krwi i kości, choć nie ma ich pogłębionej charakterystyki, bowiem w tej powieści liczy się akcja i zagadka historyczna.
Dużo się dzieje. Akcja ma szybkie tempo, gdyż rozgrywa się w ciągu 7 dni w różnych miejscach Warmii i Mazur. Wszechwiedzący narrator przenosi czytelnika to tu, to tam, na szczęście informuje go, gdzie i kiedy rozgrywają się w danym momencie wydarzenia. Przenosi go też w czasy I i II wojny światowej, do 1934 i 1965 roku. To ważne, aby zrozumieć złożoność zagadki i losy osób zamieszanych w jej ukrycie lub rozwiązanie.
W mnogością wątków i osób można się nieco zagubić, ale wraz z dynamicznym rozwojem akcji wszystko zmierza ku spójnemu zakończeniu. Nie powiem, byłam zaskoczona rozwiązaniem zagadki i tajemniczym artefaktem. W dodatku autor zostawił sobie furtkę do pisania dalszego ciągu przygód Tomasza Horna.
W tym tomie jest dużo lepiej pod względem stylu i języka. Opisy miejsc skupiają się na ich rzeczywistym odzwierciedleniu (zwiedzałam sobie mój Olsztyn), ale mimo wszystko czuć, że autor je zna i lubi, a może i kocha. Powieść szybko się czyta dzięki krótkim podrozdziałom i urywaniu akcji w najciekawszym momencie, ciekawość czytelnika w takich momentach dodatkowo wzrastała. Na pewno łatwiej i szybciej będzie się czytało tę książkę osobom, które znają Warmię i Mazury.
Krypta Hindenburga odkrywa przed czytelnikiem ludzkie natury. To niesamowite, jak niektórzy ludzie dążą po trupach do celu, dosłownie i w przenośni, ile są w stanie zrobić dla odnalezienia skarbu. Autor umiejętnie połączył ze sobą wątki historyczne z fikcją literacką, niebezpieczne przygody z wielotorowym śledztwem, a wszystko to razem umieścił na pięknej ziemi warmińsko-mazurskiej.



Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu:


Książka przeczytana w ramach wyzwań:

8 komentarzy:

  1. Połączenie historii, fikcji i piękna lubię:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno zdecydowanie lepiej czytało Ci się książkę o terenach, które dobrze znasz ;) Do Mazur mi daleko, ale z chęcią bym książkę przeczytała ;) Jednak najpierw pierwszy tom i spore zaległości! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat w tym przypadku nie musi być zachowana kolejność czytania tomów. Te książki można traktować oddzielnie, łączy je Tomasz Horn.

      Usuń
  3. Intryguje mnie takie połączenie wątków historycznych z fikcją. Będę miała na uwadze tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawiązując do odpowiedzi, którą udzieliłaś Wioli :) Nie znam Olsztyna, ale uwielbiam połączenie historii ze współczesnością - uwierzysz, że w szkole moim najgorzej wspominanym przedmiotem była historia? ;) Teraz widzę, jak olbrzymie znaczenie w nauczaniu ma NAUCZYCIEL i jego podejście do ucznia oraz przekazywanych informacji ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę, bo programy były nudne - ciągle polityka, a najbarwniejsze są sceny ze zwykłego życia, tajemnice ukrywane tu i tam, a nie wojny, traktaty itd.

      Usuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.