Autor: Jacek Ostrowski
Tytuł: Bohomaz
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Seria: Seria z papugą
Tom: 9
Liczba stron: 336
Oprawa: miękka
Data wydania: 2023
ISBN: 978-83-8329-094-2
Wrzesień 2018. Festiwal Granda w Poznaniu. Wchodzi na scenę siwawy, niepozorny mężczyzna… z siekierą w ręku. Zrobił piorunujące wrażenie na wszystkich. Ów eksponat był związany z jego powieścią Paragraf 148, pierwszym tomem Serii z papugą i adwokatką Zuzą Lewandowską w roli głównej. Minęło kilka lat, a ja w ręku trzymam dziewiąty tom – Bohomaz.
A za co miałabym się mścić na waszym kliencie, obywatelko adwokat? (s. 105)
W biurku kapitana MO Zygmunta Mariańskiego znaleziono złoty kielich, część skarbu popa. Życie nielubianego oficera MO zawisło na włosku, gdy trafił do więzienia. Swojego śmiertelnego wroga ma bronić mecenas Zuza Lewandowska. W sprawę zamieszana jest porucznik Pawłowicz. Tymczasem Płock spływa krwią. Ktoś morduje młode kobiety. Po mieście kręci się student ASP i szkicuje portrety kobiet. W życiu Zuzy pojawia się nowy mężczyzna. Ginie rękopis jej autobiografii…
Ja tak jak ty siedzę w klatce. Moja nazywa się PRL. (s. 134)
Mimo że minęło kilka lat i pojawiło się kilka tomów, odkąd po raz pierwszy sięgnęłam po książkę Jacka Ostrowskiego, to praktycznie w ogóle nie odczułam upływu czasu. Owszem, „coś” w międzyczasie wydarzyło się w życiu pani adwokat. Zwierzyniec się powiększył, lat przybyło, lecz jej charakter, ostry język, morze alkoholu i paczki papierosów pozostały bez zmian. I czas akcji – komuna w rozkwicie. Breżniew, Regan i Kohl trzęsą polityką na świecie, a Polska jest niczym ptak zamknięty w klatce z drutu zbrojeniowego. Jest zimno. Nad miastem unoszą się wszechobecne smrody Petrochemii Płock.
My mamy na was oko i jak będziemy chcieli, to będziecie siedzieć. (s. 228)
Muszę przyznać, że z sentymentem powróciłam do dzieciństwa i przypomniałam sobie ówczesny ustrój i rzeczywistość. Czekanie dwa lata na telefon, sprawdzanie obecności w kolejkach, zakupy w Pewexie, kartki na paliwo, papier toaletowy na sznurku, syfon z wodą sodową, kasety magnetofonowe, żyletki Polsilver, papierosy Extra Mocne. Kto to jeszcze pamięta? Tym razem autor osadził akcję w czasie stanu wojennego, ale komuna wypisz wymaluj wiarygodnie przedstawiona. Dbanie o detale widać na każdym kroku. Jednak komunizm przejawia się przede wszystkim w podejściu do obywatela, wszechwładzy milicji, znajomościach i koneksjach, hakach zbieranych na innych, a także w języku. Teraz z perspektywy lat bawiło mnie zwracanie się do kogoś w liczbie mnogiej czy zwroty per obywatelu.
Załatf mi faiki, bo nie mam co palidź. (s. 93)