piątek, 24 czerwca 2016

Karmazynowy blask



Autor: Łukasz Henel
Tytuł: Szkarłatny blask
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 309
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2013
ISBN: 978-83-7785-232-3

Wzmianki o karmazynowym blasku pojawiają się w różnych kulturach i na różnych szerokościach geograficznych. (s. 199)

Jak to jest, że idę do biblioteki po kryminał, a wracam z… horrorem, z powieścią grozy? Nie wiem, ale wiem, że książka była warta przeczytania, a mowa o powieści Szkarłatny blask Łukasza Henela.
Łukasz Stańczuk pracuje na stacji benzynowej, choć ukończył socjologię. Brak perspektyw, życie marzeniami jak za studenckich czasów urozmaica list. Okazuje się, że po dziedziczy dom w lesie w Kursku koło Międzyrzecza. Z dnia na dzień rzuca pracę i jedzie, aby poprawić swój byt i odmienić los – bohater planuje sprzedać chatę. Jeszcze przed wyjazdem ciotka Janina przestrzegała go:
Pamięta tylko, by uważać na siebie. W lesie jest niebezpiecznie. (s. 49)
Miejscowi też go ostrzegali, by lepiej w las nie wchodzić. Dlaczego? Niewyjaśnione zdarzenia zniknięcia ludzi na przestrzeni kilkudziesięciu lat, nadprzyrodzone siły, dziwne odgłosy czy postacie pojawiające się w lesie, niezbadane pozostałości po bunkrach (Międzyrzecki Rejon Umocnień), a według legendy diabelskie moce. Lecz młody bohater za nic ma te przestrogi. Już na początku spotykają go dziwne wydarzenia w lesie, ale Łukasz się nie poddaje. Znajduje swoją chatę i zatrzymuje się w niej. Przypadkiem odkrywa za kredensem dziurę, a w niej tajemnicza walizkę. Zawartość budzi ciekawość Łukasza. Wuj Bolesław za życia był samotnikiem i dziwakiem. Zostawił po sobie żółty brulion i prezent urodzinowy, który dostał od matki w dzieciństwie.
Zapiski wuja opisują odległe wydarzenia z udziałem Kseni Lebiediew i jej męża doktora Langmana, młodość wuja oraz konsekwencje ówczesnych jego działań. Ale dopiero widok kogoś za sobą w wodzie w studni, dziwne odgłosy w nocy upewniają go w jednym – jest w centrum działań paranormalnych, nadnaturalnych. A że do strachliwych nie należy, to postanawia rozwiązać zagadkę chaty i całej nawiedzanej okolicy. Pomaga mu Marta, młoda absolwentka filologii z agencji nieruchomości. Wkrótce z odsieczą pędzi Witek, współlokator Łukasza, który pisze pracę magisterską z okultyzmu i stosuje w życiu zasady krav magi. Ta trójka stawia czoła nadprzyrodzonym mocom i tajemniczej organizacji wywodzącej się sprzed wieków – Nowej Synagogi. Zbawienny spadek staje się kulą u nogi.

Krótkie opisy historii, początków oraz zakresu działania i sposobów działania owej organizacji Nowa Synagoga (przyszli mi na myśl masoni) bardzo mnie zainteresowały. Chciałabym wiedzieć więcej. Organizacja działała od wieków w wielu krajach, a w swych szeregach miała wpływowych ludzi typu: policjanci, politycy, a mimo to w tej powieści jej działania momentami wypadały niemrawo, jakby to byli nowicjusze. To, jak ona działała, było niezgodne z jakimkolwiek prawem: wymuszenia, szantaże, napady, okaleczenia, morderstwa oraz magia…
Magią, którą posługiwała się Nowa Synagoga, oparta była na pradawnym założeniu, że Wszechświat nie jest statyczną, bezwładną masą, lecz powiązaną ze sobą całością skonstruowaną z zegarmistrzowską precyzją. (s. 155)
Od początku Łukasz Henel systematycznie buduje klimat grozy. Już przy pierwszym rozdziale przeszły mnie ciarki! Potem też kilka razy przechodziły po moich plecach, ale częściej na początku powieści niż przy rozwinięciu akcji – zbyt szybko zostało ujawnione to i owo. Autor sugestywnie maluje klimat strachu, grozy, atmosfera stopniowo gęstnieje, aż osiąga apogeum. Mrok lasu, szkarłatny blask, dziwne przerażające odgłosy, duchy i demony to wszystko działa na wyobraźnię czytelnika i jego zmysły, choć efekt działań sił nadprzyrodzonych mógłby być mocniejszy i bardziej odczuwalny. I nie ukrywam, że najbardziej ciekawiły mnie wątki okultystyczne, zwłaszcza dar psychometrii:
Świat przedmiotów, na pozór martwy, skrywał w swoje tajemnice, nosił ślady zdarzeń z przeszłości i ukrywał w sobie potężną energię dobrych emocji, której istnienia by nie podejrzewał. (s. 309)
Dobrze przemyślana fabuła wzbogacona rysem historycznym Nowej Synagogi, zapiskami wuja i wiedzą okultystyczną wciąga od pierwszej strony i pozostawia niedosyt w postaci otwartego zakończenia. Nawet mimo odczuwalnego strachu, chce się wiedzieć, co będzie dalej, bo na pewno bohaterowie o tym nie wiedzą. To nie oni planują, to nadprzyrodzone siły o niewyobrażalnej mocy. A bohaterowie robią, co mogą. Tylko owe ich ‘robienie’ czasem wydawało mi się wręcz niewiarygodne, ponieważ zbyt łatwo im to wychodziło, zbyt łatwo się odnaleźli w nowej dla nich sytuacji.
Ogólnie bohaterowie zostali nakreśleni wyraźnie, są jednowymiarowi z małym wyjątkiem, ale bez pogłębionej warstwy psychologicznej. Tu nie ma na to czasu, gdyż akcja ma dynamiczne tempo, a klimat powieści cechuje mroczność i niesamowitość. Sympatią zapałałam do Witka, amatora okultyzmu. Jego ogromna wiedza, racjonalne podejście i zasady krav magi czyniły go w moich oczach najbardziej wiarygodnym. Marta dobrze zna miejsce akcji i niejedną przerażającą historię usłyszała, lecz dzielnie staje u boku chłopaków, nawet gdy sama się boi. Główny bohater Łukasz wydawał mi się z jednej strony takim lekkoduchem studentem, który traktuje wydarzenia jak niezłą zabawę, przygodę, a z drugiej strony wyglądał na taką łatwowierną niemotę, typ ofiary. Ksiądz Ruta zaskarbi sobie czytelnika (szkoda, że tak mało swej ogromnej wiedzy przekazuje innym, w tym czytelnikowi), a nawet jeden z czarnych charakterów. Nie wspomnę tu o bohaterach paranormalnych, nadprzyrodzonych…
Szkarłatny blask to powieść grozy z dominacją horroru i z elementami sensacji oraz kryminału. Wprawdzie ma ona pewne niedociągnięcia, ale całość wypada dobrze i czyta się ją z ciarkami przebiegającymi po plecach, ot tak w ramach rozrywki. Po przeczytaniu powiedzenie: „Być w domu” nabierze nieco innego wymiaru, zaś rodzice zaczną bardziej interesować się swoimi pociechami:
Proszę pana (…) ja sam mam córkę. Proszę mi wierzyć, pieniądze to nie wszystko, co możemy dać drugiej osobie. Często rodzice, właśnie tacy jak pan, pochłonięci ciężką pracą, zapominają, że najważniejsza jest nasza obecność i rozmowa z dzieckiem o jego problemach. Żyjemy nie tylko dla siebie, ale też dla innych. Radzę panu o tym pamiętać. (s. 38-39)

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

8 komentarzy:

  1. Dawno nie czytałam horroru, ale zachęciłaś mnie. Wspomniane mankamenty nie są dla mnie tak dużą przeszkodą. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma ideałów i idealnych książek.
      Serdeczności literkowe :)

      Usuń
  2. Klimat grozy w tej książce jest naprawdę odczuwalny. Czytałam ją jakiś czas temu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Może kiedyś się z nią spotkam w bibliotece, to pożyczę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Brzmi bardzo intrygująco. Jestem zainteresowana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I słusznie, trochę dreszczyku nie zaszkodzi... :)

      Usuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.