poniedziałek, 30 listopada 2015

Do Andrzeja




– O święty Andrzeju!
Mój Ty dobrodzieju!
Jaką wróżbę mi szykujesz?
– A co… męża wypatrujesz?
Buciki rzędem ustawiaj,
Pod poduszkę rękę wkładaj,
Losuj imię swego męża,
Ale mnie… nie nadwyrężaj!
Dosyć panien mam na głowie!
Mają teraz fiu bździu w głowie.
Chłopa znaleźć nie potrafią,
Tylko mnie wróżbami trapią.
A ja dosyć mam szalenie!
Ciągle tylko marudzenie.
Dajcie wytchnąć mi w tym roku,
Bo dostanę wnet amoku!
Tak to wyszło, że w tym roku
Patron wróżb ma święty spokój…

niedziela, 29 listopada 2015

Zodiakalna prawda



 
Baran idzie przed Bykiem,
po Bliźniętach – Raki,
Lew przed Panną uchodzi –
to są letnie znaki.
Waga idzie ze Skorpionem,
Strzelec zimnem grozi,
Koziorożec lód wiąże,
Wodnik Ryby mrozi.
Tak wróżą Słońce, Księżyc i inne planety.

Dziś andrzejkowy wieczór, czas wróżb i magii, dlatego dzisiaj przeczytacie kilka słów o swoim znaku zodiaku. Powiem tak, strzelecki znak pasuje do mnie jak ulał! A jak z Waszym zodiakiem? Dajcie znać w komentarzu, czy się zgadza.

Baran

21 marca - 20 kwietnia
Baran, dzielny i wytrwały,
Bywa łasy na pochwały
I bez przerwy, z każdej strony,
Bardzo lubi być chwalony.

Lecz czasami sam się łaje,
Gdy coś mu się nie udaje
I ze złością szczęką kłapie,
Że sto srok za ogon łapie!

Byk

21 kwietnia - 21 maja
Byk porządnie się nagłowi,
Zanim krok do przodu zrobi,
Lecz gdy wreszcie iść zaczyna,
Prze do przodu jak maszyna.

Choć rozzłościć trudno Byka,
Lepiej niech mu nikt nie fika,
Bo gdy Byk się zdenerwuje,
Każdy przed nim respekt czuje!

sobota, 28 listopada 2015

Literkowo - mapa wyrazów




Witajcie o poranku!
Dziś pobawicie się w poetów i poetki, a zadanie będziecie mieli ułatwione, przynajmniej w pierwszej części.
Do otrzymanego tekstu (wiersz z lukami) wstawcie słowa z mapy wyrazów. Wybierzcie te, które uważacie za najtrafniejsze. Mapa słów zawiera więcej wyrazów niż potrzeba na uzupełnienie pustych miejsc. Można zostawić mniej wolnych miejsc (nie każde wykropkowane miejsce musi być zapełnione słowem z mapy wyrazów).



MAPA WYRAZÓW

deszczyk                                                                              pogoda
A                                            huśta
uciekł się
sobie                          taniec                        zeskoczyła
i
kropelka
dziewczynka                                                                                  huśtawce
przeszła
muzyka
słowik                                   na
sikorki
trawce                                  zroszonej
zatrzęsła
niebieski                                                                  jej
młodej

piątek, 27 listopada 2015

Spotkać księcia



Autor: Rachel Hauck
Tytuł: Był sobie książę…
Tłumaczenie: Iwona Janiak
Wydawnictwo: Święty Wojciech
Seria: Royal wedding
Tom: 1
Liczba stron: 436
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 2013
ISBN: 978-83-7516-638-5

Amerykańska pisarka Rachel Hauck lubi być świadkiem stawania się historii. I nic dziwnego, że w dniu ślubu księcia Williama z Catherine Middelton wstała o 5.00 rano, by w internecie na żywo obejrzeć ceremonię, ślub stulecia. Nowa księżniczka Cambridge zachwyciła ją swoja pewnością siebie i opanowaniem. I wtedy wpadł jej do głowy pomysł na nową książkę. Wkrótce powstała powieść Był sobie książę
Wyspa St. Simons jest świadkiem zerwania zaręczyn po 12 latach chodzenia. Okazało się, że żołnierz Adam znalazł właściwy pierścionek zaręczynowy, ale nie właściwą narzeczoną! Zrywa z Susanną Truitt, bo zakochał się w innej, o czym szybko dowiadują się wszyscy mieszkańcy na wyspie. Susanna jest załamana, bo całe życie podporządkowała planom związanym ze swoim chłopakiem i wspólnym życiem. Ta zapobiegliwa i zorganizowana kobieta lubi, kiedy wszystko jest ustalone i na właściwym miejscu, lubi mieć wszystko zaplanowane, nawet spontaniczne zakupy. Dlaczego? Bo wtedy jest bezpieczna i nie musi się o nic martwić. Ale teraz musi przejąć kontrolę nad swoim życiem.
Życie jest nudne, jeśli się nie zaryzykuje, nie skoczy, nie złapie okazji, nie zawierzy intuicji. (s. 385)
Jeszcze tego samego wieczoru na Ulicy Książęcej koło Dębu Zakochanych łapie gumę. Z pomocą spieszy przystojny Nate. Jak się okazuje nie pierwszy raz i nie ostatni. Młodzi spotykają się kilka razy w różnych okolicznościach. Nate zawozi Sus do szpitala, gdy jej ojciec dostał zawału, a wkrótce potem zostaje wciągnięty na listę pracowników rodzinnego biznesu i pomaga w restauracji, m.in. szoruje toalety.

czwartek, 26 listopada 2015

Cienie i blaski



Autor: Patsy Brooks
Tytuł: Więcej cieni niż blasków
Tłumaczenie: Anna Kieczkiełło
Wydawnictwo: Elf
Seria: Nie dla mamy…
Liczba stron: 128
Oprawa: miękka
Data wydania: 2010
ISBN: 978-83-89278-86-9 


Na portalu granice.pl biorę udział w różnych wyzwaniach. Z ostatnim dniem listopada kończy się wyzwanie „Literatura młodzieżowa”. A że niezbyt dużo przeczytałam takowych książek, więc przytaszczyłam z biblioteki kilka pozycji, nie ukrywam, że cienkich, by się szybko przeczytało. Wśród nich znalazłam perełkę. To jedna z książek z serii Nie dla mamy, nie dla taty, lecz dla każdej małolaty autorstwa Patsy Brooks – Więcej cieni niż blasków. Już sam tytuł mnie zaintrygował, a potem blurb.
Wiele nastolatek stosuje różne diety, by zgubić zbędne kilogramy i mieć idealną figurę. Główna bohaterka książki, niespełna 17-letnia Angie, ma nadwagę od dziecka. Przyzwyczaiła się do nadprogramowych kilogramów.
Znała swoje wady, przyzwyczaiła się do nich i potrafiła żyć i być szczęśliwa mimo niedostatków urody. (s.10)
Kilkuletni autotrening polegał na tym, że dziewczyna nie zwracała uwagi na złośliwe i bezmyślne uwagi koleżanek, prymitywne komentarze przypadkowo spotkanych chłopaków, widok wychudzonych modelek w prasie i telewizji. Ale czasami i autotrening okazywał się nieskuteczny:
Wystarczyła jedna „słonica” i wszystko na nic. (s. 23)
Jednak Angie miała swój sposób na życie. Wraz z sąsiadem i przyjacielem Dannym dwa razy w tygodniu jeździła do Domu Opieki Świętego Wincentego, by zajmować się niepełnosprawnymi dziećmi. Autorka Patsy Brooks poprzez postawę bohaterki i jej słowa pokazuje, jak ważny jest wolontariat, ile dobrego daje dla obu stron, jak bardzo dzieci niepełnosprawne potrzebują ciepła i miłości, dobroci i zainteresowania się nimi, obecności drugiego człowieka i urozmaicenia rzeczywistości. Mogli ludzie powinni wzorować się na Angie, Dannym. Powinni wziąć przykład z Violi i dołączyć do wolontariatu. Naprawdę niewiele trzeba, by chorym dzieciom żyło się lepiej, nawet zmiana przełożonej ośrodka wystarczy.
Życie osobiste Angie zaczyna się komplikować, gdy ludzie z otoczenia zaczynają komplementować jej ładny wygląd i schudnięcie, choć nastolatka tego faktu nie zauważyła, czy nie chciała się do tego sama przed sobą przyznać, bo tak była zakompleksiona. Dziewczyna nie chciała dopuścić do siebie myśli, że ona też może być szczupła i atrakcyjna. Jak schudła? Komplikacje po operacji wyrostka robaczkowego. Ale czy tylko to?
Autorka poprzez zewnętrzną przemianę dziewczyny uświadamia czytelniczkom, że bycie piękną, zgrabną i atrakcyjną nastolatką niesie za sobą pewne komplikacje, i to wcale nie takie małe jak się okazuje.
Bycie atrakcyjną niesie ze sobą blaski. Ale blask, jak każde pojęcie, musiał mieć swoje przeciwieństwo. Tak jak dobro ma zło, biel – czerń; piękno – brzydotę; tak blask musiał mieć swój cień. (s. 98)
I te cienie przyprawiają bohaterkę o mały ból głowy. Co może być  owym cieniem? To już w książce. A sama Angie musi zrozumieć, co dla niej jest w życiu ważne, kto dla niej jest ważny. Na przykładzie tej bohaterki młodzi czytelnicy wiele mogą się nauczyć i wielu błędów uniknąć i zrozumieć, jak ważna jest rodzina i przyjaźń, jak ważna jest bezinteresowna pomoc drugiemu człowiekowi, zwłaszcza choremu dziecku.
Zaskoczyła mnie ta książka takim podejściem do tematu nadwagi i chudnięcia, bycie postrzeganą jako atrakcyjną. Niby uroda to rzecz gustu, a o gustach się  nie dyskutuje, ale czy chcemy, czy nie – robimy to, oceniamy wygląd innych.
Człowiek nie zdaje sobie sprawy z wielu rzeczy, dopóki one go nie dotyczą osobiście albo gdy o nich nie przeczyta, a lektura nie zmusi do głębszego zastanowienia. Ta książeczka dała mi do myślenia. Bez problemu utożsamiałam się z główną bohaterką, choć nadwaga nie jest moim problemem, lecz doskonale rozumiałam kompleksy nastolatki i cienie, które odkrywała wraz ze zmianą swego wyglądu. 
Książkę przeczytałam błyskawicznie i do tej pory nie mogę o niej zapomnieć, dlatego postanowiłam recenzję książki Patsy Brooks zamieścić na swoim blogu, właśnie ze względu na owe cienie…

Książka przeczytana w ramach wyzwań:



środa, 25 listopada 2015

Wokół książek cz. 20



Nie wiem, czy wiecie, ale czytanie uzależnia i jest niebezpieczne…

wtorek, 24 listopada 2015

Pani prezes



Autor: Wioleta Strzelczyk
Tytuł: Charlotte
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 139
Oprawa: miękka
Data wydania: 2015
ISBN: 978-83-7942-574-7

Niepozorna książeczka Wiolety Strzelczyk Charlotte to jej debiut. Okładka kusi piękną kobietą z tajemniczą maską w ręku i francuskim kobiecym imieniem. Ale środek jest zupełnie inny.
Charlotte to 25-letnie główna bohaterka, już 3 lata po studiach osiągnęła wielki sukces – jest szefową dużej londyńskiej firmy na rynku nieruchomości. Ma wszystko – urodę, bogactwo, pozycję zawodową, uznanie i miłość Ryana. Lecz pewnego dnia okazuje się, że narzeczony ją zdradza. Młoda kobieta załamuje się, traci grunt pod nogami dosłownie i w przenośni. Alkohol, nocne spacery po niebezpiecznych dzielnicach Londynu, a nawet cięła nadgarstki. Niebezpieczne wydarzenie sprawia, że dziewczyna momentalnie trzeźwieje. Zwraca się z niemą prośbą do Boga. Wkrótce na jej drodze pojawiają się dobrzy mężczyźni. Tajemniczy wybawiciel, Nick, roznosiciel pizzy, elektryk, prosty chłopak pracujący na kilku etatach oraz ksiądz Daniel, który uświadamia bohaterce:
Nie pozwól, żeby ludzie mówili ci, kim jesteś. Sama o tym decyduj. W każdej chwili możesz zacząć żyć inaczej. (s. 85)
Życie Charlotte stopniowo zmienia się… I ona sama tez ulega wewnętrznej przemianie. Zaczyna pomagać innym ludziom, ale aby móc to robić właściwie, wpierw sama musi sobie pomóc. Bohaterka stopniowo odkrywa Boga, siebie, prawdziwą miłość i „dobry” system wartości.

poniedziałek, 23 listopada 2015

Lato na wsi



Autor: Aleksandra Tyl
Tytuł: Magiczne lato
Wydawnictwo: Prozami
Liczba stron: 493
Oprawa: półtwarda
Data wydania: 2015
ISBN: 978-83-65223-16-6

Za oknem deszczowa jesień, dlatego chętnie przeniosłam się za sprawą Aleksandry Tyl do lata, a to dzięki jej książce Magiczne lato. I wiecie co, nie chciałam wracać do szarej rzeczywistości. Wolałam być na wsi, na długich wakacjach. Zapraszam tam i Was.
Warszawianka Alicja Gawęda samotnie wychowuje 7-letnią córkę Matyldę. Dziewczynka ma niską odporność i bardzo często choruje, a przez to opuszcza lekcje. W trakcie kolejnej wizyty w przychodni trafiają do gabinetu starej i doświadczonej doktor Miszczuk. Lekarka nie chce przepisać żadnych leków. Radzi wyjechać z córką na 3 miesiące na wieś, by tam dziewczynka nabyła odporności. Nierealny pomysł z czasem staje się realny. Jest ktoś w rodzinie mieszczuchów Ali, kto żyje na wsi. To siostra cioteczna zmarłej babci bohaterki – ciotka Józefa, która mieszka we wsi Polanka hen za Wrocławiem.
Eskapada po zdrowie zaczyna się z początkiem czerwca. Matysia jest niechętna, ale nie ma nic do gadania. Na początku i Ala, i jej córka są zagubione. Wieś to dla nich inny, egzotyczny świat, a i ciotka Józefa jest jakaś oschła i mało sympatyczna. Kobieta odnosi wrażenie, że wprosiła się do niej na siłę. Jednak z czasem wszystko powoli zaczyna się układać.
Matysia zaczyna się bawić z dziećmi sąsiadów, co jej matkę doprowadza niemalże do szału. No bo jak to wsiąść do brudnej taczki? Trzeba wpierw ją umyć! Bawić się w kałuży nie wolno, bo zarazki. Matylda nie może zjeść kogla mogla, bo salmonella, a chleb z cukrem to zabójstwo dla zębów i pożywka dla próchnicy. Ciężko Alicji zrozumieć zwyczaje panujące na wsi, które to mają pomóc jej córce w nabyciu odporności. Bohaterka jest przesadnie ostrożna i zapobiegliwa, wyczulona na każde kichnięcie czy katar córki. Wszystko musi być czyste i sterylne. Jej nadopiekuńczość doprowadziła do tego, że ona sama zamieniła się w kwokę trzymającą swoje dziecko pod kloszem.
Sami nakładamy na siebie różne ograniczenia. I sami musimy się ich pozbywać. (s. 103)