Tytuł:
Fatalny turnus
Wydawnictwo: Psychoskok
Liczba stron: 239
Oprawa: miękka
Data wydania: 2018
Oprawa: miękka
Data wydania: 2018
ISBN: 978-83-8119-198-2
Z
dzieciństwa pamiętam wczasy pracownicze mojej mamy w Przerwankach. Typowe domki
nad jeziorem, choć najlepsze były takie trójkątne z dachem do ziemi, miejsce na
ognisko, wielka stołówka i… mrożone truskawki w kubeczku, po które trzeba było
dość daleko chodzić. Dziś proponuję Wam książkę, opowiadającą właśnie o takich
wczasach za czasów komuny – Fatalny turnus
Jana Melerskiego.
Zawiłość
wypowiedzi to twoja specjalność. Wykazujesz niezwykłą przewrotność i
złośliwość. (s. 18)
Pracownicy
zakładów pracy wyjeżdżają z Łodzi na dwutygodniowe wczasy do zakładowego
ośrodka wypoczynkowego, do małej miejscowości Stegna nad Bałtykiem. Wśród nich
jest solenizant Włodzimierz. Życzenia spływają, alkohol leje się strumieniami,
a żona Katarzyna coraz bardziej jest wściekła na męża. Ich poglądy na różne
kwestie jak zwykle były rozbieżne, choć to właśnie inteligentne sprzeczki i
przekomarzania zbliżały do siebie małżonków. Lecz tym razem sprawy zaszły za
daleko. Małżonkowie pokłócili się i to na poważnie, gdyż nawet po przybyciu na miejsce
relacje między nimi nie poprawiły się, a wręcz pogorszyły. Pani prokurator
znalazła sobie towarzystwo, a pan architekt swoje. W nocy z soboty na niedzielę
sytuacja drastycznie się zmieniła.
Nie wierzę, by
zaginęła. (s. 44)
Katarzyna
nie wróciła ze spaceru. Włodzimierz zaczął poszukiwania. A tymczasem o świcie pies
Cukierek odnalazł pod łódką na plaży ciało kobiety. Rybacy wezwali karetkę i milicję.
Gdy pogotowie zabierało nieprzytomną kobietę, to jeszcze ona żyła, choć była w
ciężkim stanie i miała dziwnie wykręconą głowę. Milicja zaczęła śledztwo…
To głównie
sprawa wyobraźni i przeczytanych podręczników żony z zakresu kryminalistyki i
kryminologii, a może też dyskusji o nadzorowanych przez nią śledztwach. No,
może jeszcze kryminałów, które czasem zdarza mi się czytać. (s. 81)
Milicjanci
mając niewielkie doświadczenie w tego typu przestępstwach, działają trochę po
omacku i popełniają błędy. Włodzimierz za wszelką cenę chce odnaleźć żonę i
oferuje swą pomoc milicji… To on podpowiada śledczym, co mają robić, jakie są
inne możliwości rozwiązania niewyjaśnionych zdarzeń. Takie zachowanie brzmi dla
mnie trochę niedorzecznie, lecz może to ze względu na zawód zaginionej
milicjanci słuchali poleceń i wskazówek męża ofiary.
Kto by chciał
być wplątany w jakąś sprawę z milicją? (s. 144)
Tymczasem
sprawy się komplikują, gdyż w krótkim czasie dochodzi do kolejnych przestępstw.
Napięcie narasta. Milicjanci ze Stegny mają pełne ręce roboty, otrzymują
posiłki z województwa. Z czasem milicja prosi obywateli o pomoc w znalezieniu
sprawców. Anonimowe telefony to jedyne, na co stać odważnych wczasowiczów i
lokalnych mieszkańców, bo nikt nie chce mieć osobiście do czynienia z milicją. Działania
śledczych niezbyt dobrze o nich świadczą. A czas nagli, bo wkrótce turnus się
kończy i wczasowicze się rozjadą.
Zadziwiające
jest to, że to wszystko tak się splotło. Dzieje się coś niepokojącego. Seria
tych wypadków zaczęła się od naszego niefortunnego zdarzenia. (s. 153)
Czytelnik
od początku wie, kto napadł na Katarzynę, gdyż był niemym świadkiem tego
tragicznego w skutkach zdarzenia. Z uwagą śledzi poczynania Włodzimierza,
policji i sprawców zbrodni oraz osób w pewien sposób w to wszystko zamieszanych.
Zamierzone działania bohaterów i planowanie kolejnych przykuwa zainteresowanie
czytelnika, a przypadkowe zwroty akcji mogą go zaskoczyć. Całość wydarzeń może
się wydać osobliwa na swój sposób ze względu na czasy, w których rozgrywa się
akcja i możliwości przedstawicieli władzy, także intelektualne. Coś jakby w
stylu jak (nie) rozwiązywać spraw kryminalnych…
Nie baw się w
śledczego, zostaw to im. (s. 224)
Interesujące
jest zachowanie bohaterów, ich motywy postępowania, postępki, przemyślenia i podjęte
decyzje. Czy w ogóle zgłosić się na milicję? Jeśli tak, to co powiedzieć i ile?
W tej powieści ważną rolę odgrywają drugoplanowi bohaterowie – kelnerki z „Oazy”
spokojna Monika i swawolna Dorota, ich rozważna i wyrozumiała szefowa, dwaj
konkurenci do ręki Doroty: zazdrosny narzeczony Zdzisław i poważny, dojrzały do
związku Krzysztof oraz dwaj wczasowicze – koledzy Mariusz i Adam. Ich wszystkich
łączą skomplikowane relacje i informacje, impulsywność działania na zmianę ze
szczegółowym planowaniem, często wbrew sobie, lecz pod wpływem okoliczności i innych
osób. Od czasu do czasu pojawia się narrator-komentator i pokrótce omawia daną
sytuację. Zakończenie mnie zdziwiło, lecz po części było do przewidzenia ze względu
na tamte czasy.
Trzeba umieć w
codzienności dostrzegać niezwykłe zdarzenia, bo niezauważone mogą się nigdy nie
powtórzyć. (s. 31)
Nie
wiem, co takiego jest w tej powieści, że niełatwo było mi się od niej oderwać. Akcja
trzymająca w napięciu, ukazująca działania wszystkich bohaterów? Działania milicji?
Kombinowanie sprawców? Język odzwierciedlający specyfikę relacji między ludźmi
ze względu na zajmowane stanowisko? Niepowtarzalny styl autora? A może czasy
komunistyczne i pewne przepisy w nich obowiązujące? Choćby obowiązkowa zakąska do
wódki w postaci śledzika w oleju z cebulką. Być może na mnie dodatkowo działały
wspomnienia z dzieciństwa… Nie wiem. Może po prostu wszystko razem.
Fatalny turnus to powieść
kryminalna z akcją osadzoną w czasach komuny na turnusie wczasowym nad morzem,
w której w krótkim czasie dochodzi do kilku tragicznych wydarzeń, a czytelnik z
uwagą śledzi nietypowe poczynania bohaterów w rozwiązaniu zagadek lub ukrywaniu
śladów.
Za
możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu:
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Czasy komuny to dobre tło do powieści kryminalnej.
OdpowiedzUsuńZ milicją w tle. :)
UsuńSerdecznie dziękujemy za recenzję, serdecznie pozdrawiamy...
OdpowiedzUsuńA zainteresowanym życzymy przyjemnej lektury.
:)
UsuńBędzie ciekawie!
OdpowiedzUsuńAno! ;)
UsuńSkoro akcja osadzona jest w czasach komuny, to polecę tę książkę moim rodzicom. Myślę, że przypadnie im do gustu.
OdpowiedzUsuńDobry pomysł.
UsuńO mój Boże! BYłam na turnusie w sanatorium w Stegnie ;)))
OdpowiedzUsuńKiedy???
UsuńTo musi być naprawdę klimatyczna opowieść...
OdpowiedzUsuńSama się przekonaj.
UsuńJak turnus zdrowotny to tylko i wyłącznie pobyt leczniczy w Ciechocinku. Jak dla mnie świetne miejsce, zawsze wracam zadowolona z pobytu i co najważniejsze zdrowsza :)
OdpowiedzUsuńMnie zawsze najlepiej było w sanatorium Gołdapi.
UsuńPobyty lecznicze w Ciechocinku uwielbia mój dziadek z babcią. Są już w tym wieku, że wymagają rehabilitacji, a takie pobyty to przyjemne z pożytecznym.
OdpowiedzUsuń