Tytuł: Całe miasto o tym mówi
Tłumaczenie: Dorota Dziewońska
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Seria: Elmwood Spring
Tom: 4
Liczba stron: 464
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2018
ISBN: 978-83-08-06477-1
Rodzina to
skarb, życie jest darem, a miłość nigdy nie umiera…
Fanni
Flagg to autorka znana zwłaszcza dzięki powieści Smażone zielone pomidory. Ale od niedawna też jako autorka
bestselleru Całe miasto o tym mówi. Dla
mnie to najlepsza powieść, jaką przeczytałam do tej pory w tym roku. Nie mogłam
się od niej oderwać, w czym też pomagały krótkie, króciutkie rozdziały
Jako pierwszy
osadnik czuł się odpowiedzialny za tych, którzy zjawili się tu po nim. (s. 12)
Szwed
Lordor Nordstom przybył do Ameryki do stanu Missouri i założył farmę
mleczarską. Po ogłoszeniu w szwedzko-amerykańskiej gazecie zaczęli do niego
przybywać młodzi osadnicy z rodzinami. Przed 1880 rokiem istniała już mała
wspólnota rolnicza Swede Town. W maju 1889 roku Lordor postanowił podarować
wspólnocie miejsce na wzgórzu – założył tam cmentarz Spokojne Łąki. Każdy mieszkaniec
wybrał sobie kwaterę. Nikt nie wiedział, co się wydarzy na tym wzgórzu w
przyszłości. Może to i lepiej.
Dobrze jest
wiedzieć, dokąd się zmierza… to daje poczucie bezpieczeństwa. (s. 323)
Lordor
był prostym i wrażliwym mężczyzną. Miał 37 lat i wciąż był kawalerem. Przyszłą żonę
poznał dzięki ogłoszeniu w gazecie. Miał narzeczoną na zamówienie pocztowe i
odbywał listowne zaloty. Bohater wprawdzie skończył tylko pięć klas, lecz był postępowy
i otwarty na rozwój własny i innych. Z katalogu budowlanego z pomocą innych
wybrał kilka budynków z elementów gotowych do złożenia. Wkrótce został
burmistrzem, a miasto zmieniło nazwę na Elmwood Springs i było jednym z wielu
typowych amerykańskich miasteczek.
W Elmwood
Spirings, jak wszędzie indziej, jedno pokolenie się starzało, a następnie już
wkraczało na scenę. (s. 137)
Życie
w tym miasteczku płynęło swoim rytmem. Ludzie przyczyniali się do rozwoju swej
miejscowości, pracowali z chęcią, pomagali sobie, polepszali swój los i swoich
bliskich. Ich życzliwość, serdeczność, dobroć sprawiała, że Elmwood Springs
było jedyne w swoim rodzaju. Niech świadczy o tym fakt, że nie było posterunku
policji ani policjanta. Mieszkańcy żyli w zgodzie. Problemy rozwiązywano się
sposobem. A świat nie stał w miejscu. Życie mieszkańców, rozwój i funkcjonowanie
miasta uzależnione było od postępu cywilizacyjnego, rozwoju technologii, zmiany
obyczajów, nowych nurtów w kinie i w muzyce, mody oraz wydarzeń i polityki. Działo
się wiele rzeczy i to wszystko miało wpływ na sposób mieszkańców patrzenia na
świat, co autorka ukazuje poprzez zaznaczanie upływu czasu akcji dekadami mijanych
lat.
Zdaje się, że
większość ludzi nie wie, co robić z życiem, bo to nie jest jedna rzecz do
ogarnięcia – stwierdziła Elner. – To wiele różnych rzeczy, które dzieją się
jednocześnie. Życie jest i smutne, i wesołe, proste i skomplikowane, wszystko
razem. (s. 357)
Sami
liczni bohaterowie (przydałoby się drzewo genealogiczne) zauważają, że życie
tak szybko przemija, wręcz ucieka. Często koncentrują się na sprawach mało
ważnych, rozpraszają ich głupstwa, a zanim zrozumieją, co jest ważne, to jest
już za późno. Często nie rozumieją, dlaczego ich życie chadza krętymi
ścieżkami, dopiero potem okazuje się, że tak to właśnie miało być. Jednak widać
wyraźnie, iż kolejne pokolenia pierwszych osadników oraz ludzie napływowi są
inni, diametralnie inni przede wszystkim w podejściu do codziennego życia. Dzieje
się wiele wspaniałych rzeczy, lecz także coś się psuje od środka… A to znak
naszych czasów. I tu każdemu czytelnikowi nasunie się refleksja. Każdy zada
sobie przynajmniej kilka pytań o przyszłość świata i swoją.
Przyjemnie jest
nie mieć nic do roboty, tylko odpoczywać i napawać się tym, co dookoła. (s. 436)
Fabuła
powieści rozgrywa się na dwóch płaszczyznach – realnym i fantastycznym,
materialnym i duchowym. Wraz z rozwojem akcji czytelnik coraz częściej bywa na…
cmentarzu! Bo człowiek jest tylko „drobnym ogniwem w łańcuchu życia”. Choć ciało
jest martwe, to dana osoba dalej żyje, tylko w nieco innym wymiarze. Spokojne Łąki
wcale nie są takie spokojne, o nie! Tu zmarli leżą w kwaterach i patrzą do góry,
nie zaś z góry, a przy tym plotkują, dyskutują na różne tematy, wspominają, obserwują
rozwój świata i się dziwują, jakim to sposobem człowiek stanął na Księżycu. A przy
tym żartują, a nawet intrygują! Jednak najbardziej ich ciekawi, co słychać u żyjących.
Bo zmarli są ciekawi i ciekawscy! Szczególnie tego, jak ktoś do nich trafił, co
było przyczyną śmierci. I tu można się pośmiać. Na cmentarzu po jakimś czasie robi
się taki hałas i rozgardiasz, że sami mieszkańcy ustalają zasady na cmentarzu. Do
czego to doszło!
I
w dużej mierze jest to powieść o śmierci, ale zupełnie innej niż ją sobie
ludzie wyobrażają i której tak się boją. Autorka niejako udomawia śmierć i
pokazuję ją z całkiem innej strony. Bardziej… ludzkiej, normalnej, naturalnej. Na
pewno radośniejszej. Bo i taka jest najnowsza powieść Fannie Flagg – zwykła, a
jednocześnie niezwykła. Zwyczajnie traktuje o najważniejszych sprawach w życiu
człowieka, wskazuje wartości uniwersalne, a z drugiej strony z humorem traktuje
o zmarłych i śmierci; przemyca proste życiowe mądrości zapomniane we
współczesnym świecie; bawi, wzrusza i porusza (chusteczki mogą się przydać). Mimo
różnych bolączek daje też czytelnikowi nadzieję.
„Każdy jest w
czymś dobry”. Cała sztuka to znaleźć to coś”. (s. 375)
Co
zrobić, by krowy były szczęśliwe i dawały więcej mleka? Jak działało
korespondencyjne biuro matrymonialne? Co można zamówić w katalogu budowlanym
Lyman-Bridges? Która panna zamierza urodzić kocięta? Z jakiego powodu kobieta
chce zastrzelić gorset na śmierć? Kto ma felerny gen? Kto dał Amerykanom
bezpłatne biblioteki? Jak można wystraszyć nieboszczyka na śmierć? Czego to
ludzie nie wymyślą i o czym tak mówiło całe miasto… – dowiecie się z ciepłej i
wzruszającej powieści Fannie Flagg Całe
miasto o tym mówi. Polecam!
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Jakoś specjalnie nie kusi mnie ta książka, ale skoro polecasz, to może kiedyś po nią sięgnę.:)
OdpowiedzUsuńMnie też tak od razu nie kusiła, czekała w kolejce, a gdy ją zaczęłam, to w dwie doby przeczytałam. Tak mnie zaczarowała.
UsuńTwoja recenzja jest bardzo zachęcająca. Zapisuję sobie ten tytuł.
OdpowiedzUsuńSłusznie czynisz.
UsuńWidzisz teraz Marto, że warto było zawalczyć o tę książkę.
OdpowiedzUsuńNiesamowicie odpoczęłam przy niej. To naprawdę magiczna, cudowna opowieść. I ogromnie się cieszę, że i Tobie się spodobała.
O tak, warto było! Magia życia. Teraz muszę sobie kwaterkę zaklepać ;)
Usuń