piątek, 11 sierpnia 2017

Za murami klasztoru



Autor: Veronika Peters
Tytuł: Co się mieści w dwóch walizkach?
Tłumaczenie: Elżbieta Ptaszyńska-Sadowska
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 288
Oprawa: miękka
Data wydania: 2009
ISBN: 978-83-247-0953-3



Ile walizek potrzebujecie, by się spakować i wyjechać, przeprowadzić się? Starczą Wam dwie? Nie sądzę, lecz głównej bohaterce powieści Co się mieści w dwóch walizkach? Veroniki Peters musiały wystarczyć. Poznajcie powieść opartą na faktach, bo to kawałek życia autorki. Autobiografia i literatura faktu w jednym.
Akcja rozpoczyna się kilka lat przed obaleniem muru berlińskiego. Weronika ma pracę i przyjaciół, ustabilizowane życie, które udało jej się ułożyć po ucieczce z domu terroryzowanego przez ojca alkoholika. Jednak pewnego dnia dojrzała do decyzji, podjęła ją świadomie – postanowiła wstąpić do klasztoru benedyktynek. Kończy pracę z trudną młodzieżą, sprzedaje auto, żegna przyjaciół, którzy nie rozumieją jej postępowania, i przekracza mury klasztoru. Od tej pory Weronika jest postulantką, czyli tą ostatnią w szeregu.
Można odnieść wrażenie, że zakonnica jest godnym zaufania dobrem ogólnym. (s. 122)
Czytelnik razem z bohaterką spędza 11 lat za murami klasztoru. Przechodzi wraz z nią kilka etapów: postulat – obłóczyny – nowicjat – złożenie ślubów – opuszczenie klasztoru. Zaznajamia się z regułami zakonu św. Benedyktyna z Nursji, postępuje według jego  dewizy „Ora et labora” (Módl się i pracuj), poznaje życie benedyktynek od środka, cały klasztor (przydałaby się mapka), bierze udział w uroczystościach kościelnych i tych świeckich, modli się, uczy, pracuje (w ogrodzie, kuchni, pralni, księgarni), ale też weseli i smuci. Bo za murami klasztoru życie tylko w pewnym zakresie różni się od tego świeckiego. I te właśnie różnice najbardziej powinny zaciekawić zwykłego czytelnika, choć (niestety?) nie znajdzie tu afer i skandali czy pikantnych szczegółów. Ot, zwykłe zakonne życie. A może i niezwykłe?

Powieść momentami jest bardzo uroczysta i podniosła – opisy obłóczyn czy mianowanie nowej siostry na przeoryszę są szczegółowo opisane. Łacińskie modlitwy i pieśni od razu są przetłumaczone. Są również sceny humorystyczne – benedyktynki bawią się w Różany Poniedziałek – przebierają i malują, też obchodzą karnawał. Zaskoczyć może, a zarazem obalić mit o świętości zakonnicy, ciętość języka siostry Pauli, a nawet przekleństwa w ustach tej niezwykłej osobowości.
Przy całej surowości klasztornego życia istnieje też przestrzeń na rozwój wyrazistych osobowości. (s. 177)
Niektóre bohaterki od razu zyskują sympatię czytelnika, inne z czasem, a jeszcze inne chyba w ogóle. Każda siostra w klasztorze jest normalnym człowiekiem i też ma swoje za uszami, ma swoje niedoskonałości, z którymi musi się ciągle mierzyć. Bowiem życie w klasztorze to nie tylko wspólne kroczenie jedną drogą, to też ciągła nauka i ciężka praca, głównie nad sobą samym. To też rywalizacja o urząd przeoryszy. Dla Weroniki najbliższe były siostry
mające zaskakujące poglądy, takie, których pobożność okraszona jest specjalną dawką zdrowego rozsądku. (s. 176-7)
Siostra Weronika poddawana jest wielu próbom. Ma ciągle wątpliwości, rozmyśla, zastanawia się, szuka i poszukuje, ale sama do końca nie wie czego, bo wiara nie była głównym powodem wstąpienia do zakonu. Szarpią nią rozterki odnośnie przyszłości w zakonie, ale zawsze pamięta o swoich dwóch walizkach ukrytych gdzieś na strychu. Czasami bohaterka ma niewyparzony język, stąd potem na przykład problemy z przejściem do wyższego etapu zakonnego. W liście do przyjaciółki Liny z 1988 roku pisała tak:
Do tej pory byłam postulantką, czyli tą ostatnią w szeregu. Czasami czułam się mała, głupia, niepewna; czasami byłam krnąbrna, niepoprawna, uparta; niekiedy pełna nadziei, uskrzydlona, odważna. Raz za cicha, innym razem zbyt głośna… Życie tutaj wymaga każdej barwy, jakie znajdują się w palecie. (s. 92)
Akcja toczy się normalnym rytmem, aczkolwiek między niektórymi wydarzeniami jest nawet po kilka lat przerwy. Dzieje się tak dlatego, że bohaterka skupia się na tych najważniejszych wydarzeniach, które opisuje komunikatywnym językiem. Dużym ułatwieniem w trakcie czytania tej książki jest zamieszczony na końcu spis osób i słowniczek. Czyta się lekko i w miarę przyjemnie. Jednak gdzieś z tyłu głowy pojawia się pytanie, po co Weronika tak naprawdę wstąpiła do klasztoru? Czy naprawdę, by odnaleźć się w życiu, trzeba wstąpić do zakonu na 11 lat? Bo dlaczego go opuściła, to się chyba każdy czytelnik domyśli, choć zrobiła to w sposób bardzo… niegodny.
Książka dla osób zainteresowanych wejściem za klasztorną furtę i przyjrzeniem się wspólnocie benedyktynek od środka.

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

9 komentarzy:

  1. Wejściem do klasztoru z pewnością nie będę zainteresowana.
    Ale chętnie przeczytam jak wygląda życie za jego murami :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Intrygująca fabuła. Aż kusi, żeby poznać ją bliżej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, życie za murami klasztoru ma różne odcienie.

      Usuń
  3. Zaciekawiłam się. Życie klasztorne, słyszałam, to posłuszeństwo. Że natura przekorna nie dałaby rady.

    OdpowiedzUsuń
  4. To już trzecia książka z serii o zakonnicach...
    Nawet chętnie bym je wszystkie przeczytała....i tę "Zakonnice odchodzą po cichu" I "Habit zamiast szminki" a i ta byłaby pewnym uzupełnieniem wymienionych.
    Nie wszystkie zakonnice zostają świętymi, ale to faktycznie daje do myślenia dlaczego młoda kobieta nie mająca powołania zamyka się w klasztorze na 11 lat. Ale też interesujące byłoby wiedzieć co wyniosła z tych 11 lat na resztę swojego życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O pierwszej książce wspomnianej przez Ciebie słyszałam i chętnie bym ją przeczytała. O drugiej nie słyszałam.

      Usuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.