wtorek, 31 lipca 2018

Urlopowo - Chodząca katastrofa


Autor: Joanna Szarańska
Tytuł: Kłopoty mnie kochają
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Seria: Kronika pechowych wypadków
Tom: 1
Liczba stron: 303
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2018
ISBN: 978-83-7976-829-5


Zosia, zwana przez przyjaciół Zojką, jest początkującą dziennikarką i marzy o tym, żeby wreszcie zainteresowała się nią redakcja jakiejś popularnej gazety.  Ale nie jako podejrzaną o zabójstwo! Pędząc na pociąg, tylko na chwilę spuszcza z oka torebkę, a potem znajduje w niej osobliwy dowód zbrodni wciśnięty do ciasta z kremem. Zojka ląduje na pierwszym miejscu listy podejrzanych i musi czym prędzej wyplątać się z tej afery. Niestety, wyjątkowo irytujący redaktor lokalnej gazety już zwęszył sensację… Jakby tego było mało, Zojka musi jeszcze zażegnać konflikt z przystojnym, choć gburowatym sołtysem i przekonać kuzynkę, że wcale nie zamierzała podrywać jej narzeczonego.

Jeśli macie tendencję wpadać w kłopoty, ta książka jest dla Was. Jeśli one Was szczęśliwie omijają łukiem, to ta książka jest również dla Was. Jaka? Kłopoty mnie kochają Joanny Szarańskiej, pierwszy tom serii Kronika pechowych wypadków.
Minę masz, jakbyś przewoziła kurze gówienko, a nie kawałek kaszanki i swojską kiełbasę! (s. 43)
Młoda adeptka dziennikarstwa, Zofia Tuszyńska, przez najbliższych zwana Zojką, w trybie pilnym przyjeżdża do Lipówki, by zająć się babcią, gdyż tylko ją ta starsza kobieta chętnie wpuszcza do domu. Alarm rodzinny spowodowany jest podejrzeniem, iż babcia Zofia zwariowała, ponieważ, mówi, że… bić będzie. Ukochana wnuczka spieszy z pomocą i stara się dowiedzieć, o co tak naprawdę chodzi. Nawet sołtysa z tego powodu stawia do pionu. Lecz najgorsze ma dopiero nadejść. Babcia prosi wnuczkę, by ta zawiozła do Wadowic pod wskazany adres jej wyroby masarskie. I od początku wszystko układa się nie tak. Dlaczego?
Zawsze przyciągałaś kłopoty, dziecko! Widać, taki twój urok… (s. 202)
Ślepy los doskonale pamięta o Zojce i rzuca jej kolejne kłody pod nogi, pakuje w kłopoty, przysparza problemów, podrzuca to i owo, robi wszystko, by młoda kobieta nie miała łatwego życia. A wraz z nią jej bliscy, znajomi i postronne osoby, choćby konduktor Błażej Jelonek. Bohaterka zostaje wplątana w sprawę kryminalną, którą zajmuje się aspirant Paweł Chochołek i prokuratorka Wanda Niewiadomska, widząca wszędzie teorie spiskowe. Żeby szybciej wpaść na trop przestępcy Zojka zostaje zatrudniona przez redaktora Marcina Kordeckiego w „Kronice Wadowickiej”. Akcja zaczyna nabierać rumieńców, a czytelnik może zrywać boki ze śmiechu, dostać bólu brzucha ze śmiechu lub co najmniej głupiego uśmieszku na twarzy.
Zawsze byłaś wariatką, Zojka… Lepiej trzymać się od ciebie z daleka! (s. 76)

Postać Zojki została tak wykreowana przez autorkę, by bawić czytelnika. Jej niefart życiowy jest sławetny nie tylko w jej rodzinie. Kolejne wpadki i niespodziewane okoliczności, zwroty akcji z jednej strony bawią do łez, a z drugiej mogą przyprawić o ciarki z powodu afery kryminalnej, w którą los wplątał młodą dziennikarkę. Jej cięty język i żywiołowy temperament oraz wybujała wyobraźnia sprowadzają na nią kolejne problemy. To chodząca katastrofa, która sprowadza tarapaty na siebie i innych. Jak na świeżo upieczoną dziennikarkę Zojka zbyt często bywa głupiutka, naiwna i rozkojarzona, szalona. I takie są właśnie główne bohaterki w powieściach pani Joanny – szalone, choć może nieznacznie w tym szaleństwie przejaskrawione. Na szczęście kobiecie nie brakuje sprytu i inteligencji. Na uznanie czytelnika zasługuje kreacja aspiranta Chochołka, który potrafi na koniec miło zaskoczyć, choć wcześniej wypadał w oczach innych nieco blado.
No jesteś nareszcie! Ratuj, przyszli mnie zabrać do psychiatryka! (s. 238)
Jednak moje serce skradła postać drugoplanowa, czyli babunia Zofia Łyczakowa. Babcia w zależności od sytuacji przybiera różne oblicze. Raz jest filozofującą babunią, drugim razem zaczepno-obronną, ale na szczęście też bywa ukochaną babcią, która pocieszy, przytuli, ciasta upiecze, udzieli dobrej rady i podzieli się mądrościami życiowymi. Na pewno nie można nudzić się lub smucić w towarzystwie starszej pani.
Kłopoty mnie kochają i same pchają mi się pod nogi. Ani ich nie szukam, ani nie prowokuję losu. (s. 77)
Ta komedia kryminalna wzbudzi w czytelniku paletę uczuć, w zależności od toczących się wydarzeń. Żywe tempo akcji z rzadka zwalnia, by czytelnik mógł złapać oddech, bo w życiu Zojki dzieje się tyle, że jej kłopotami można by obdzielić kilka osób. Ale i niepotrzebnie kobieta czasem się miesza w cudze sprawy, choć jej zdaniem absurdalna historia kryminalna przydarzyła jej się zupełnie przypadkiem… Akurat! Do tego lekkość pióra autorki, zabawne powiedzonka, przekomarzania się bohaterów i ich kłótnie, żonglerki słowne sprawiają, że gęba uśmiecha się od ucha do ucha.  
Polubcie, pokochajcie kłopoty Zojki Tuszyńskiej w wersji literackiej. Zawsze to lepsze niż własne. A ile przy tym śmiechu i zabawy. Śmiechoterapia gwarantowana, choć z małymi ciarkami na ciele. W końcu to komedia kryminalna, która zapewni poprawę humoru.

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

10 komentarzy:

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.