Autor: Wilkie Collins
Tytuł:
Córki niczyje
Tłumaczenie:
Magdalena Hume
Wydawnictwo: MG
Liczba stron: 768
Oprawa: twarda
Data wydania: 2016
Oprawa: twarda
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-7779-350-3
Niekiedy
przytrafiają nam się dziwne rzeczy. (s. 173)
Przeczytawszy
ostatnie słowo, ostatni znak interpunkcyjny z ostatnie, siedemset
sześćdziesiątej ósmej strony, westchnęłam: „Ech….”. Dlaczego? Tak do końca sama
nie wiem. Po tylu perypetiach bohaterów dotarli oni do przysłowiowego ‘końca’,
a ja razem z nimi. Chciałabym poznać ich dalsze losy, a z drugiej strony
cieszyłam się, że skończyłam czytać powieść Wilkie Collinsa Córki niczyje.
Akcja
się zaczyna dokładnie 4 III 1846 roku o godzinie 6.30 w wiejskiej rezydencji
państwa Vanstone zwanej Combe-Raven w hrabstwie Somerset. Trwa rodzinna idylla.
18-letnia Magdalen i jej starsza o 8 lat siostra Nora oficjalnie już nie
potrzebują guwernantki, ale wciąż towarzyszy im ona, panna Garth stała się
bowiem domownikiem i przyjacielem. Pani Vanstone mimo zaawansowanego wieku jak
na tamte czasy spodziewa się dziecka. Ale sielskość nigdy nie trwa długo… Nad
domem Vanstonów gromadzą się czarne chmury, nieszczęścia zaczynają spadać jedno
po drugim. W efekcie splot nieszczęśliwych wydarzeń sprawił, że w ciągu dwóch
dni Magdalen i Nora stały się sierotami. Mało tego! Na skutek tajemnic
rodzinnych i nieznajomości prawa angielskiego los pozbawił je nazwiska, domu
rodzinnego, a tym samym pozycji w społeczeństwie. Okazuje się, że są
nieślubnymi dziećmi, a to oznacza jedno – piętno społeczne. Prawnik rodziny,
pan Pendril oznajmił:
Córki pana
Vanstone’a to dzieci niczyje i zgodnie z prawem zdane są na łaskę lub niełaskę
swojego stryja. (s. 142)
A
stryj to stary skąpiradło. Łaskawie zgodził się dać śmieszną kwotę swym
kuzynkom, jedynie po 100 funtów. Wszystko to przez zatargi rodzinne sprzed lat,
zadawnione waśnie i gorycz. Losy dwóch młodych panien zależą teraz od nich
samych, od umiejętności radzenia sobie w nowej sytuacji i dobrej woli innych
ludzi. Rozważna Nora jest załamana i biernie poddaje się temu, co proponuje
dawna guwernantka i prawnik, postanawia zostać guwernantką. Za to dynamiczna i
niezależna Magdalen tak łatwo się nie poddaje. Nie godzi się na
niesprawiedliwość, na tak sformułowane prawo i los, który w ciągu chwili
uczynił ją nikim. Teoretycznie poddaje się poleceniom panny Garth i jej
propozycjom, ale w jej głowie myśli galopują. Powstaje plan:
Odzyskanie tego,
co wedle ostatniego życzenia świętej pamięci jej ojca należało się jej i jej
siostrze, sprowadzenie Franka z powrotem do Anglii, udowodnienie sobie, że
opuszczając Norę, postąpiła słusznie – wszystko to zakładał desperacki plam
Magdalen. (s. 227)
Nie
wiadomo do końca, co tak naprawdę kieruje młodszą panną Vanstone – zemsta,
chciwość i wyrachowanie czy chęć odzyskania tego, co jej i jej siostrze się
słusznie należy. To nieważne, ważny jest cel i jego realizacja. A w jego
osiągnięciu pomoże uroda dziewczyny i jej talent aktorski oraz daleki krewny
jej matki i zawodowy oszust, kapitan Wragge. Ci dwoje zawierają umowę. Knucie
intryg, prześciganie się w pomysłach, manipulowanie ludźmi, ich myślami i
czynami, czyj plan, czyj podstęp okaże się mistrzowski. Byłam pod ogromnym
wrażeniem, jak ci dwoje, i każde z nich z osobna, potrafią planować intrygę, by
zrealizować swój cel. Autor drobiazgowo opisywał każdy krok, każde zdanie,
każdą myśl. Można się uczyć od mistrza Collinsa.
Nie ustrzegła
się jednak poważnego błędu – błędu, który tak często popełniają bardzo
inteligentni ludzie w kontaktach z tymi mniej pojętnymi: za bardzo zawierzyła
głupocie głupca. I zapomniała, że przebiegłość – owa najmniej szlachetna z
ludzkich cech – bywa najlepiej rozwinięta u osób niższego intelektu. (s. 384)
Magdalen
niezłomnie walczy ze spotykającymi ją nieszczęściami, trudnościami. Modyfikuje
swój plan w zależności od zmieniającej się sytuacji. Jej przytomność umysłu,
logiczne myślenie, przewidywanie różnych scenariuszy, pomysłowość i odwaga
wybawiają ją z wielu opresji. Determinacja, z jaką Magdalen dąży do swego celu,
jest doprawdy godna podziwu. Mnie ta dziewczyna imponowała, choć nie zawsze
pochwalałam jej plany. Jednak doprowadza również do tego, że staje się
kamieniem młyńskim u szyi rodziny. Jej życie w ciągu 2 lat przypomina sinusoidę
– naprzemiennie wzloty i upadki.
W ciągu niewiele
ponad roku Magdalen zaznała tylu zgryzot, że starczyłoby ich na całe życie.
Doskonałe zdrowie i siły witalne – dary, których tak hojnie udzieliła jej
natura – po długim okresie bezkarnej, nadmiernej eksploatacji w końcu zaczynały
odmawiać jej posłuszeństwa. (s. 678)
Czytelnik
poznaje nie tylko życie wyższych sfer od podszewki, lecz także zagląda do
pomieszczeń służby, przygląda się jej pracy. Ludzkie charaktery ogląda z
różnych perspektyw, baczną uwagę zwracając na relacje między ludźmi i
konwenanse, etykietę panujące w połowie XIX wieku w Anglii. Przysłuchuje się
rozmowom, przy okazji ucząc się dobrego zachowania czy pięknego wysławiania
się.
Cóż
rzec… wspaniała powieść poetycka! Łączy w sobie różne gatunki: wiktoriańską
powieść obyczajową, elementy powieści detektywistycznej, sensacji. Akcja wydaje
się być w miarę dynamiczna, choć prowadzona jest jakby niespiesznie i leniwie,
gdyż skupia się na każdym detalu. Ale właśnie ta drobiazgowość, wnikanie w
umysł i myśli bohaterów idealnie skonstruowanych, autentycznych w swoich poczynaniach,
rozważanie problemów, komentarze społeczne, intrygująca fabuła to buduje ową
niepowtarzalność powieści.
Kompozycja
jest nietypowa. Powieść dzieli się na osiem scen, a po każdej z nich następuje
„Intermedium”. Sceny podzielone są na rozdziały, w których wszechwiedzący
narrator barwnie opowiada losy głównej bohaterki i innych, czasami zwracając
się do czytelnika. Z kolei w „Intermediach” wydarzenia zostają przedstawione za
pomocą korespondencji, listów krążących między różnymi bohaterami. To z tych
listów czytelnik dowiaduje się, co się wydarzyło w dłuższej perspektywie
czasowej.
Na
szczególną uwagę zasługuje piękny, literacki styl i bogaty język autora, a przy
tym pochwały należą się dla tłumacza za tak doskonały przekład. Barwność opisów
oddziałujących na wyobraźnię, bogactwo epitetów, doskonałość metafor i porównań,
świadome operowanie językiem różnych warstw społecznych oraz fabuła zawikłana
intrygami, okraszona emocjami i ową dozą niepewności – to wszystko sprawia, że
książkę się pochłania, nie bacząc na ilość stron.
Co do Magdalen
(…) pamiętajmy, że jest jeszcze jak młoda klacz, nie ujeżdżona klacz, której
należy pozwolić brykać i wierzgać na padoku. Nie ma pośpiechu – do chodzenia w
uprzęży zdąży się jeszcze przyzwyczaić, gdy będzie trochę starsza. (s. 15)
Mimo
upływu czasu powieść Córki niczyje
nie traci swej aktualności, swego uroku i siły oddziaływania. Klasyka w
najlepszym wydaniu. Polecam!
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Nie znam pisarza, ale nabieram coraz większej ochoty na jego książki.
OdpowiedzUsuńZachęcasz bardzo tymi wyraźnymi opisami, chętnie przeczytam. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOpisy zyskują dzięki barwnemu stylowi i językowi autora. I tłumacza.
UsuńUwielbiam takie wiktoriańskie klimaty. Oj tak!
OdpowiedzUsuńSą jeszcze 3 powieści oprócz tej z tzw. wielkiej czwórki Collinsa.
UsuńMoją opinię już znasz. Do dziś bardzo miło wspominam Córki niczyje. To jest w tych książkach najpiękniejsze - pomimo upływu tylu lat, nie tracą na swojej wartości. A tłumaczenie - rewelacja!
OdpowiedzUsuńZgadzam się!!!!!! :)
UsuńNie przepadam za klasyką, więc tym razem spasuje.
OdpowiedzUsuńNie namawiam.
UsuńTa lektura jakoś do mnie nie mówi. ;/
OdpowiedzUsuńChyba masz przesyt klasyki szkolnej :)
Usuń