czwartek, 13 września 2018

Latarka z czarnym światłem


Autor: Marta Guzowska
Tytuł: Czarne światło
Wydawnictwo: Burda Książki
Seria: Mario Ybl
Tom: 4
Liczba stron: 440
Oprawa: miękka
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-8053-140-6


Czarne światło Marty Guzowskiej to ostatni tom serii Mario Ybl. Szkoda, bo takiego bohatera literackiego do tej pory nie znałam.
Po co komu szkielet z wykopalisk? (s. 11)
Mario Ybl, profesor antropologii, ma się zająć unikalnymi szkieletami z pochówków antywampirycznych z X wieku, ale za bardzo nie ma czym. Szkielety giną, zanim jeszcze dobrze zostaną wydobyte i dokładnie opisane. Frustracja profesora rośnie, bo ktoś nocą na cmentarzu rozkopuje groby, a na pomnikach wypisuje satanistyczne hasła. Oskarżenia padają na porfiryka Maurycego, wyglądającego i zachowującego się jak wampir. Ktoś podrzuca wykopany szkielet ze świeżo rozkopanego grobu, a Maurycy znika. Mario zaczyna własne śledztwo. Znajduje wiele innych szkieletów. W ich ocenie pomaga mu latarka z czarnym światłem. Dzięki niej widzi to, czego ludzkie oko nie zobaczy.
Wypuściliście Złego! Ja go widziałem. Wstał z grobu i chodzi teraz uliczkami naszego miasteczka. (s. 162)
Lokalna społeczność nie ułatwia sprawy. To ludzie prości, którzy swoją duchowość podpierają religijnymi obrzędami. Wszyscy się dobrze znają i wszystko wiedzą, a plotka to najlepsze źródło wiedzy. Mieszkańcy miasteczka pod Warszawą mają swoje teorie spiskowe. Słowa starego proboszcza są święte, bo „Kościół nadal sprawuje rząd dusz” (s. 223), sieją zamęt i panikę. Silna tradycja wiary w gusła i zabobony oraz niedzisiejszy ksiądz podburzający mieszkańców i oskarżający naukowców bardziej pasują do średniowiecza niż XXI wieku. Nikt nie chce archeologów w miasteczku, tylko władza, bo ma w tym swój interes.
„Bo to nie jestem ja!” – chciałem wrzasnąć. (s. 118)

Faktycznie, to inny Mario niż znany z poprzednich tomów. Dalej pije dużo alkoholu i cierpi na nyktofobię, choć okazuje się, że jest coś gorszego od niej, co go bardziej przeraża. Nawet jego ironia straciła na ostrości. Profesor jest na życiowym zakręcie, w dodatku po około dwudziestu latach wrócił do swego rodzinnego miasteczka i niechcianych wspomnień, znajomych. Coraz gorzej się czuje z różnych powodów. Jest przy nim Pola i jej teorie detektywistyczne w pakiecie z niańczeniem.
My mamy tutaj niespotykany zespół kilkunastu grobów, w których praktykowano specjalny rytuał pogrzebowy. Charakteryzuje go nietypowe ułożenie zwłok. (s. 182)
Zabrakło mi trochę więcej informacji o tych pochówkach antywampirycznych, bo to temat niezwykle ciekawy mimo swej makabryczności. I jakby nie było dotyczący naszej przeszłości i kultury. To nie Turcja czy Grecja, tylko Polska i jej oblicze. Tym razem Mario niezbyt skupia się na pracy, bo i nie ma na czym, lecz znowu prowadzi śledztwo i snuje swoje hipotezy. Walka z nyktofobią jest utrudniona, bo koniec października to szybko zapadający zmrok. Walka z samym sobą wymaga za to więcej sił i samozaparcia, motywacji. Gdzie jej szukać? Kto może pomóc?
Nie wiem, dlaczego ja to wszystko znoszę. (s. 294)
Ja znosiłam i delektowałam się akcją i rozwiązaniami jej poszczególnych wątków.  Autorka do wątku archeologicznego z nieco leniwymi polskimi studentkami, wplotła problemy lokalne miasteczka, lekcje biologii, wykład, wizyty u lekarza, zegarmistrza czy w mordowni. Mieszkańców opatrzyła odpowiednim zestawem cech w zależności od zajmowanej pozycji w małej społeczności, nie brakuje menela czy babci sprzedającej znicze, a przedstawiciele lokalnej władzy to typowy polski obrazek urzędnika.
Kryminał archeologiczny przechodzi w mroczny thriller – szkielety, wykopaliska, cmentarz i Święto Zmarłych, zabobonny ksiądz, satanizm rysunkowy, wszechogarniająca ciemność, trupy wychodzące z szafy. Atmosfera robi się coraz bardziej gęsta i niebezpieczna, na swój sposób klimatyczna. Momentami strach się bać. A latarka z czarnym światłem wcale nie służy do rozpraszania zmroku. Sami się o tym przekonajcie.

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

1 komentarz:

  1. Skoro podczas lektury można się bać to chętnie zajrzę w wolnej chwili.

    OdpowiedzUsuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.