Tytuł:
Co się mieści w dwóch walizkach?
Tłumaczenie:
Elżbieta
Ptaszyńska-Sadowska
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 288
Oprawa: miękka
Data wydania: 2009
Oprawa: miękka
Data wydania: 2009
ISBN: 978-83-247-0953-3
Ile
walizek potrzebujecie, by się spakować i wyjechać, przeprowadzić się? Starczą
Wam dwie? Nie sądzę, lecz głównej bohaterce powieści Co się mieści w dwóch walizkach? Veroniki Peters musiały
wystarczyć. Poznajcie powieść opartą na faktach, bo to kawałek życia autorki.
Autobiografia i literatura faktu w jednym.
Akcja
rozpoczyna się kilka lat przed obaleniem muru berlińskiego. Weronika ma pracę i
przyjaciół, ustabilizowane życie, które udało jej się ułożyć po ucieczce z domu
terroryzowanego przez ojca alkoholika. Jednak pewnego dnia dojrzała do decyzji,
podjęła ją świadomie – postanowiła wstąpić do klasztoru benedyktynek. Kończy
pracę z trudną młodzieżą, sprzedaje auto, żegna przyjaciół, którzy nie
rozumieją jej postępowania, i przekracza mury klasztoru. Od tej pory Weronika
jest postulantką, czyli tą ostatnią w szeregu.
Można odnieść
wrażenie, że zakonnica jest godnym zaufania dobrem ogólnym. (s. 122)
Czytelnik
razem z bohaterką spędza 11 lat za murami klasztoru. Przechodzi wraz z nią
kilka etapów: postulat – obłóczyny – nowicjat – złożenie ślubów – opuszczenie
klasztoru. Zaznajamia się z regułami zakonu św. Benedyktyna z Nursji, postępuje
według jego dewizy „Ora et labora” (Módl
się i pracuj), poznaje życie benedyktynek od środka, cały klasztor (przydałaby
się mapka), bierze udział w uroczystościach kościelnych i tych świeckich, modli
się, uczy, pracuje (w ogrodzie, kuchni, pralni, księgarni), ale też weseli i
smuci. Bo za murami klasztoru życie tylko w pewnym zakresie różni się od tego
świeckiego. I te właśnie różnice najbardziej powinny zaciekawić zwykłego
czytelnika, choć (niestety?) nie znajdzie tu afer i skandali czy pikantnych
szczegółów. Ot, zwykłe zakonne życie. A może i niezwykłe?
Powieść
momentami jest bardzo uroczysta i podniosła – opisy obłóczyn czy mianowanie
nowej siostry na przeoryszę są szczegółowo opisane. Łacińskie modlitwy i pieśni
od razu są przetłumaczone. Są również sceny humorystyczne – benedyktynki bawią
się w Różany Poniedziałek – przebierają i malują, też obchodzą karnawał.
Zaskoczyć może, a zarazem obalić mit o świętości zakonnicy, ciętość języka
siostry Pauli, a nawet przekleństwa w ustach tej niezwykłej osobowości.
Przy całej
surowości klasztornego życia istnieje też przestrzeń na rozwój wyrazistych
osobowości. (s. 177)
Niektóre
bohaterki od razu zyskują sympatię czytelnika, inne z czasem, a jeszcze inne
chyba w ogóle. Każda siostra w klasztorze jest normalnym człowiekiem i też ma
swoje za uszami, ma swoje niedoskonałości, z którymi musi się ciągle mierzyć.
Bowiem życie w klasztorze to nie tylko wspólne kroczenie jedną drogą, to też
ciągła nauka i ciężka praca, głównie nad sobą samym. To też rywalizacja o urząd
przeoryszy. Dla Weroniki najbliższe były siostry
mające
zaskakujące poglądy, takie, których pobożność okraszona jest specjalną dawką
zdrowego rozsądku. (s. 176-7)
Siostra
Weronika poddawana jest wielu próbom. Ma ciągle wątpliwości, rozmyśla,
zastanawia się, szuka i poszukuje, ale sama do końca nie wie czego, bo wiara
nie była głównym powodem wstąpienia do zakonu. Szarpią nią rozterki odnośnie
przyszłości w zakonie, ale zawsze pamięta o swoich dwóch walizkach ukrytych
gdzieś na strychu. Czasami bohaterka ma niewyparzony język, stąd potem na
przykład problemy z przejściem do wyższego etapu zakonnego. W liście do
przyjaciółki Liny z 1988 roku pisała tak:
Do tej pory
byłam postulantką, czyli tą ostatnią w szeregu. Czasami czułam się mała,
głupia, niepewna; czasami byłam krnąbrna, niepoprawna, uparta; niekiedy pełna
nadziei, uskrzydlona, odważna. Raz za cicha, innym razem zbyt głośna… Życie
tutaj wymaga każdej barwy, jakie znajdują się w palecie. (s. 92)
Akcja
toczy się normalnym rytmem, aczkolwiek między niektórymi wydarzeniami jest
nawet po kilka lat przerwy. Dzieje się tak dlatego, że bohaterka skupia się na
tych najważniejszych wydarzeniach, które opisuje komunikatywnym językiem. Dużym
ułatwieniem w trakcie czytania tej książki jest zamieszczony na końcu spis osób
i słowniczek. Czyta się lekko i w miarę przyjemnie. Jednak gdzieś z tyłu głowy
pojawia się pytanie, po co Weronika tak naprawdę wstąpiła do klasztoru? Czy
naprawdę, by odnaleźć się w życiu, trzeba wstąpić do zakonu na 11 lat? Bo
dlaczego go opuściła, to się chyba każdy czytelnik domyśli, choć zrobiła to w
sposób bardzo… niegodny.
Książka
dla osób zainteresowanych wejściem za klasztorną furtę i przyjrzeniem się
wspólnocie benedyktynek od środka.
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Wejściem do klasztoru z pewnością nie będę zainteresowana.
OdpowiedzUsuńAle chętnie przeczytam jak wygląda życie za jego murami :)
Wydaje się być bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńCzytałam... i polecam.
OdpowiedzUsuńIntrygująca fabuła. Aż kusi, żeby poznać ją bliżej.
OdpowiedzUsuńTo prawda, życie za murami klasztoru ma różne odcienie.
UsuńZaciekawiłam się. Życie klasztorne, słyszałam, to posłuszeństwo. Że natura przekorna nie dałaby rady.
OdpowiedzUsuńJakbyś już znała główną bohaterkę... ;)
UsuńTo już trzecia książka z serii o zakonnicach...
OdpowiedzUsuńNawet chętnie bym je wszystkie przeczytała....i tę "Zakonnice odchodzą po cichu" I "Habit zamiast szminki" a i ta byłaby pewnym uzupełnieniem wymienionych.
Nie wszystkie zakonnice zostają świętymi, ale to faktycznie daje do myślenia dlaczego młoda kobieta nie mająca powołania zamyka się w klasztorze na 11 lat. Ale też interesujące byłoby wiedzieć co wyniosła z tych 11 lat na resztę swojego życia.
O pierwszej książce wspomnianej przez Ciebie słyszałam i chętnie bym ją przeczytała. O drugiej nie słyszałam.
Usuń