Tytuł: Smocze kły
Tłumaczenie:
Zbigniew A.
Królicki
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 336
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2018
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2018
ISBN: 978-83-8062-349-1
Rok 1876, Dziki Zachód. Wojsko
amerykańskie prowadzi zaciętą walkę z indiańskimi plemionami, a na fali
gorączki złota wszędzie zaczynają wyrastać miasteczka bezprawia. W tej scenerii
toczy się słynna wojna o kości. Dwóch rywalizujących ze sobą profesorów
paleontologii poszukuje skamieniałych szczątków dinozaurów, uciekając się do
wszelkich możliwych chwytów. Do tego bezwzględnego świata trafia William
Johnson, który ma więcej pieniędzy niż rozsądku. Zdecydowany wygrać
nierozważnie zawarty zakład, dołącza jako fotograf do ekspedycji światowej
sławy paleontologa, profesora Marsha. Ten jednak nabiera przekonania, że
Johnson jest szpiegiem jego wroga, profesora Cope’a, i porzuca go w Cheyenne,
mieście zbrodni i występku. Johnson, chcąc nie chcąc, łączy więc siły z Cope’em
i dokonuje odkrycia o historycznym znaczeniu. Ochrona tego nadzwyczajnego
skarbu zmusi go do stawienia czoła kilku najniebezpieczniejszym i najbardziej
znanym postaciom Dzikiego Zachodu...
Jako
dziecko przeczytałam powieść Juliusza Verne Podróż
do wnętrza Ziemi i… zakochałam się w dinozaurach. Miłość ta nie minęła.
Dziś jestem po lekturze powieści Smocze
kły Michaela Crichtona, autora Parku
Jurajskiego, dzięki której spojrzałam na dinozaury bardziej
historyczno-naukowym okiem.
Przybyłem tu, by
wydobywać kości prehistorycznych zwierząt. (s. 110)
Główny
bohater to osiemnastolatek z bogatej rodziny ze Wschodu William Johnson. To
bystry, ale leniwy student. Przez własną nieostrożność i zapalczywość miał
spędzić całe lato gdzieś na pustkowiach Montany, na upiornie gorącej pustyni,
by wykopywać kości i fotografować uczestników wyprawy. Wyruszył pod opieką
profesora Marsha, ale na skutek jego podejrzliwości i splotu okoliczności
trafił do jego rywala profesora Cope’a. Podróżowanie pociągiem, statkiem,
wozem, dyliżansem; unikanie stad bizonów i konfliktów z Indianami, przemykanie
z fortu do fortu, walka z upałem i brakiem wody oraz gryzącym pyłem;
wystrzeganie się rewolwerowców i złodziei to codzienność podróżnika na Dziki
Zachód Ameryki w II połowie XIX wieku.
Te
skamieniałości były szczątkami największych stworzeń, jakie kiedykolwiek
kroczyły po powierzchni Ziemi. (s. 216)
I
czytelnik miał je szansę odkrywać, gdyż autor przedstawił sposób odróżniania
kości od skały, żmudnego wydobywania ich, zabezpieczania. Zabrakło mi jedynie
metody obliczeń, jak na podstawie wyglądu kości czy zęba paleontolog wyliczał
wielkość i ciężar dinozaura. Z nazwami było prościej, jest podanych kilka
przykładów tworzenia nazw łacińskich. Autor odkrywa też ówczesne tajniki
robienia zdjęć na kliszach, co wymagało ogromnej wiedzy, a bohater musiał ją
przyswoić w bardzo krótkim czasie.
W niektórych
częściach Stanów Zjednoczonych teoria ewolucji wciąż budziła kontrowersje. (s.
178)
Wprawdzie
latem 1876 roku teoria ewolucji Karola Darwina była już znana od jakiegoś
czasu, lecz wciąż nie była ugruntowana naukowo i przekonywała niewielki procent
społeczeństwa. Owa bezbożna paleontologia była między innymi potępiana przez
duchownych i teologów, za to promowana przez bogatych i przez nich wspierana
finansowo. Jedna ze scen dobitnie pokazuje, do czego mogła doprowadzić wymiana
opinii na temat prehistorycznych gadów.
I wiedzieli, że
sława i zaszczyty przypadną temu, kto odkryje i opisze najwięcej gatunków. (s.
130)
Krótko
i przystępnie przedstawił autor odkrywców „straszliwych jaszczurów”, ale skupił
się na dwóch z nich i uczynił bohaterami swej powieści. Othniel C. Marsh oraz
Edward Drinker Cope to postacie historyczne, sławni paleontolodzy, którzy
odkryli kilkadziesiąt gatunków dinozaurów i sami nadali im nazwy. Tych legendarnych
gigantów paleontologii na początku łączyła przyjaźń. Potem już tylko dozgonna
wrogość. Wprawdzie autor na potrzeby powieści trochę manipulował czasem i
kolejnością zdarzeń, jednak ich wzajemną niechęć przedstawił rzetelnie. Do
jakich sposobów uciekali się ci dwaj rywale o skamieniałości? Zdziwicie się.
Oni chcą, żeby
Indianie zostali usunięci, a ich ziemie stał się dostępne dla białych
osadników. (s. 291)
Wątek
historyczny ukazany w tej powieści dotyczy także podbijania Dzikiego Zachodu i
rugowania Indian z ich ziem. A wszystko to w imię białej, wyższej rasy, która
potrzebowała nowych terenów do zasiedlenia. Autor nie oszczędza czytelnika,
przedstawia mu wyniki krwawych walk wojska z Indianami, brutalności „zwykłych
dzikusów”, łamanie umów rządowych i ich zawieranie, oczywiście z korzyścią dla
białych. To także gorączka złota i obraz miasteczek górniczych oraz toczącego
się w nich życia z rewolwerowcami na pierwszym planie. Żeby przetrwać w takich
miejscach, bohater musiał się wykazać sprytem i inteligencją, a także
zasobnością sakiewki. A z drugiej strony William Johnson nie znał jeszcze życia
i różnych jego aspektów, więc nic dziwnego, ze popełniał błędy i płacił za
naiwność.
– Zęby –
powtórzył. – Zęby dinozaura.
–
Ależ one są
ogromne! Ten dinozaur musiał być niewiarygodnie wielki. (s. 167)
Michael
Crichton był niezwykłym pisarzem, scenarzystą, producentem filmowym. W
książkach widać jego zamiłowanie do badań, nauki, historii. Ta powieść
wzbogacona została o autentyczne notatki i fragmenty dzienników Williama
Johnsona, które nie były wcześniej publikowane. Powieść wzbogacona została mapą
USA z zaznaczoną trasą podróży, dzięki której na bieżąco śledziłam podróż
Williama, bogatą bibliografią, postscriptum z biogramami bohaterów, słowem „Od
autora” oraz „Posłowiem” pióra Sherri Crichton. Zabrakło mi tylko dwóch zdjęć
głównego bohatera sprzed wyprawy na Dziki Zachód i po powrocie z niej, o
których mowa we „Wstępie”.
Czy powinienem
założyć, że przeżyłeś na Zachodzie wiele barwnych przygód i zabiłeś paru ludzi
w pojedynkach? (s. 319)
Smocze kły to epicka
opowieść, przedstawiająca przełomowe odkrycia z dziedziny paleontologii jako
niebezpieczną przygodę, która tworzyła historię nie tylko Ameryki, do tego
zaciekła naukowa rywalizacja, walka o kości, walka przetrwanie na każdym kroku.
Jest i mankament… Powieść jest zdecydowanie za krótka!
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Tej książki Crichtona jeszcze nie czytałam.
OdpowiedzUsuńWarto!
UsuńJakoś tematyka książki nie wzbudziła mojego zainteresowania, więc jednak spasuję.
OdpowiedzUsuńRozumiem.
UsuńA ja tych wszystkich dinozaurów nie rozróżniam...
OdpowiedzUsuńJa odróżniam tylko kilka, lecz sam fakt odkopywania ich skamieniałych kości jest ekscytujący.
Usuń