Tytuł:
Szkarłatny blask
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 309
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2013
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2013
ISBN: 978-83-7785-232-3
Wzmianki o
karmazynowym blasku pojawiają się w różnych kulturach i na różnych
szerokościach geograficznych. (s. 199)
Jak
to jest, że idę do biblioteki po kryminał, a wracam z… horrorem, z powieścią grozy?
Nie wiem, ale wiem, że książka była warta przeczytania, a mowa o powieści Szkarłatny blask Łukasza Henela.
Łukasz
Stańczuk pracuje na stacji benzynowej, choć ukończył socjologię. Brak perspektyw,
życie marzeniami jak za studenckich czasów urozmaica list. Okazuje się, że po dziedziczy
dom w lesie w Kursku koło Międzyrzecza. Z dnia na dzień rzuca pracę i jedzie,
aby poprawić swój byt i odmienić los – bohater planuje sprzedać chatę. Jeszcze przed
wyjazdem ciotka Janina przestrzegała go:
Pamięta tylko,
by uważać na siebie. W lesie jest niebezpiecznie. (s. 49)
Miejscowi
też go ostrzegali, by lepiej w las nie wchodzić. Dlaczego? Niewyjaśnione zdarzenia
zniknięcia ludzi na przestrzeni kilkudziesięciu lat, nadprzyrodzone siły, dziwne
odgłosy czy postacie pojawiające się w lesie, niezbadane pozostałości po
bunkrach (Międzyrzecki Rejon Umocnień), a według legendy diabelskie moce. Lecz
młody bohater za nic ma te przestrogi. Już na początku spotykają go dziwne
wydarzenia w lesie, ale Łukasz się nie poddaje. Znajduje swoją chatę i zatrzymuje
się w niej. Przypadkiem odkrywa za kredensem dziurę, a w niej tajemnicza
walizkę. Zawartość budzi ciekawość Łukasza. Wuj Bolesław za życia był
samotnikiem i dziwakiem. Zostawił po sobie żółty brulion i prezent urodzinowy,
który dostał od matki w dzieciństwie.
Zapiski
wuja opisują odległe wydarzenia z udziałem Kseni Lebiediew i jej męża doktora Langmana,
młodość wuja oraz konsekwencje ówczesnych jego działań. Ale dopiero widok kogoś
za sobą w wodzie w studni, dziwne odgłosy w nocy upewniają go w jednym – jest w
centrum działań paranormalnych, nadnaturalnych. A że do strachliwych nie
należy, to postanawia rozwiązać zagadkę chaty i całej nawiedzanej okolicy. Pomaga
mu Marta, młoda absolwentka filologii z agencji nieruchomości. Wkrótce z
odsieczą pędzi Witek, współlokator Łukasza, który pisze pracę magisterską z
okultyzmu i stosuje w życiu zasady krav magi. Ta trójka stawia czoła nadprzyrodzonym
mocom i tajemniczej organizacji wywodzącej się sprzed wieków – Nowej Synagogi. Zbawienny
spadek staje się kulą u nogi.
Krótkie
opisy historii, początków oraz zakresu działania i sposobów działania owej
organizacji Nowa Synagoga (przyszli mi na myśl masoni) bardzo mnie
zainteresowały. Chciałabym wiedzieć więcej. Organizacja działała od wieków w
wielu krajach, a w swych szeregach miała wpływowych ludzi typu: policjanci,
politycy, a mimo to w tej powieści jej działania momentami wypadały niemrawo,
jakby to byli nowicjusze. To, jak ona działała, było niezgodne z jakimkolwiek
prawem: wymuszenia, szantaże, napady, okaleczenia, morderstwa oraz magia…
Magią, którą
posługiwała się Nowa Synagoga, oparta była na pradawnym założeniu, że Wszechświat
nie jest statyczną, bezwładną masą, lecz powiązaną ze sobą całością
skonstruowaną z zegarmistrzowską precyzją. (s. 155)
Od
początku Łukasz Henel systematycznie buduje klimat grozy. Już przy pierwszym
rozdziale przeszły mnie ciarki! Potem też kilka razy przechodziły po moich
plecach, ale częściej na początku powieści niż przy rozwinięciu akcji – zbyt szybko
zostało ujawnione to i owo. Autor sugestywnie maluje klimat strachu, grozy,
atmosfera stopniowo gęstnieje, aż osiąga apogeum. Mrok lasu, szkarłatny blask,
dziwne przerażające odgłosy, duchy i demony to wszystko działa na wyobraźnię
czytelnika i jego zmysły, choć efekt działań sił nadprzyrodzonych mógłby być mocniejszy
i bardziej odczuwalny. I nie ukrywam, że najbardziej ciekawiły mnie wątki
okultystyczne, zwłaszcza dar psychometrii:
Świat przedmiotów,
na pozór martwy, skrywał w swoje tajemnice, nosił ślady zdarzeń z przeszłości i
ukrywał w sobie potężną energię dobrych emocji, której istnienia by nie
podejrzewał. (s. 309)
Dobrze
przemyślana fabuła wzbogacona rysem historycznym Nowej Synagogi, zapiskami wuja
i wiedzą okultystyczną wciąga od pierwszej strony i pozostawia niedosyt w
postaci otwartego zakończenia. Nawet mimo odczuwalnego strachu, chce się
wiedzieć, co będzie dalej, bo na pewno bohaterowie o tym nie wiedzą. To nie oni
planują, to nadprzyrodzone siły o niewyobrażalnej mocy. A bohaterowie robią, co
mogą. Tylko owe ich ‘robienie’ czasem wydawało mi się wręcz niewiarygodne,
ponieważ zbyt łatwo im to wychodziło, zbyt łatwo się odnaleźli w nowej dla nich
sytuacji.
Ogólnie
bohaterowie zostali nakreśleni wyraźnie, są jednowymiarowi z małym wyjątkiem,
ale bez pogłębionej warstwy psychologicznej. Tu nie ma na to czasu, gdyż akcja
ma dynamiczne tempo, a klimat powieści cechuje mroczność i niesamowitość. Sympatią
zapałałam do Witka, amatora okultyzmu. Jego ogromna wiedza, racjonalne
podejście i zasady krav magi czyniły go w moich oczach najbardziej wiarygodnym.
Marta dobrze zna miejsce akcji i niejedną przerażającą historię usłyszała, lecz
dzielnie staje u boku chłopaków, nawet gdy sama się boi. Główny bohater Łukasz wydawał
mi się z jednej strony takim lekkoduchem studentem, który traktuje wydarzenia
jak niezłą zabawę, przygodę, a z drugiej strony wyglądał na taką łatwowierną
niemotę, typ ofiary. Ksiądz Ruta zaskarbi sobie czytelnika (szkoda, że tak mało
swej ogromnej wiedzy przekazuje innym, w tym czytelnikowi), a nawet jeden z
czarnych charakterów. Nie wspomnę tu o bohaterach paranormalnych, nadprzyrodzonych…
Szkarłatny blask to powieść grozy z dominacją
horroru i z elementami sensacji oraz kryminału. Wprawdzie ma ona pewne
niedociągnięcia, ale całość wypada dobrze i czyta się ją z ciarkami
przebiegającymi po plecach, ot tak w ramach rozrywki. Po przeczytaniu powiedzenie:
„Być w domu” nabierze nieco innego wymiaru, zaś rodzice zaczną bardziej
interesować się swoimi pociechami:
Proszę pana (…)
ja sam mam córkę. Proszę mi wierzyć, pieniądze to nie wszystko, co możemy dać
drugiej osobie. Często rodzice, właśnie tacy jak pan, pochłonięci ciężką pracą,
zapominają, że najważniejsza jest nasza obecność i rozmowa z dzieckiem o jego
problemach. Żyjemy nie tylko dla siebie, ale też dla innych. Radzę panu o tym
pamiętać. (s. 38-39)
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Pod hasłem, Wyzwanie biblioteczne,
Motyw
zdrady w literaturze, Wyzwanie
kryminalne, Fantazyjny
alfabet stronicowy, Czytam fantastykę,
Czytam,
ile chcę
Dawno nie czytałam horroru, ale zachęciłaś mnie. Wspomniane mankamenty nie są dla mnie tak dużą przeszkodą. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńNie ma ideałów i idealnych książek.
UsuńSerdeczności literkowe :)
Klimat grozy w tej książce jest naprawdę odczuwalny. Czytałam ją jakiś czas temu.
OdpowiedzUsuńTo się zgadzamy :)
UsuńMoże kiedyś się z nią spotkam w bibliotece, to pożyczę. ;)
OdpowiedzUsuńMoja też z biblioteki :)
UsuńBrzmi bardzo intrygująco. Jestem zainteresowana.
OdpowiedzUsuńI słusznie, trochę dreszczyku nie zaszkodzi... :)
Usuń