Tytuł: Powrót do Domu
Wydawnictwo: MG
Cykl: Akuszerka z Sensburga
Tom: 4
Liczba stron: 272
Oprawa: miękka
Data wydania: 2019
ISBN: 978-83-7779-911-6
PATRONAT ŻYCIE I PASJE
Tak, to było jej miejsce na ziemi. Coś musiało się zatem skończyć, by mogła tu wrócić. Już na stałe. To był jej prawdziwy powrót do Domu. (s. 212)
Ponownie wróciłam do Sensburga, przedwojennego Mrągowa. Przyszło mi się pożegnać z cyklem Akuszerka z Sensburga Katarzyny Enerlich. Sięgnęłam po ostatni tom tej sagi rodzinnej – Powrót do Domu.
Cztery kobiety, cztery pokolenia mierzą się z ponurą rzeczywistością stanu wojennego. Stasia, Marianna, Nadzieja i Basia z różnych względów zamieszkują w domu Stasi. Są dla siebie podporą. Doskonale się uzupełniają w tych trudnych czasach. Marianna marzy o powrocie do Zełwąg, do Domu na Wygonie. Chce tam realizować swoje marzenia. Tymczasem znów się zakochuje. Jej życie nabiera rumieńców, choć w myślach powraca do leśniczego Janka – swojej pierwszej miłości. Angażuje się w działalność „Solidarności” na terenie miasta. W krótkim czasie musi pożegnać trzy bliskie sercu osoby. Jej życie nie wraca na dawne tory, lecz ona wraca do swojego Domu na Wygonie. Po latach, w 2020 roku, na progu rodzinnego domu staje wnuczka Basia. Marianna właśnie kończy sto lat. Stara chata położona na końcu wsi Zełwągi, na granicy z Puszczą Piską być może stanie się i Basi miejscem na ziemi…
Zanurzyć się w takiej powieści, to jakby wysłuchać historii życia kogoś, kogo się bardzo dobrze zna. Stasia, Marianna, Nadzia i Basia stały się dla mnie rodziną. Razem z nimi przeżywałam smutki i radości, razem z nimi zbierałam zioła, chodziłam na spacery, uczestniczyłam w różnych ważnych wydarzeniach, a z małą Basią biegałam do biblioteki nie tylko po książki. To tam czułam się jak ryba w wodzie, pomagając pani bibliotekarce.
Dzieciństwo tej małej bohaterki w wielu punktach przypominało moje. Obie wychowywałyśmy się w latach 80. XX wieku i obie lubiłyśmy czytać książki i te same czasopisma jak choćby „Płomyczek”. Fala wspomnień z czasów późnej komuny wróciła do mnie za sprawą Basi. Kostka Rubika, kalejdoskop, telewizorek z filmikiem, kulki riki-tiki, znikopis. Nie mogło zabraknąć bloku do jedzenia oraz oczywiście oranżady w proszku i Vibovitu, które się zjadało, zamiast rozrobić w wodzie i wypić. Wielu czytelników w średnim wieku za sprawą tej powieści przypomni sobie dzieciństwo w czasach komuny, łącznie ze staniem w kilometrowych kolejkach.