Tytuł:
Tajemnica niemieckiej papierośnicy
Wydawnictwo: Videograf
Liczba stron: 350
Oprawa: miękka
Data wydania: 2012
Oprawa: miękka
Data wydania: 2012
ISBN: 978-83-7835-096-5
Tajemnica niemieckiej papierośnicy Arkadiusza Jankowskiego długo czekała na swoją kolejkę czytania. Napis na przyciągającej wzrok okładce brzmiał zachęcająco: „Powieść sensacyjna. Współczesna, pełna humoru opowieść o poszukiwaniu skrytki z czasów wojny”. Czy rzeczywiście tak było? Wyjaśni się za chwilę…
Wszechwiedzący
narrator wpierw przenosi czytelnika w czasie – jest koniec kwietnia 1945 roku,
do końca II wojny światowej jest blisko. W okolicach Breslau (Wrocław) 27-letni
lejtnant Wehrmachtu August Waltherot został oskarżony o tchórzostwo w obliczu
wroga. Stoi na skraju leja po bombie przed plutonem egzekucyjnym i nie może
zrozumieć, o co tu tak naprawdę chodzi, skoro wcześniej dostawał odznaczenia za
odwagę. Tuż przed egzekucją prosi oficera, który do niedawna był jego
przyjacielem, o oddanie srebrnej papierośnicy jego synowi. Niestety, po wyroku
papierośnica została upuszczona i wdeptana z premedytacją w błoto.
Mija
60 lat. W tym samym miejscu jest teraz polana i jednocześnie działka budowlana
należąca do architekta Aleksandra Berensa. To on wraz z przyjacielem dziennikarzem
Karolem Mencem znajduje tam starą, poczerniała papierośnicę.
[Aleksander]
oglądał poczerniałą papierośnicę, podziwiając jej kunsztowne zdobienia w
kształcie dojrzałych kiści winogron. Papierośnica rozpadła mu się w rękach na
dwie części. Zamek i zawiasy, które wykonane były ze stali, przeżarła korozja,
ale srebrny korpus zachował się w całkiem niezłym stanie. (s. 15)
Mężczyźni
nie przywiązują wagi do znaleziska. Gdy rusza budowa domu, robotnicy odnajdują
na działce niewybuch z czasów wojny oraz szkielet. Rusza prokuratorskie
śledztwo, które się przeciąga w czasie, a co za tym idzie – odwlekana jest
budowa domu Berensa i otrzymanie kredytu.
W końcu, jak
powiedział to kierownik budowy Karpiński: trup jest trup i przez wszystkie
urzędowe procedury przejść musi. (s. 28)
Przyjaciele
z dzieciństwa podejmują prywatne śledztwo. W nim ważną rolę odgrywa niemiecka
papierośnica, która stała się drogowskazem do skrytki zabitego, niemieckiego
oficera. Kibicuje im ojciec Aleksandra, emerytowany chirurg i niespełniony
aktor. W poszukiwania angażują się również osoby trzecie, m.in. wnuk lejtnanta,
gdyż…
Krążyły
plotki, że jeszcze zimą na terenie Dolnego Śląska lejtnant brał udział w akcji
ukrywania czegoś cennego… (s. 105)
Mam
mieszane uczucia co do tej powieści. Z jednej strony pewnych rzeczy jest w niej
za dużo, w drugiej za mało. Zdecydowanie za mało jest sensacji. To te fragmenty
nadają żywszego tempa miarowej akcji i powodują przypływ adrenaliny u
czytelnika. Za mało jest o samej papierośnicy i tajemnicy. Jeden wątek nie
został rozwinięty i zakończony, co jest dużym minusem. Ponadto autor za bardzo
rozwinął „część obyczajową” tym samym spychając, sensację na boczny tor. Poza
tym w powieści jest kilka niepotrzebnych scen, które tak naprawdę nic nie
wnoszą do akcji, np. kolejka do rejestracji na rehabilitację, choć musze
przyznać, że autor wiernie oddał działanie naszej służby zdrowia i okrasił ją
humorem. W efekcie moim zdaniem powstała obyczajówka z wątkiem sensacyjnym i
elementami humoru.
Jednak
z drugiej strony owa „część obyczajowa” była całkiem interesująca, szczególnie
wątek ojca Aleksandra. Pan Jan gra w teatrze jako statysta, bierze udział w
castingach do reklam – w ten sposób urozmaica sobie wdowi żywot. Jego jesień
życia nabiera rumieńców wraz z pojawieniem się drobnej i pięknej emerytowanej
nauczycielki. Muszę przyznać, że ten romansowy wątek emerytów, choć tak
naprawdę zbędny, to jednak zauroczył mnie ukazaniem miłości i seksu ludzi
starszych po 50., 60. Starość może wyglądać zupełnie inaczej, a emerytura nie
musi być samotna i smutna.
W
powieści pojawiają się różni bohaterowie, każdy jest inny i dobrze
przedstawiony. Główni bohaterowie znają się jak łyse konie, ale ich przyjaźń
też bywa zagrożona. Jeden pomaga drugiemu, wspólnie próbują rozwiązać zagadkę
papierośnicy. Czasami ich rozmowy to przepychanki słowne. Pojawia się także
była żona architekta z roszczeniami. Uwagę czytelnika przyciągnie prokurator Madziarska,
a też jej siostra i redaktor naczelny Karola. Przy okazji można zerknąć do
redakcji wrocławskiej gazety.
Zakończenie
mnie zaskoczyła, ale nie usatysfakcjonowało. Powieść czytało mi się szybko i
przyjemnie, co zapewnił lekki i nieco dygresyjny styl autora. Z rzadka nie
pasowały mi pojedyncze słowa do danej sceny – albo zbyt dosadne, albo zbyt
słabe. I do tego czcionka gotycka wyróżniająca akcję dziejącą się w czasie II
wojny światowej.
Tajemnica
niemieckiej papierośnicy to dobra lektura dla relaksu, obyczajówka z wątkiem
sensacyjnym lub lekki kryminał z bardzo rozbudowanym tłem obyczajowym.
Książka przeczytana w ramach wyzwań:
Wyzwanie biblioteczne,
Kiedyś
przeczytam, Z
półki, Motyw
zdrady w literaturze, Fantazyjny
alfabet stronicowy, Mini
czelendż 2016, Łów
słów
Szkoda, że sensacji jest za mało. Ale nie mówię nie.
OdpowiedzUsuń