Tytuł:
Zapisane w kościach
Tłumaczenie:
Jan Kraśko
Wydawnictwo: Amber
Seria: Dr David
Hunter
Tom: 2
Liczba stron: 278
Oprawa: twarda
Data wydania: 2007
Oprawa: twarda
Data wydania: 2007
ISBN: 978-83-214-2775-7
Serię Dr David
Hunter Simona Becketta przyszło czytać mi nie po kolei. Ale to nieważne.
Ważne, że miałam okazję zapoznać się z książkami pisarza, które nie pozwoliły
mi się od siebie oderwać i wciągnęły w świat tajemnic ukrytych w ludzkich
szczątkach. Tym razem tom drugi Zapisane
w kościach pokazał mi prawdę o ludzkich kościach.
Doktor David Hunter wciąż jest rozdarty po tragicznej
śmierci żony i córki. Lepiej rozumie zmarłych niż żywych, bo ci pierwsi
przynajmniej nie kłamią i nie zdradzają. Nie jest mu dane dotrzeć do Londynu, gdyż
zostaje telefonicznie poproszony o przyjrzenie się szczątkom znalezionym na
wyspie Runa w Hebrydach Zewnętrznych. Po męczącej podróży w towarzystwie
sierżanta Frasera, posterunkowego Duncana, oraz emerytowanego policjanta Andrewa
Brody’ego ogląda miejsce zbrodni. Samospalenie to pierwszy wniosek, ale coś nie
daje spokoju. Musi uważać na to, czego nie widać i działać sam bez techników
kryminalistyki. Wkrótce odkrywa, że młoda kobieta została zamordowana
uderzeniem w głowę. To odkrycie sprowadza szereg nieszczęść na wsypę i jej
mieszkańców, a kilkudniowy sztorm tylko utrudnia sytuację.
W dodatku ktoś niszczy wszystkie nadajniki. Ktoś
podpala różne miejsca. Ktoś morduje… Ktoś, kto lubi ogień. Bo ogień w
odpowiedniej temperaturze spali wszystko. Jednak doktor Hunter ma duże
doświadczenie. Jest nie tylko lekarzem, ale i antropologiem sądowym.
Antropologia
sądowa to dziedzina nauki i smutna rzeczywistość, której większość ludzi
starannie unika. (…) To po części patologia, po części archeologia – to, co
robię, wykracza poza jedno i drugie. Bo nawet wtedy, kiedy biologia człowieka
przestaje działać, kiedy z tego, co było życiem, zostaje jedynie zepsucie,
zgnilizna i stare suche kości, nawet wtedy zmarły może być ważnym świadkiem.
Może opowiedzieć swoją historię pod warunkiem, że umie się ją zinterpretować.
(s. 13)
On umie to doskonale. Do tego stopnia odkrywa prawdę,
że morderca czuje się zagrożony, a przez to i doktorowi zagraża śmiertelne
niebezpieczeństwo. On także stał się celem ataków. Jednak nie poddaje się tak
łatwo. Mimo ran, zmęczenia, głodu i szalejącego sztormu odkrywa kolejne
elementy kryminalnych zagadek z pomocą miejscowej policji. Kości zmarłych
przemawiają do niego:
Historia naszego
życia, a czasem i śmierci jest zapisana w naszych kościach. Kości to świadectwo
ran, urazów i zaniedbań. Ale żeby odczytać historię zapisaną na tych, najpierw
musiałem ją zobaczyć. Był to proces żmudny i powolny. (s. 63)
Pochłonęłam książkę od razu. Już pierwsze zdanie przykuło mą uwagę, a potem
było jeszcze lepiej. Napięcie, niepewność, zagadki i tajemnice. Oprócz
kryminalnej zagadki, która wraz z rozwojem akcji rozrasta się, w przystępny
sposób autor za pomocą wypowiedzi głównego bohatera wprowadza czytelnika w
meandry antropologii. W prostych słowach przedstawia podstawy tej nauki, aby
także czytelnik poznał tajemnice śmierci. Ale i skutecznie zwodzi czytelnika.
Podsuwa mu kolejne tropy, insynuuje to i owo, zostawia niedopowiedziane rzeczy,
by i tak na końcu zaskoczyć rozwiązaniem akcji.
A zakończenie nie jest zakończeniem, bo… nie, ono jest…
potrójne! Gdy się wydaje, że na odciętej i sparaliżowanej strachem wyspie w
końcu zapanował spokój, w końcu znaleziono osobę odpowiedzialną za makabryczne
zbrodnie, które się wydarzyły na niej w ciągu tygodnia, okazuje się, że nie.
Znów jest nagły zwrot akcji i toczy się ona dalej. Niby znów koniec i znów
zwrot i otwarte zakończenie... I czytelnik zawieszony w próżni, co będzie
dalej…?
Byłam pod ogromnym wrażeniem, jak sprytnie autor
przemyślał fabułę i poprowadził rozwój dramatycznych wydarzeń, jak umiejętnie
plątał tropy. Ich szczegółowe opisy mogą przyprawić o gęsią skórkę i
przyspieszyć tętno, są bardzo realistycznie i plastycznie przedstawione, tak
jak i pozostałe opisy. Plejada bohaterów z różnymi charakterami i
temperamentami tylko zamąci w znalezieniu mordercy piromana. Świetne kreacje w
mrocznym klimacie wyspy tylko potęgują tę ciemniejszą stronę natury ludzkiej, a
czytelnik gubi się i plącze w domysłach.
Książka trzyma w napięciu już od pierwszego zdania aż
po ostatnią kropkę, nie sposób się oderwać. Dostarcza całej gamy uczuć, choć z
naciskiem na te z dreszczykiem. Nie pozwala o sobie zapomnieć na długo. A
kości? Kości zostały rzucone… Ja chcę jeszcze Doktora Huntera!
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Mam już za sobą całą serię o Davidzie Hunterze i bardzo pozytywnie ją wspominam.
OdpowiedzUsuńPrzede mną jeszcze czwarty tom.
UsuńKolejna recenzja, która zachęca mnie do przeczytania tej książki.
OdpowiedzUsuńNie masz wyjścia, musisz przeczytać ;)
Usuńuwielbiam tego autora i czytałam wszystkie jego książki- genialny
OdpowiedzUsuńTylko "Rany kamieni" nie przypadły mi do gustu.
UsuńNie znam jeszcze pierwszego tomu, musze nadrobić zaległości
OdpowiedzUsuńhttp://ksiazkomiloscimoja.blogspot.com/?m=0
Ja czytałam nie po kolei, ale serię o antropologu Davidzie Hunterze gorąco polecam.
UsuńPlanuję ją przeczytać od dobrych kilku lat, więc mnie zachęcać nie musisz ;)
OdpowiedzUsuńOj chyba muszę, skoro planowanie tak długo trwa :)
UsuńNo tak...i kolejny autor do poznania. Biję się w piersi i przyznaję bez bicia, że nic jeszcze nie czytałam, ale nadrobię... naprawdę :)
OdpowiedzUsuńŻałować nie będziesz, no chyba że po lekturze, iż wcześniej nie przeczytałaś tych książek :)
Usuń