wtorek, 28 czerwca 2016

Odzyskać nazwisko



Autor: Wilkie Collins
Tytuł: Córki niczyje
Tłumaczenie: Magdalena Hume
Wydawnictwo: MG
Liczba stron: 768
Oprawa: twarda
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-7779-350-3

Niekiedy przytrafiają nam się dziwne rzeczy. (s. 173)
Przeczytawszy ostatnie słowo, ostatni znak interpunkcyjny z ostatnie, siedemset sześćdziesiątej ósmej strony, westchnęłam: „Ech….”. Dlaczego? Tak do końca sama nie wiem. Po tylu perypetiach bohaterów dotarli oni do przysłowiowego ‘końca’, a ja razem z nimi. Chciałabym poznać ich dalsze losy, a z drugiej strony cieszyłam się, że skończyłam czytać powieść Wilkie Collinsa Córki niczyje.
Akcja się zaczyna dokładnie 4 III 1846 roku o godzinie 6.30 w wiejskiej rezydencji państwa Vanstone zwanej Combe-Raven w hrabstwie Somerset. Trwa rodzinna idylla. 18-letnia Magdalen i jej starsza o 8 lat siostra Nora oficjalnie już nie potrzebują guwernantki, ale wciąż towarzyszy im ona, panna Garth stała się bowiem domownikiem i przyjacielem. Pani Vanstone mimo zaawansowanego wieku jak na tamte czasy spodziewa się dziecka. Ale sielskość nigdy nie trwa długo… Nad domem Vanstonów gromadzą się czarne chmury, nieszczęścia zaczynają spadać jedno po drugim. W efekcie splot nieszczęśliwych wydarzeń sprawił, że w ciągu dwóch dni Magdalen i Nora stały się sierotami. Mało tego! Na skutek tajemnic rodzinnych i nieznajomości prawa angielskiego los pozbawił je nazwiska, domu rodzinnego, a tym samym pozycji w społeczeństwie. Okazuje się, że są nieślubnymi dziećmi, a to oznacza jedno – piętno społeczne. Prawnik rodziny, pan Pendril oznajmił:
Córki pana Vanstone’a to dzieci niczyje i zgodnie z prawem zdane są na łaskę lub niełaskę swojego stryja. (s. 142)
A stryj to stary skąpiradło. Łaskawie zgodził się dać śmieszną kwotę swym kuzynkom, jedynie po 100 funtów. Wszystko to przez zatargi rodzinne sprzed lat, zadawnione waśnie i gorycz. Losy dwóch młodych panien zależą teraz od nich samych, od umiejętności radzenia sobie w nowej sytuacji i dobrej woli innych ludzi. Rozważna Nora jest załamana i biernie poddaje się temu, co proponuje dawna guwernantka i prawnik, postanawia zostać guwernantką. Za to dynamiczna i niezależna Magdalen tak łatwo się nie poddaje. Nie godzi się na niesprawiedliwość, na tak sformułowane prawo i los, który w ciągu chwili uczynił ją nikim. Teoretycznie poddaje się poleceniom panny Garth i jej propozycjom, ale w jej głowie myśli galopują. Powstaje plan:
Odzyskanie tego, co wedle ostatniego życzenia świętej pamięci jej ojca należało się jej i jej siostrze, sprowadzenie Franka z powrotem do Anglii, udowodnienie sobie, że opuszczając Norę, postąpiła słusznie – wszystko to zakładał desperacki plam Magdalen. (s. 227)

Nie wiadomo do końca, co tak naprawdę kieruje młodszą panną Vanstone – zemsta, chciwość i wyrachowanie czy chęć odzyskania tego, co jej i jej siostrze się słusznie należy. To nieważne, ważny jest cel i jego realizacja. A w jego osiągnięciu pomoże uroda dziewczyny i jej talent aktorski oraz daleki krewny jej matki i zawodowy oszust, kapitan Wragge. Ci dwoje zawierają umowę. Knucie intryg, prześciganie się w pomysłach, manipulowanie ludźmi, ich myślami i czynami, czyj plan, czyj podstęp okaże się mistrzowski. Byłam pod ogromnym wrażeniem, jak ci dwoje, i każde z nich z osobna, potrafią planować intrygę, by zrealizować swój cel. Autor drobiazgowo opisywał każdy krok, każde zdanie, każdą myśl. Można się uczyć od mistrza Collinsa.
Nie ustrzegła się jednak poważnego błędu – błędu, który tak często popełniają bardzo inteligentni ludzie w kontaktach z tymi mniej pojętnymi: za bardzo zawierzyła głupocie głupca. I zapomniała, że przebiegłość – owa najmniej szlachetna z ludzkich cech – bywa najlepiej rozwinięta u osób niższego intelektu. (s. 384)
Magdalen niezłomnie walczy ze spotykającymi ją nieszczęściami, trudnościami. Modyfikuje swój plan w zależności od zmieniającej się sytuacji. Jej przytomność umysłu, logiczne myślenie, przewidywanie różnych scenariuszy, pomysłowość i odwaga wybawiają ją z wielu opresji. Determinacja, z jaką Magdalen dąży do swego celu, jest doprawdy godna podziwu. Mnie ta dziewczyna imponowała, choć nie zawsze pochwalałam jej plany. Jednak doprowadza również do tego, że staje się kamieniem młyńskim u szyi rodziny. Jej życie w ciągu 2 lat przypomina sinusoidę – naprzemiennie wzloty i upadki.
W ciągu niewiele ponad roku Magdalen zaznała tylu zgryzot, że starczyłoby ich na całe życie. Doskonałe zdrowie i siły witalne – dary, których tak hojnie udzieliła jej natura – po długim okresie bezkarnej, nadmiernej eksploatacji w końcu zaczynały odmawiać jej posłuszeństwa. (s. 678)
Czytelnik poznaje nie tylko życie wyższych sfer od podszewki, lecz także zagląda do pomieszczeń służby, przygląda się jej pracy. Ludzkie charaktery ogląda z różnych perspektyw, baczną uwagę zwracając na relacje między ludźmi i konwenanse, etykietę panujące w połowie XIX wieku w Anglii. Przysłuchuje się rozmowom, przy okazji ucząc się dobrego zachowania czy pięknego wysławiania się.
Cóż rzec… wspaniała powieść poetycka! Łączy w sobie różne gatunki: wiktoriańską powieść obyczajową, elementy powieści detektywistycznej, sensacji. Akcja wydaje się być w miarę dynamiczna, choć prowadzona jest jakby niespiesznie i leniwie, gdyż skupia się na każdym detalu. Ale właśnie ta drobiazgowość, wnikanie w umysł i myśli bohaterów idealnie skonstruowanych, autentycznych w swoich poczynaniach, rozważanie problemów, komentarze społeczne, intrygująca fabuła to buduje ową niepowtarzalność powieści.
Kompozycja jest nietypowa. Powieść dzieli się na osiem scen, a po każdej z nich następuje „Intermedium”. Sceny podzielone są na rozdziały, w których wszechwiedzący narrator barwnie opowiada losy głównej bohaterki i innych, czasami zwracając się do czytelnika. Z kolei w „Intermediach” wydarzenia zostają przedstawione za pomocą korespondencji, listów krążących między różnymi bohaterami. To z tych listów czytelnik dowiaduje się, co się wydarzyło w dłuższej perspektywie czasowej.
Na szczególną uwagę zasługuje piękny, literacki styl i bogaty język autora, a przy tym pochwały należą się dla tłumacza za tak doskonały przekład. Barwność opisów oddziałujących na wyobraźnię, bogactwo epitetów, doskonałość metafor i porównań, świadome operowanie językiem różnych warstw społecznych oraz fabuła zawikłana intrygami, okraszona emocjami i ową dozą niepewności – to wszystko sprawia, że książkę się pochłania, nie bacząc na ilość stron. 
Co do Magdalen (…) pamiętajmy, że jest jeszcze jak młoda klacz, nie ujeżdżona klacz, której należy pozwolić brykać i wierzgać na padoku. Nie ma pośpiechu – do chodzenia w uprzęży zdąży się jeszcze przyzwyczaić, gdy będzie trochę starsza. (s. 15)
Mimo upływu czasu powieść Córki niczyje nie traci swej aktualności, swego uroku i siły oddziaływania. Klasyka w najlepszym wydaniu. Polecam!

Książka przeczytana w ramach wyzwań:

11 komentarzy:

  1. Nie znam pisarza, ale nabieram coraz większej ochoty na jego książki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zachęcasz bardzo tymi wyraźnymi opisami, chętnie przeczytam. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opisy zyskują dzięki barwnemu stylowi i językowi autora. I tłumacza.

      Usuń
  3. Uwielbiam takie wiktoriańskie klimaty. Oj tak!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są jeszcze 3 powieści oprócz tej z tzw. wielkiej czwórki Collinsa.

      Usuń
  4. Moją opinię już znasz. Do dziś bardzo miło wspominam Córki niczyje. To jest w tych książkach najpiękniejsze - pomimo upływu tylu lat, nie tracą na swojej wartości. A tłumaczenie - rewelacja!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie przepadam za klasyką, więc tym razem spasuje.

    OdpowiedzUsuń

Gościu, atramentowy ślad zostaw po sobie,
A na każdy komentarz odpowiem wnet Tobie.