Tytuł:
Wszyscy ludzie przez cały czas
Wydawnictwo: WAB
Cykl: Mario Ybl
Tom: 3
Liczba stron: 400
Oprawa: miękka
Data wydania: 2015
Oprawa: miękka
Data wydania: 2015
ISBN: 978-83-280-0999-8
Słynny antropolog Mario Ybl udaje się
na wyprawę archeologiczną do Grecji. Zamiast słonecznego pejzażu rodem z
katalogu turystycznego zastaje szarość wiosennej Krety: mroczne ulice, przez
które przemykają ubrane na czarno kobiety, niewielki wykop, po którym hula
lodowaty wiatr, wilgotne, pachnące kurzem muzeum. W ruinach starożytnej
świątyni znaleziono szkielet człowieka. Mario podejrzewa, że składano tam
ofiary z ludzi. Szybko okazuje się jednak, że góry i wioski współczesnej Krety
kryją więcej złowrogich tajemnic niż świat antyczny.
Jak to
mówią: możesz oszukać wszystkich przez jakiś czas albo kilka osób przez cały
czas, ale nie zdołasz oszukiwać wszystkich ludzi przez cały czas. (s. 88)
Te słowa Abrahama Lincolna stały się podstawą do
tytułu trzeciej części cyklu Mario Ybl Marty
Guzowskiej – Wszyscy ludzie przez cały
czas. Tytuł jest nieco zagadkowy, a jego zrozumienie zajmie kilkaset stron
powieści. Jest na co czekać.
Od kiedy
pojawiłeś się we Vrachos, mamy sporo kłopotów. (s. 183)
Arogancki, cyniczny profesor antropologii Mario Ybl wykonuje
z marszu błyskotliwe analizy szkieletów. On wie po prostu wszystko, co dotyczy
kości. Żyje w swym świecie, nic go nie obchodzi, ma kłopoty z komunikacją. Nic
dziwnego, że wiele osób go nie lubi, bo on lubi ich denerwować, mówiąc
delikatnie. Wali prawdę prosto z mostu, jest pyskaty i złośliwy, obraża
rozmówców, zrażając ich do siebie jeszcze bardziej. Ale są i tacy, którzy go
lubią! To profesor Galanaki zafascynowana intelektem antropologa. Pojawia się
też Pola, jego dawna miłość, która ma mu wiele za złe, lecz ceni jego wiedzę i
lubi z nim pracować.
Uważaj na
siebie, Mario. (s. 88)
Mistrz
popadania w kłopoty, także przez wtykanie nosa w nie swoje sprawy i snucie
teorii spiskowych. Sam lub w towarzystwie Karla łazi, gdzie chce sam, irytuje ludzi,
a nawet oskarża ich o morderstwo. A sam już po pierwszej nocy został oskarżony
o zabójstwo Aliki, studentki archeologii. W ciągu tygodnia pobytu naraził się
połowie mieszkańców Krety! Ostrzeżenia nic nie dają. Sam jest narażony na ataki
lokalnego szaleńca Chudego Wariata. W dodatku Mario mimochodem uczestniczy w
konflikcie dwóch wsi i przygotowaniach do Wielkanocy, kiedy to Kreteńczycy
dostają świra. Nawet pogoda nie sprzyja – niskie temperatury i porywisty wiatr
nie ułatwiają pracy i przemieszczania się. Ciągle pod górkę. I jeszcze
nyktofobia, z którą bohater mierzy się kilkukrotnie. Tylko w momentach
strasznej męki, walki z fobią można mu współczuć.
„Kreteńczyk
Epimenides powiedział: wszyscy Kreteńczycy to kłamcy”. (s. 299)
To
paradoks Epimenidesa. Dojście do prawdy nie jest łatwe, w dodatku wszyscy
ludzie przez cały czas…gadają, gdyż każdy każdego zna, mieszkańcy są ze sobą
spokrewnieni. Plotka to ich sport narodowy. Znalezienie zabójcy również nie
jest łatwe. Nawet gdyby to się udało, to kto uwierzy w prawdę? A żeby nie stać
się kolejną ofiarą mordercy, to trzeba uciec z wyspy, a wydostanie się z niej
nie jest takie proste.
Kreta to w ogóle
jest skansen. Dla archeologa kopalnia wiedzy. (s. 116)
W
Grecji trzeba uważać na każdy krok – wszędzie można trafić na pozostałości sprzed
tysięcy lat. Tu zawód archeologa cieszy się dużym uznaniem i daje wielką
władzę. Jak wielką? O tym najlepiej przekonał się Chudy Wariat. Kierownikiem
wykopalisk może być tylko Grek, a praca archeologa jest żmudna i wymaga cierpliwości
i odporności, lecz gdy się już coś odkopie, to dobry specjalista z kontekstu
ułożenia przedmiotów i szkieletów odczyta bardzo wiele, odtworzy ostatnie
chwile życia. Aż chciałoby się dowiedzieć więcej i dłużej uczestniczyć w
wykopaliskach. Dzięki autorce poszerzyłam swą wiedzę o starożytnym świecie i
współczesnej Grecji. Smaczki archeologiczne, antropologiczne, kulturowe
gwarantują czytelnikowi autentyczność opisywanych miejsc. Widać, że Marta
Guzowska jest świetna w swoim fachu.
Musiałem się
skoncentrować na claviculae. (s. 96)
W
kolejnym tomie serii ponownie brak tłumaczeń nazwy części ciała z łaciny.
Jednak bardziej denerwuje brak tłumaczeń pojedynczych słów, zwrotów czy
krótkich dialogów z greki. Z rzadka są one tłumaczone poza tokiem rozmowy, ale
generalnie czytelnik jest zagubiony, może co najwyżej domyślać się znaczeń
greckich wyrazów, ale pewności co do ich tłumaczenia nie ma. Przydałby się
słowniczek na końcu powieści czy przypisy. To naprawdę niewiele, a o ile
bardziej ułatwiłoby czytanie i delektowanie się lekturą. Za to tytuły
poszczególnych dni od Niedzieli Palmowej do Wielkiego Piątku podane są po
polsku i po grecku, aczkolwiek nie wiem po co…
Dobrze się pan
bawi, Mario? (s. 111)
Ja
bawiłam się dobrze, czytając ten kryminał archeologiczny. Uczestniczyłam w
wykopaliskach, interpretacji kości, kilka razy odwiedziłam muzeum i magazyny
pełne skarbów, szukałam mordercy i złodzieja, uciekałam, kluczyłam uliczkami,
piłam alkohol, mało jadłam, walczyłam z fobią i nieświadomie uczestniczyłam w
grze. Jakiej? Przekonajcie się sami.
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Ten brak tłumaczenia też by mi przeszkadzał.
OdpowiedzUsuńJednak tłumaczenia to podstawa.
UsuńKolejny raz archeologia w kryminale:)
OdpowiedzUsuńTak, to 4-tomowa seria.
Usuń