Tytuł:
Szczęście za horyzontem
Wydawnictwo: Edipresse Książki
Liczba stron: 344
Oprawa: miękka
Data wydania: 2018
Oprawa: miękka
Data wydania: 2018
ISBN: 978-83-8117-745-0
Czasem spalone mosty to najlepszy
początek. Justyna popełnia wielki błąd, po którym nie może już wrócić do
dawnego życia: pracy w eleganckim biurowcu, wygodnego apartamentu i związku,
który opiera się na przyjemności. Janek wszystko zrobił, jak należy, jednak na
każdym polu ponosi klęskę. Ma kłopoty finansowe, beznadziejną pracę, której nie
znosi, a jego dzieci są zaniedbane. Tych dwoje spotka się przypadkiem.
Zderzenie dwóch światów sprawi, że życie Justyny i Janka na zawsze się odmieni.
Czy starczy im odwagi, by poszukać szczęścia trochę dalej niż na wyciągnięcie
dłoni? Ruszyć za horyzont, do miejsca, które wydaje się najmniej odpowiednie, a
jednak kusi z wielką mocą?
Wszędzie można znaleźć furtkę do raju. (s. 340)
Szczęście
to towar deficytowy i chyba najbardziej poszukiwany. Nic dziwnego, że bohaterowie
najnowszej powieści Krystyny Mirek Szczęście
za horyzontem też go szukają, choć jeszcze o tym nie wiedzą. Są bowiem w
złym stanie psychicznym, nie radzą sobie z otaczającą ich rzeczywistością i
okolicznościami.
Poza tym to
tylko dwa kieliszki wina. (s. 13)
Poprzez
stworzenie fikcji literackiej bliskiej rzeczywistości autorka piętnuje nałogi,
sposoby zachowania się i działania Polaków. W pierwszej kolejności wsiadanie po
alkoholu za kierownicę. TYLKO dwa kieliszki, TYLKO jedno piwo itp. i albo się uda
dojechać do domu, albo nie. Loteria. Autorka kilka razy akcentuje słowo TYLKO. Inna
sprawa to działanie opieki społecznej w przypadku ludzi, których los okrutnie potraktował,
a raczej powinnam napisać brak działania… Sąsiedzi i mieszkańcy Jesionowa nie są
bez winy. Plotki szkodzą, a pomocnej dłoni nikt nie wyciągnie. Inna sprawa to siła
lokalnych koneksji, osób „nie do ruszenia”. Porządek musi być też w szkole. Piętnowane
jest pracowanie bez umowy i ponad siły za marne stawki. Autorka potępia także krytykowanie
i ocenianie innych po pozorach, przypinanie łatek, bez poznania człowieka i
sytuacji, w której się znalazł. Jak łatwo można się pomylić!
Justyna czuła
ciężar winy. Nie została ukarana i wyrzuty sumienia szybko stały się nie do
zniesienia. (s. 44)
Zbrodnia.
Wina. Kara. Pokuta. Wyrzuty sumienia. To wszystko przewija się na kartach
powieści. Analizowane jest na różne strony. Wielokrotnie przypominane, jednak rzadko
wysławiane, gdyż trudno się przyznać do tego, co się zrobiło z własnej głupoty,
bezmyślności. Justyna sama sobie wymyśliła karę i odbywała pokutę, choć mnie do
końca ten pomysł się nie spodobał ze względu na małą prawdopodobność zdarzeń. To
pomoc czy wykorzystywanie obcej rodziny i jej nieszczęścia do własnych celów? Altruizm
czy egoizm? Samarytańskie odruchy? Oceńcie sami.
To nie była
bajka, lecz wyjątkowo twarde życie. (s. 39)
Poturbowany
przez życie Janek Małecki osiągnął dno. Chaos, brud, bieda, zaniedbane dzieci,
obarczenie odpowiedzialnością 11-letniego syna za młodsze rodzeństwo, a
teściowa z łaski zaprowadza Leosia do przedszkola. I nagle pojawia się Justyna.
Mało realne wydaje mi się wtargnięcie kobiety do obcego domu i zaanektowanie go
na swoje potrzeby, bo ma się widzimisię w postaci „pewnej” pokuty. Niesienie pomocy
to jedno, lecz rozstawianie wszystkich po kątach w ich własnym domu to już co
innego. Skamieniały Małecki niewiele w tej kwestii ma do powiedzenia. Pewność siebie
i chęć działania Justyny przytłaczają go, lecz dzieci stanęły po jej stronie. Życie
już je boleśnie doświadczyło, a one podświadomie czują, że ta obca pani im
pomoże. Kobieta poruszyła niewielki kamyczek, który stał się początkiem lawiny
zmian.
Wioska zamiast
miasta, stolica w zamian za prowincję. Rodzina w zamian za samorealizację bez
kompromisów. (s. 340)
Barwne
i łatwe życie w stolicy to ucieczka od swoich korzeni. Justyna nie chciała żyć
jak jej mama w monotonii codziennych obowiązków, nie znosiła małomiasteczkowych
zasad, życia na pokaz. Ma uraz to tradycyjnego modelu rodziny. Zerwała kontakty
z rodziną, Warszawa ją pochłonęła. Jednak szybka jazda bez trzymanki, większych
oszczędności, odpowiedzialności, myślenia o przyszłości kiedyś musi się skończyć.
To tylko kwestia czasu. Tak jak powrót do korzeni. One tkwią w człowieku. Wywołują
wiele wspomnień i wyrzuty sumienia, nakręcają emocje, a tych Justynie nie
brakuje. Ma problem z ich uporządkowaniem. Podobnie Janek. Rewolucje w ich
życiu stały się faktem. Zmiany muszą zajść, bo inaczej dzieci...
Czasem jednak
ludzie potrzebują się wzajemnie. To normalne. (s. 71)
W
tej powieści autorka przede wszystkim pokazuje, jak wygląda ocenianie po
pozorach, jak porażkę przekuć w sukces, jak odnaleźć szczęście, które czai się
gdzieś za horyzontem, a nawet powiedzieć „nie” i zawalczyć o siebie i swoją
przyszłość, o wyjście z samotności. Wątek miłosny rozpoczyna się i rozwija niezauważalnie,
sprzyja mu wspólna codzienność i problemy. Instynkt macierzyński Justyny raz
działa, a raz nie, ale jakoś musi ona sobie radzić, w końcu to pokuta i nie
może być lekko. Kreacje bohaterów zasługują na uwagę, szczególnie Leosia i zgryźliwej
babci, na którą Justyna miała swój sposób. Optymistyczne zakończenie według
mnie jest trochę zbyt przedwczesne. Nie do końca się wyjaśniły pewne sprawy, choć
ich kierunek jest dobrze znany czytelnikowi, jednak chciałoby się przeczytać o
spotkaniu, o planach na przyszłość. Przydałoby się dowiedzieć, co się stało ze
znaleziskiem w łazience lub jak przebiegła rozmowa Aurelii z trenerem czy
Wiktora z trenerem. Takie drobnostki, które dodałyby smaczku powieści, a nawet
pomogły czytelnikowi w jego życiu.
Jeden z jej
ulubionych piosenkarzy śpiewał kiedyś, że spalone mosty to czasem najlepszy
początek. (s. 54)
Nie
wiem. Zerwanie kontaktów ze wszystkimi, odcięcie się od rodziny i znajomych może
i jest dobre na pewien czas. Ale czy na zawsze? Jednak nigdy nie należy wątpić,
że szczęście gdzieś na nas czeka, tak samo miłość, a nadzieja umiera ostatnia. Szczęście za horyzontem to trudna życiowo powieść, z wieloma problemami do
rozwiązania, ale z optymistycznym zakończeniem i nutą humoru. Okładka też kusi!
Za
egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Bardzo cenię sobie prozę Krysi Mirek. Chętnie przeczytam tę książkę.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że autorka piętnuje złe zachowania - tak powinno być! Mam za sobą dwie powieści Mirek i niestety nie podeszły mi za bardzo, dlatego inne tytuły mnie nie kuszą...
OdpowiedzUsuńMnie pierwsza przeczytana powieść pani Mirek nie podeszła, ale dałam jej szansę i nie żałuję.
UsuńKsiążka skradła moje serce.:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńUwielbiam twórczość autorki.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się!
UsuńDo tej pory przeczytałam dwie książki Krystyny Mirek, więc może i na tę się skuszę.
OdpowiedzUsuńDecyzja należy do Ciebie. :)
Usuń