Tytuł:
Rodzinne rewolucje
Wydawnictwo: Videograf
Liczba stron: 284
Oprawa: miękka
Data wydania: 2018
Oprawa: miękka
Data wydania: 2018
ISBN: 978-83-7835-602-8
Humorystyczna opowieść o utworzeniu
rodziny patchworkowej z dwóch rodzin rozbitych. Kiedy Zosia i Janek decydują
się na ślub, są dojrzałymi ludźmi po przejściach. Mają dorosłe dzieci, które
żyją już własnym życiem, toteż rodzice są pewni, że ich związek nie spowoduje w
układach rodzinnych większych zmian. Dokładają jednak starań, aby młodsze
pokolenie było ze sobą w przyjacielskich stosunkach. Przynosi to niespodziewane
efekty uboczne, w rezultacie których obydwoje zaczynają rozumieć, że duże
dzieci to naprawdę duży kłopot...
Bo w życiu nigdy nic nie wiadomo. (s. 161)
Zapatrzona
w książki pozwoliła i innym zapatrzeć się w jedną z nich i zorganizowała Book
Tour z powieścią Małgorzaty Kasprzyk Rodzinne
rewolucje.
I pomyśleć, że
rodzice mogą sprawiać swoim dzieciom tyle kłopotów. (s. 58)
Ano
mogą, gdy na przykład wtrącają się w życie swoich dorosłych od dawna dzieci,
które od dłuższego czasu żyją na własną rękę, mają swoje życie i ustalony
światopogląd. To, że 30-letnia Dominika, główna bohaterka, jest zatwardziałą singielką
specjalizującą się w sprawach rozwodowych, która nigdy nie była w żadnym
związku, zdaniem jej matki Zosi jest co najmniej dziwne, o ile nie nienormalne
– Nika jest specyficzna. Rady rodziców nie zawsze są po myśli dzieci, a gdy
nawet ich posłuchają, to potem są pretensje. Tak było choćby w przypadku Jana i
jego syna Artura. I tak źle, i tak niedobrze.
Rodzice nigdy
nie są obiektywni wobec swoich dzieci. (s. 60)
To
prawda, bo rodzice kierują się sercem i chcą dla swych pociech jak najlepiej,
choć to podejrzliwość czasami gra pierwsze skrzypce. Tylko czasem skutki bywają
wprost odwrotne i na linii dziecko – rodzic sytuacja jest napięta. Nawet do
tego stopnia, że przez wile tygodni żadna ze stron się nie odzywa czy o
istotnych sprawach dowiaduje się przez osoby trzecie. A że nikt nie chce
ustąpić…
W związku nic nigdy
nie gwarantuje sukcesu, ale są czynniki, które mogą zagwarantować klęskę. (s. 67)
Autorka
prezentuje czytelnikowi kilka różnych związków i przyczyn rozpadu co niektórych
z nich. Można się rozwieść w gniewie i nie odzywać do siebie przez kilkanaście
lat, chowając w sobie urazę do poprzedniego partnera za wyrządzone przez niego
krzywdy. Można rozwieść się niemalże w przyjaźni i być w dobrych relacjach,
choć małżeństwo od dawna nie istnieje na papierze. W tej powieści nie ma
przepisu na miłość i udany związek, za to jest kilka podpowiedzi, co może
doprowadzić do rozpadu małżeństwa. I w tym wszystkim Nika musi dokładnie wszystko
przemyśleć, zanim podejmie jakąkolwiek decyzję na temat swojego związku.
Podchodzi do wszystkich aspektów związku bardzo filozoficznie i racjonalnie.
Nie zarzeka się z góry, tylko próbuje. I to mi się podoba.
Przecież nie są
spokrewnieni. (s. 149)
Po
raz pierwszy w książce spotkałam się z patchworkowym modelem rodziny, w którym
dzieci nie mają kilka czy kilkanaście lat, ale kilkadziesiąt. I których do
siebie ciągnie. Wprawdzie stali się przyszywanym rodzeństwem poprzez ślub
swoich rodziców, lecz przecież nie są spokrewnieni i nic nie stoi na
przeszkodzie, by byli razem. Rodzinka się powiększa w tempie ekspresowym –
ewoluuje i przechodzi rewolucje osobowe. Autorka przedstawia skomplikowane
relacje rodzinne z dużą łatwością i tak też się o nich czyta, choć początkowo
można się pogubić w imionach i relacjach. Nowy starszy brat, przyszywane
młodsze siostry, trzech dziadków, kolejna dziewczyna brata, koledzy z pracy i
podwórka, sąsiadka z dzieckiem… Jest wesoło i zabawnie, ale bywa też
niesympatycznie i nieciekawie.
Ty i ja to byłby
związek podwyższonego ryzyka. (s. 100)
Akcja
rozgrywa się w swoim tempie, narrator przedstawia najważniejsze wydarzenia, a o
niektórych czytelnik dowiaduje się ze wspomnień czy refleksji bohaterów. Skróciłabym
kilka opisów czy refleksji, a dała więcej wydarzeń z życia rodzinki i jej
poszczególnych gałązek. Zakończenie moim zdaniem zabiło to, co najpiękniejsze w
tej książce. Ostatni rozdział zupełnie zbędny, nic on nie wnosi, a to, co w nim
najważniejsze, najlepiej by było dodać do przedostatniego rozdziału, a nawet
wcale.
Wszystko
sprowadza się do kwestii spotkania tego właściwego faceta… (s. 156)
Całość
oceniam jako dobą, humorystyczną obyczajówkę, w której na pierwszy plan
wychodzi siła rodziny i wzajemna pomoc jej członków. Skomplikowane relacje w
patchworkowym modelu rodziny to samo życie, o czym wielokrotnie autorka upewni
bohatera, pisząc zdania, które od dawna są pewną prawdą objawioną, mądrością
życiową. Każda ewolucja niesie ze sobą rewolucję.
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Cieszę się, że tak dobrze odebrałaś tę książkę.
OdpowiedzUsuńPamiętam, że u Ciebie czytałam recenzję, a gdy trafiłam na Book Tour, to się z miejsca zapisałam.
UsuńCzytałam i uważam, że jest to naprawdę dobra książka. Gorąco ją polecam. 😊
OdpowiedzUsuńTo prawda.
UsuńPomimo ostatniego, bezwartościowego rozdziału mogłabym dać książce szansę. Ciekawi mnie ten humor, o którym wspominasz :)
OdpowiedzUsuńI model rodziny!
UsuńZapowiada się ciekawie :-)
OdpowiedzUsuńI jest.
UsuńBrzmi ciekawie. Też chyba nigdy nie czytałam o takiej patchworkowej rodzinie. Czas to zmienić. :)
OdpowiedzUsuńI to był powód mego skuszenia się na tę powieść.
Usuń