wtorek, 11 kwietnia 2017

Wysadzeni



Autor: Dominika Bel
Tytuł: Wiśniowy jogurt
Wydawnictwo: Replika
Liczba stron: 260
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2012
ISBN: 978-83-7674-170-3




Ci, którzy wkładają bomby do samochodów, w ogóle nie przebierają w środkach. (s. 68)
Nie mnie osądzać, czy to rzeczywiście prawda, ale w tych słowach naprawdę coś jest. A cytat pochodzi z książki Dominiki Bel Wiśniowy jogurt. Tytuł banalny i raczej nie mający nic wspólnego z kryminałem, ale to tylko pozory, gdyż autorka udowadnia, że jednak może mieć wspólny mianownik.
Lipcowy ranek w Warszawie na ul. Floksowej z sielskiego zamienił się w wybuchowy! O 6.10 wybuchła bomba, zginął profesor Sylwester Płonin.
W swojej stałej porze na joggingu wsiadł do samochodu, a w nim czekała bomba. Tak po prostu. (s. 15)
Tak owe znamienne wydarzenie podsumowała policji sąsiadka profesora, Luiza Drogosz. Zabicie znanego i sławnego uczonego okazało się banalnie proste, bowiem trzymał się on ustalonych zwyczajów. Szybko okazało się, w jaki sposób został odpalony detonator. Okazuje się, że…
każdy mógł to zrobić. Jeśli nie sam, to wynająć kogoś, kto z Wrocławia czy innego Koszalina zadzwonił i zabił. Nawet nie musiał wiedzieć, o co chodzi. (s. 35)
Nie tak miały wyglądać 60. urodziny profesora. Zamiast przyjęcia urodzinowego była przedwczesna stypa rodziny i przyjaciół denata. Do tego burza mózgów, kto mógł być mordercą i dlaczego, bowiem profesor był z wszystkimi „za bardzo”. Policja prowadzi śledztwo, ale rozwiązania zagadki śmierci Płonina podejmuje się jego przyjaciel – znany bardziej za granicą niż w kraju światowej klasy rzeźbiarz, Jan Reising, którego każda wystawa i album to sukces. Jego drewniany Jezusek, prezent urodzinowy dla profesora, każdego zachwycił swoim pięknem i stopniem niefrasobliwości. Rzeźbiarz, osoba rozpoznawalna, czasami robił pewne rzeczy bez większego sensu, lecz z poczucia potrzeby, a z których potem wychodziło coś fajnego. To profesor namówił go na bieganie o barbarzyńskiej porze. Tego feralnego dnia Reising dotarł pod dom profesora o kilkanaście minut za późno, ale dzięki temu przeżył.

Przy przestępstwach, z którymi poprzednio się zetknął, stosował swoją metodę polegającą na obserwowaniu ujawnianych przez ludzi emocji. Uważał, iż morderca oczywiście będzie kłamał, ale w sferze uczuć, zdradzić się musi. (s. 152)
Śledztwo zamiast zmierzać do rozwiązania, to jeszcze bardziej się komplikuje. Niebezpieczeństwo zaczyna zagrażać bliskim profesora, gdyż dochodzi do groźnych i niewytłumaczalnych wypadków, które zmieniają ich życie – kobiety spychane są ze schodów tak, by zrobiły sobie krzywdę, ktoś wysyła SMS-y z groźbami:
Na ekranie wyświetliło się: Teraz ty uważaj! J. (s. 41)
Wszystkie zdarzenia wydają się mieć związek z tajemniczą autobiografią, którą profesor ukończył. Rozwiązanie zagadek jest kwestią czasu. Akcja ma zawrotne tempo, choć wcale tego nie czuć. Wszystkie wydarzenia i rozwiązanie spraw zajmują niespełna 40 h, choć pewien wątek miłosny trwa dwie doby. Upływu czasu nie czuć z powodu dużej ilości nietypowych zdarzeń komplikujących śledztwo, akcji toczącej się równocześnie w kilku miejscach, a to dzięki mnogości bohaterów. Przyznam szczerze, że się gubiłam, kto jest kim i w jakich koligacjach rodzinno-towarzyskich. Wprawdzie na początku kryminału jest wykaz postaci, których spotyka się na początku książki, ale to za mało. Nie wiedziałam, kim są niektóre kobiety i kto rzeźbiarzowi odradzał zabawę w detektywa.
Bo jeśli ktoś ma rację, powinien decydować. (s. 248)
A postacie to ciekawa zbieranina. Każdy jest indywidualnością skrywającą przed innymi choćby jeden sekret. Obnażanie ich osobowości w miarę rozwoju dochodzenia zaciekawia i intryguje. Tu każdy jest kimś innym niż w rzeczywistości, a poniekąd dzięki śmierci profesora ma szansę na bycie sobą i odmianę swego losu. Nieźle to autorka wymyśliła, jak i całą intrygę kryminalną niejako osnutą wokół jogurtu wiśniowego. Luiza nawet porównuje życie do kubeczka z jogurtem, bo i w nim można spotkać przyjemną niespodziankę albo obejść się smakiem. A co ma jogurt do rozwiązania zagadki morderstwa? Nie zdradzę!
Ja muszę wziąć się za sprawdzanie mojego pomysłu, który zawdzięczam twojemu kubkowi po jogurcie. (s. 182)
Zagadki zostają rozwiązane przez rzeźbiarza, niektóre wręcz zaskakują. Ale kryminał to nie wszystko. Jest w tej powieści troszkę humoru i dużo miłości, a dokładnie kilka wątków miłosnych, z czego jeden najbardziej przykuwa uwagę. To miłość od pierwszego wejrzenia kloszarda do Luizy. Rzeźbiarz ma oko do piękna, zmysł estetyczny, podziwia urodę kobiet i umie je podrywać, o czym mogą świadczyć choćby jego 4 śluby zakończone rozwodami. Aczkolwiek chodzi nie o ich ilość, ale o jakość żon. Fakt zawarcia kilku małżeństw jednak mu nie przeszkadza w zdobyciu kolejnej kobiety. Luiza to dla niego doskonałe i intrygujące dzieło sztuki – „w kształcie, ruchu i kolorze”. Lecz on dla niej to zagadka:
Jakoś nie mogę zrozumieć, kim naprawdę jesteś. Bardzo wiarygodnym kloszardem, skutecznym Herkulesem Poirot, artystą światowej sławy czy obiektem kobiecych westchnień i posiadaczem nieudanego życia osobistego? (s. 240)
Wiśniowy jogurt to dość ciekawy kryminał w lekkim stylu z paletą osobowości bohaterów, która na pewno swoją mnogością barw zakręci i zamota czytelnika, a przy tym może doprowadzić go do głodu, bo smacznego jedzenia trochę w nim jest.

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

7 komentarzy:

  1. Kryminał z dawką humoru? Jestem za :) Aczkolwiek patrząc na okładkę, nie spodziewałam się w ogóle, że to kryminał, prędzej jakieś New Adult ;)
    Pozdrawiam!
    http://tworze-czytam-fotografuje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładka myli. Ta dawka humoru niezbyt duża, ale kilka razy można się uśmiechnąć.
      Serdeczności!

      Usuń
  2. Podoba mi się okładka tej książki, choć wcale nie nawiązuje do kryminału. Sama fabuła także wzbudziła moje zainteresowanie, więc jeśli kiedyś przypadkiem natrafię na tę powieść, to dam jej szansę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tytuł zrażał, bo akurat jogurtu wiśniowego nie lubię.

      Usuń
  3. Nie słyszałam o tej książce. Będę miała ją na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widocznie przeszła bez echa, gdy miała premierę..

      Usuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.