Tytuł:
Granat poproszę!
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Seria: Emilia Przecinek
Tom: 1
Liczba stron: 336Oprawa: miękka
Data wydania: 2016
ISBN: 978-83-8069461-3
Zastanawiam
się, jaki temperament ma Olga Rudnicka… W jej najnowszej powieści Granat poproszę! ciągle iskrzy, a
bohaterowie co jakiś czas wybuchają. I nie potrzebują do tego granatu.
Wystarczył jeden telefon… Jeden telefon, który zmienił życie głównej bohaterki,
całej jej rodziny i kilku innych osób spoza.
Emilia
Przecinek – lat jeszcze 39, 156,5 cm wzrostu, z 10 kilo nadwagi, córka Adeli
Niezawistowskiej, znana autorka romansów, która w zaciszu domowym pisze
książki, wychowuje dwójkę nastolatków – Kropkę i Kropeczka (Krystynę i
Klemensa), dba o męża, a przed TV hoduje brzuszek. Pewnego dnia odbiera telefon
od męża, że on odchodzi do innej kobiety… Kobieta zbiera ciosy od losu i
przyjmuje kopniaki. Ma na głowie dwójkę nastolatków, matkę i teściową, które
nie znosiły się od pierwszego wejrzenia, oraz kredyt hipoteczny. Emila użala
się nad sobą, ale dzieci myślą praktycznie. W końcu w tej sytuacji pisarka może
zrobić tylko jedno – wziąć sprawy w swoje ręce. Nie uporządkowawszy starego
życia, wzięła się za urządzanie nowego. Po wizycie w banku doszła do wniosku:
Całe życie byłam
jak bluszcz, opierałam się na twoim ojcu. Był dla mnie alfą i omegą. A to
idiota. (s. 44)
Z
pomocą Emilii spieszy również jej agentka i przyjaciółka w jednym, czyli wysoka
i szczupła, zabalsamowana botoksem – Wiesława Paluch. W obecnej sytuacji
rodzinnej pisarki widzi ona ogromną szansę na zdobycie nowych czytelniczek.
Emilia Przecinek ma być ikoną dla czytelniczek, gdyż ciąży na niej społeczna
odpowiedzialność za los wszystkich smutnych kobiet. W dodatku czytelniczki
muszą ją zobaczyć, by chciały czytać jej książki. Wiesia zaczyna działać siłą
rozpędu – ćwiczenia, dieta, wizyta u fryzjera, wywiad w TV… Emilia słusznie
dochodzi do wniosku, że…
Zaniedbać się –
na to wystarczy chwila, ale odzyskanie formy trwa całą wieczność. (s. 190)
Ale
los lubi dawać Emilii kopniaki w coraz mniejszy tyłek… Jej sytuacja małżeńska
komplikuje się przez byłego męża, choć jeszcze obecnego. Co rusz ma nowe
problemy na głowie, a obecnie jako głowa rodziny to ona musi podejmować
decyzje. W sytuacji patowej obwieszcza wszystkim:
Jestem pisarką.
Żyję z wymyślania historii. Więc coś wymyślę! (s. 281)
O
tak! Emilia ma bogatą wyobraźnią, identyfikuje się ze swoimi bohaterami,
wszystko z nimi przeżywa, a przez to czasami myli jej się świat wykreowany ze
światem rzeczywistym. Mało tego – pod wpływem nowych, własnych wydarzeń zmienia
losy swoim bohaterom, obecnie Filomenie i nieżyjącej już jej babci Pelagii. A
to, co autorka wymyśliła w prawdziwym życiu ze skromną pomocą jej najbliższych
i agentki, to już dowiedzcie się sami.
Dawno
już się tak nie uśmiałam przy czytaniu dialogów! Mistrzostwo! Ale to zasługa
autorki w wykreowaniu odpowiednich postaci. Mam tu na myśli dwie babcie dzieci
Emilii. Adela Niezawistowska i Jadwiga Przecinek (matka Cezarego)…
Nie znosiły się
od pierwszego wejrzenia. Ani długoletnie
małżeństwo ich dzieci, ani dwójka nastoletnich wnuków nie były w stanie tego
zmienić. (s. 65)
Ta
dwójka ciągle drze koty, dogryza sobie, oskarża o różne rzeczy i nieustannie
kłóci. Wystarczyło, że na horyzoncie pojawił się wspólny wróg, a obie zawiązują
komitywę i sobie przytakują. Ich kreacje są przemyślane i drobiazgowe, ale to
ich wspólne stawianie czoła przeciwnościom losu doprowadzało mnie do śmiechu.
Rozmowy ich samych wywołują uśmiech na twarzy. Jednak gdy uczestniczą w nich
jeszcze inni bohaterowie, choćby wnukowie, a tematyka schodzi na tematy
uświadamiające czy związane z seksem, to dopiero jest wesoło i wybuchowo od
salw śmiechu. Biedny Kropeczek! Kropka zresztą też. Babcie nie są
"foby", "homo" też nie. Ale ich tok myślenia, zadawania
pytań, wchodzenia w słowo innym rozbraja nie tylko danego bohatera i wprawia w
osłupienie, ale czytelnika też.
Również
główna bohaterka to intrygująca osobowość. Do tej pory typowa kura domowa,
czasami żyjąca w świecie swoich romansów, raptownie zaczyna przechodzić
metamorfozę życiową na skutek jednego telefonu.
Permanentne zdumienie łączy się z desperacją a to oznacza odbezpieczony
granat, który co i rusz grozi wybuchem. Zdolna jest do nieprzemyślanych czynów,
potrafi wyjść z niej zołza.
Kropka czasem
podejrzewała matkę o rozszczepienie osobowości. Jedna z nich, naiwna i
bezbronna jak ślepe kocię, była jej ukochaną mamą. Druga osobowość, to ta
aktywna, która pisała książki, zmieniała zamki w drzwiach i chodziła na
jednoosobowe randki. (s. 213)
Co
bohater, to ciekawsza kreacja, bardziej żywiołowa, oryginalna i
nieprzewidywalna. Komizm postaci konkuruje o pierwszeństwo z humorem
sytuacyjnym i słownym. W sposób lekki i niewymuszony, a nawet ironiczny autorka
obnaża męską naturę. Oj, oberwało się, panom, oberwało! Ale i kobietom też.
Tylko jakby w łagodniejszej formie i w dwóch wariantach.
Przy
okazji zabawnej fabuły autorka porusza ważne tematy. Zdrada małżeńska, rozwód,
nowe życie – w tych tematach najnowsza powieść Olgi Rudnickiej może być
potraktowana jako miniporadnik dla porzuconych kobiet. Z kolei zagadka
kryminalna jest jakby na drugim planie, tak samo śledztwo. Ważniejsze jest to,
co dzieje się w dwupoziomowym mieszkaniu pisarki i jak ona poradzi sobie z
kolejnymi problemami.
Granat poproszę! to lekki
kryminał z trupami w tle opowiadający o tym, co się dzieje z kobietą, gdy mąż
odchodzi do innej, i o tym, co się dzieje z mężczyzną odchodzącym do tej innej.
Pamiętajcie przy tym:
Obarczanie się
winą za cudze błędy to dopiero jest błąd. (s. 158)
Książka
przeczytana w ramach wyzwań:
Pod hasłem, Wyzwanie biblioteczne,
Motyw
zdrady w literaturze, Wyzwanie
kryminalne, Fantazyjny
alfabet stronicowy, Czytamy
nowości, Dziecinne
poczytania,
Na taki lekki kryminał z chęcią bym się skusiła.
OdpowiedzUsuńDopiszę do lity lektur:) Twoja recenzja sprawiła, że mam ochotę sięgnąć po książkę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa nadal nie znam stylu Rudnickiej, a wszyscy w koło namawiają mnie na jej książki. Powinnam to szybko zmienić i przeczytać coś spod jej pióra.
OdpowiedzUsuńAutorka ma kilka książek na koncie. Ja poznałam chyba połowę. Wszystko przed Tobą :)
UsuńKryminał? Jak najbardziej :)
OdpowiedzUsuńBuziaczki! ♥
Zapraszam do nas 😍
Świat oczami dwóch pokoleń
Na wesoło :)
UsuńO, w końcu jakaś bohaterka niższa ode mnie! ;-) "Były sobie świnki trzy" nieco mnie zawiodły, więc pewnie jeszcze trochę odczekam z sięganiem po kolejne powieści Rudnickiej, ale prawdopodobnie nie odmówię temu tytułowi.
OdpowiedzUsuńOj, nie odmówisz! Musisz tylko przełamać swą niechęć... :)
UsuńBędę niebawem czytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńTo czekam na Twoje wrażenia. :)
UsuńCzuję, że ubaw będzie po pachy. Mam tę książkę pożyczoną i wierzę, że będzie to mile spędzony czas. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńBędzie! Moja Mama śmiała się momentami w głos.
UsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki Olgi Rudnickiej... Lekki kryminał przyjęłabym w ten chłodny dzień z przyjemnością, więc kto wie, może akurat? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Jak najbardziej "akurat" :D
UsuńSerdeczności!
Ja niestety nie mam ochoty na pióro autorki. ;/
OdpowiedzUsuńI tak bywa...
Usuń